Pięćdziesiąt twarzy Greya. Э. Л. ДжеймсЧитать онлайн книгу.
się pani do niego, a on do pani. – Nasze spojrzenia krzyżują się. Chcę odwrócić wzrok, ale czuję się sparaliżowana. Zaczarowana.
– Jest dla mnie jak rodzina – szepczę.
Grey kiwa lekko głową, wyraźnie usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, i opuszcza spojrzenie na muffinkę. Długimi palcami sprawnie odsuwa papierek, a ja przyglądam się temu z fascynacją.
– Chce pani spróbować? – pyta. Wraca ten jego tajemniczy uśmiech.
– Nie, dziękuję. – Marszczę brwi i znowu wbijam wzrok w dłonie.
– A ten chłopak, którego wczoraj poznałem w sklepie. To nie pani chłopak?
– Nie. Paul to tylko kolega. Mówiłam to panu wczoraj. – Och, to się robi niemądre. – A czemu pan pyta?
– Denerwuje się pani w towarzystwie mężczyzn.
Jasna cholera, to ma charakter personalny. Denerwuję się tylko w twoim towarzystwie, Grey.
– Onieśmiela mnie pan. – Pąsowieję, ale w duchu gratuluję sobie szczerości. Znowu patrzę na dłonie.
– I słusznie czuje pani onieśmielenie. Jest pani bardzo uczciwa. Proszę nie opuszczać głowy. Lubię widzieć pani twarz.
Och. Zerkam na niego, a on posyła mi krzepiący, ale zarazem cierpki uśmiech.
– Dzięki temu mogę choć trochę się domyślać, w jakim kierunku zmierzają pani myśli – oświadcza. – Tajemnicza z pani kobieta, panno Steele.
Tajemnicza? Ja?
– Nie ma we mnie nic tajemniczego.
– Jest pani bardzo zamknięta w sobie – mruczy.
Naprawdę? Rany… jak ja to robię? To zdumiewające.
Ja zamknięta w sobie? Nie ma mowy.
– Z wyjątkiem tego, że się pani rumieni, co zdarza się często. Żałuję jedynie, że nie wiem, z jakiego powodu się pani rumieni.
Wkłada do ust mały kawałek muffinki i zaczyna go powoli przeżuwać, nie odrywając ode mnie wzroku. A ja, jak na komendę, rumienię się. Jasna cholera!
– Zawsze czyni pan takie osobiste uwagi?
– Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że to robię. Uraziłem panią? – W jego głosie słychać zaskoczenie.
– Nie – odpowiadam zgodnie z prawdą.
– To dobrze.
– Ale zachowuje się pan bardzo władczo – wbijam mu szpilę.
Unosi brwi i o ile dobrze widzę, on także się lekko rumieni.
– Przyzwyczajony jestem do zdobywania tego, czego chcę, Anastasio – mówi. – Na wszystkich polach.
– Nie wątpię. Dlaczego nie poprosił pan, abym mówiła mu po imieniu? – Dziwi mnie moja śmiałość. Dlaczego ta rozmowa stała się tak poważna? Nie przebiega tak, jak przewidywałam. Nie mogę uwierzyć, że moje nastawienie względem niego jest takie wrogie. Zupełnie jakby próbował mnie odstraszyć.
– Po imieniu zwracają się do mnie jedynie członkowie rodziny i kilkoro bliskich przyjaciół. Lubię taki stan rzeczy.
Och. I dalej nie powiedział: „Mów mi Christian”. Rzeczywiście ma bzika na punkcie kontrolowania wszystkich i wszystkiego i jakaś część mnie myśli teraz, że może lepiej by było, gdyby to jednak Kate pojechała na ten wywiad. Ona jest taka sama jak on. Poza tym jest prawie blondynką – lekko rudawą – tak jak wszystkie kobiety w jego biurze. „No i jest piękna” – przypomina mi podświadomość. Nie podoba mi się ta myśl. Biorę łyk herbaty, a Grey zjada kolejny kawałeczek ciastka.
