Ostatni kojot. Michael ConnellyЧитать онлайн книгу.
i sama się włączyła. Błyskawicznie się napełniła, tak jak powinna, i wcisnęła mu śrubokręt prosto w serce. Nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziałem. Pewnie uderzał rączką śrubokręta w kierownicę. Do tego jeszcze nie doszliśmy. Sprzedawca od Chryslera powiedział, że jeśli zdejmie się osłonę, tak jak zrobił to ten złodziej, nawet elektryczność statyczna może uruchomić poduszkę. Ten truposz miał na sobie sweter. Nie wiem, może to dlatego. Burns twierdzi, że to pierwszy przypadek śmierci spowodowanej taką poduszką.
Bosch przypomniał sobie zeszłoroczny wydziałowy biuletyn informacyjny, w którym była mowa o kradzieży poduszek powietrznych. Stały się niezwykle pożądanym towarem na czarnym rynku; pozbawieni skrupułów właściciele warsztatów samochodowych płacili złodziejom trzysta dolarów za sztukę.
Tymczasem od klientów żądali dziewięciuset dolarów za ich zainstalowanie.
Dzięki temu mieli dwukrotnie większy zysk, niż gdyby zamawiali poduszki u producenta.
– Czyli w aktach napiszecie, że to wypadek? – spytał Bosch.
– Tak. Jednakże to nie wszystko. Drzwi były otwarte z obydwu stron.
– Nieboszczyk miał wspólnika.
– Tak sądzimy. I jeśli znajdziemy tego skurwiela, będziemy go mogli oskarżyć o nieumyślne zabójstwo. Dlatego powiedzieliśmy ludziom z laboratorium, żeby zdjęli laserem wszystkie odciski palców, jakie znajdą wewnątrz wozu. Zabrałem je do kartoteki i namówiłem jednego z chłopaków, żeby je zeskanował i puścił przez AFIS. Strzał w dziesiątkę.
– Znalazłeś wspólnika?
– Otóż to. Ten system ma ogromne zasoby, Harry. W sieci jest między innymi Wojskowe Centrum Identyfikacji w Saint Louis. Tam natrafiliśmy na naszego złodzieja. Dziesięć lat temu był w wojsku. Zdobyliśmy jego dane personalne, potem dostaliśmy adres z Wydziału Komunikacji i dzisiaj go zgarnęliśmy. W drodze do komisariatu wyśpiewał wszystko. Posiedzi sobie trochę.
– Czyli wygląda na to, że miałeś dobry dzień.
– To jeszcze nie koniec. Nie powiedziałem ci, co w tym wszystkim jest najbardziej niesamowite.
– No to gadaj.
– Pamiętasz, sprawdziliśmy samochód laserem i zebraliśmy wszystkie odciski palców.
– Tak.
– Komputer znalazł jeszcze jednego właściciela odcisków. Ten był w wykazie przestępców. Sprawa z Missisipi. Mówię ci, wszystkie dni powinny wyglądać tak jak ten.
– No i co dalej? – spytał Bosch. Irytowało go, że z Edgara tak trudno wyciągnąć wszystkie informacje.
– Odciski trafiły do sieci siedem lat temu poprzez coś o nazwie Kryminalna Baza Danych Południa. Obejmuje pięć stanów, w których łącznie mieszka o połowę mniej ludzi niż w Los Angeles. W każdym razie jeden z wprowadzonych odcisków palców odpowiadał temu zostawionemu przez sprawcę podwójnego morderstwa w Biloxi w siedemdziesiątym szóstym roku. Gazety nazwały go Rzeźnikiem Dwusetlecia, jako że czwartego lipca1 zabił dwie kobiety.
– To właściciel samochodu? Ten gość ze sztucerem?
– Właśnie. Zostawił odciski palców na tasaku wbitym w czaszkę jednej z ofiar. Trochę się zdziwił, kiedy pojawiliśmy się u niego dziś po południu i powiedzieliśmy: „Wiesz co? Mamy wspólnika tego gościa, który wykitował w twoim aucie. Jesteś aresztowany za podwójne morderstwo, skurwysynu”. Chyba nieźle go to zaskoczyło. Szkoda, że tego nie widziałeś.
Edgar wybuchnął śmiechem i Bosch zdał sobie sprawę, jak bardzo tęskni do swojej pracy. A upłynął dopiero tydzień.
– Przyznał się?
– Nie, siedzi cicho. Nie jest głupi, skoro udało mu się ukrywać przez dwadzieścia lat. Niezłe osiągnięcie.