– Jest pani jedynaczką? – pyta.
Co takiego? Znowu zmienia temat.
– Tak.
– Proszę mi opowiedzieć o rodzicach.
Czemu chce to wiedzieć? To takie nudne.
– Moja mama mieszka w Georgii ze swoim nowym mężem, Bobem. Mój ojczym mieszka w Montesano.
– A ojciec?
– Ojciec zmarł, kiedy byłam mała.
– Przykro mi. – Widać, że mówi to szczerze.
– Nawet go nie pamiętam.
– I pani matka ponownie wyszła za mąż.
Prycham.
– Można tak to ująć.
Marszczy brwi.
– Niewiele pani zdradza, prawda? – pyta cierpko, pocierając w zamyśleniu brodę.
– Tak jak i pan.
– Już raz przeprowadziła pani ze mną wywiad i pamiętam, że pojawiło się wtedy kilka całkiem dociekliwych pytań. – Uśmiecha się drwiąco.
Kurka wodna. Pamięta to gejowskie pytanie. Po raz kolejny skręcam się z zażenowania. Wiem, że w przyszłości będzie mi potrzebna intensywna terapia, jeśli nie chcę czuć skrępowania za każdym razem, gdy przypomnę sobie tamtą chwilę. Zaczynam opowiadać o mojej matce – cokolwiek, byle tylko zagłuszyć tamto wspomnienie.
– Moja mama jest cudowna. To nieuleczalna romantyczka. Obecnie ma czwartego męża.
Christian unosi z zaskoczeniem brwi.
– Tęsknię za nią – kontynuuję. – Teraz ma Boba. Nie tracę nadziei, że Bob czuwa i zdoła jej pomóc, kiedy kolejny idiotyczny plan spali na panewce. – Uśmiecham się ciepło. Już tak dawno nie widziałam się z mamą. Christian przygląda mi się uważnie, co jakiś czas racząc się kawą. Naprawdę nie powinnam patrzeć na jego usta. Wytrąca mnie to z równowagi. Te usta.
– Dogaduje się pani z ojczymem?
– Oczywiście. Dorastałam z nim. To jedyny ojciec, jakiego znam.
– A jaki on jest?
– Ray? Jest… małomówny.
– I tyle? – pyta zaskoczony Grey.
Wzruszam ramionami. Czego ten facet się spodziewa? Historii mego życia?
– Małomówny jak jego pasierbica.
Jakoś się powstrzymuję, aby nie przewrócić oczami.
– Lubi futbol, zwłaszcza europejski, i grę w kręgle, i wędkarstwo muchowe, i robienie mebli. Jest stolarzem. Byłym wojskowym. – Wzdycham.
– Mieszkała pani z nim?
– Tak. Moja mama poznała Męża Numer Trzy, kiedy miałam piętnaście lat. Zostałam z Rayem.
Marszczy brwi, jakby nie rozumiał.
– Nie chciała pani mieszkać z mamą? – pyta.
Rumienię się. To naprawdę nie twoja sprawa, Grey.
– Mąż Numer Trzy mieszkał w Teksasie. Myśmy mieszkali w Montesano. I… no wie pan, moja mama była świeżo upieczoną mężatką. – Urywam. Mama nigdy nie mówi o Mężu Numer Trzy. Po co Greyowi ta wiedza? To naprawdę nie jego sprawa. No ale każdy kij ma dwa końce. – Opowie mi pan o swoich rodzicach? – pytam.
Wzrusza ramionami.
– Tato jest prawnikiem, a mama pediatrą. Mieszkają w Seattle.
Och… a więc dorastał w zamożnej rodzinie. Ciekawi mnie ta odnosząca zawodowe sukcesy para, która adoptuje troje dzieci, a jedno z nich wyrasta na pięknego mężczyznę, który wyrusza na podbój świata biznesu i w pojedynkę go podbija. Co uczyniło go takim właśnie człowiekiem? Rodzina musi być z niego dumna.
– Czym