– Czym się zajmował?
– Wygląda na to, że się po prostu przyczaił. Prowadzi sklep żelazny na Santa Monica, ma żonę, dziecko i psa. Całkowicie odmieniony człowiek. No, ale teraz wróci do Biloxi. Mam nadzieję, że lubi południową kuchnię, bo tutaj nieprędko się pojawi.
Edgar znowu zaczął się śmiać. Bosch się nie odezwał. Opowieść, której wysłuchał, przypomniała mu o tym, czego już nie robi. Przypomniała mu też o pytaniach Hinojos dotyczących zdefiniowania charakteru jego misji.
– Jutro przyjadą po niego policjanci stanowi z Missisipi – powiedział Edgar. – Przed chwilą z nimi rozmawiałem. Strasznie się ucieszyli.
Bosch się nie odzywał.
– Harry, jesteś tam jeszcze?
– Tak, zamyśliłem się… Wygląda na to, że miałeś niezły dzień. A jak przyjął to wszystko nasz nieustraszony wódz?
– Pounds? Usiłuje tak to rozegrać, żeby jemu przypisano rozwiązanie tych trzech spraw. Chce włączyć morderstwa z Biloxi do naszych statystyk.
Bosch się nie zdziwił. Dopisywanie rozwiązanych spraw tam gdzie tylko się dało, powszechnie praktykowali szefowie wydziałów i policyjni statystycy. W sprawie z poduszką powietrzną nie było morderstwa. Zgon nastąpił w wyniku wypadku, jednakże stało się to podczas popełniania przestępstwa, a prawo obowiązujące w Kalifornii stanowiło, że wspólnik może wówczas zostać oskarżony o spowodowanie śmierci. Bosch wiedział, że Pounds dzięki temu mógł dopisać tę sprawę do rejestru wykrytych morderstw. Równocześnie nie zamierzał wyrównywać bilansu przez wpisanie jej do rejestru popełnionych morderstw, ponieważ przyczyną śmierci ofiary był wypadek. Ten niewielki szwindelek mógł nieco poprawić statystykę wykrywalności zabójstw w Hollywood, której ostatnio zagrażał spadek poniżej pięćdziesięciu procent.
Jednakże taki niewielki wzrost Poundsowi nie wystarczał. Zamierzał więc zaryzykować i dodać do rejestru wykrytych morderstw również dwa zabójstwa z Biloxi. Przecież można uznać, że to jego ludzie zakończyli tę sprawę. Dopisanie trzech rozwikłanych spraw do jednego z rejestrów i pominięcie ich w drugim skutkowałoby sporym wzrostem wykrywalności, jak również wydatnie poprawiłoby wizerunek szefa Wydziału Zabójstw. Bosch wiedział, że Pounds musi być niezwykle zadowolony z siebie i z tego, co przyniósł mu dzisiejszy dzień.
– Powiedział, że statystyka poprawi się o sześć punktów – ciągnął Edgar. – Był bardzo zadowolony, Harry. A mój nowy partner cieszył się, że tak zadowolił swojego szefa.
– Wystarczy. Nie chcę więcej o tym słyszeć.
– Też tak sądzę. Czym się zajmujesz, poza liczeniem samochodów na autostradzie? Pewnie cholernie się nudzisz, Harry.
– Nie, nie bardzo – skłamał Bosch. – W zeszłym tygodniu skończyłem remont werandy. W tym zamierzam…
– Harry, mówię ci, tracisz czas i pieniądze. Kiedy inspektorzy cię tam znajdą, wylecisz jak z procy. Potem zburzą dom i w dodatku każą ci za to zapłacić. Twoja weranda i cała reszta trafią do śmieciarki.
– Wynająłem prawnika, żeby wziął się za to.
– A cóż on może zrobić?
– Nie wiem. Chcę, żeby cofnęli nakaz rozbiórki. Ten gość zajmuje się sprawami związanymi z użytkowaniem ziemi. Powiedział, że może to załatwić.
– Mam nadzieję. Tak czy inaczej uważam, że powinieneś zburzyć ten dom i postawić nowy.
– Jeszcze nie wygrałem na loterii.
– Możesz wziąć pożyczkę na remont i…
– Złożyłem
1
Czwarty lipca jest narodowym świętem USA, a w 1976 roku obchodzono dwusetną rocznicę ogłoszenia Deklaracji niepodległości Stanów Zjednoczonych (przyp. tłum.).