Star Force. Tom 11. Zagubieni. B.V. LarsonЧитать онлайн книгу.
– Niech więc będzie komandor porucznik – powiedział, uśmiechając się znowu.
***
Wystartowaliśmy i zajęliśmy pozycję trzy miliony kilometrów od planety, a potem czekaliśmy. Po kilku godzinach odwołałem stan gotowości bojowej i załoga wróciła do zwyczajnego harmonogramu wart. Następnie wziąłem prysznic i przebrałem się, a później zwołałem zebranie w głównej sali konferencyjnej.
Wśród zaproszonych był Sokołow. Zjawił się we współczesnym codziennym mundurze generała, wykonanym z inteligentnej tkaniny.
– Zrobiła go dla mnie panna Turnbull – wymamrotał mi na ucho w ramach wyjaśnienia.
– Dobry pomysł. Dzięki temu wszystko będzie wyglądać bardziej oficjalnie – odpowiedziałem. – Napisał pan sobie tekst przemówienia?
Postukał się palcem w skroń.
– Mam go tutaj.
– Świetnie.
Pomieszczenie wypełniło się podoficerami.
– Nieustraszony – powiedziałem – transmituj to spotkanie do wszystkich stacji roboczych.
Następnie stanąłem u szczytu stołu.
– Witam wszystkich. Na powierzchni planety spędziliśmy krótkie wakacje, a teraz znów jesteśmy w kosmosie. Dzieją się dziwne rzeczy. Sztaba, czyli prawdopodobnie statek Pradawnych, odwiedziła układ i odleciała. Transportowiec pełen przyjaźnie nastawionych Jastrzębi leci nam na spotkanie. Co więcej, Marvin sprowadził na pokład osobę z samych początków Sił Gwiezdnych, generała Antona Sokołowa, który ćwierć wieku spędził w Kwadracie. Mamy szczęście, bo zgodził się reprezentować Siły Gwiezdne w sprawach administracyjnych, wyjaśniając kwestie, które niektórym nie dawały spokoju. Generale?
Dałem znak, żeby wstał.
– Dziękuję, kapitanie Riggs – powiedział, prostując się i zaplatając dłonie za plecami. Rzucił pewne siebie spojrzenie w stronę kamer. – Na początek pragnąłbym wyrazić swoją wdzięczność wobec załogi za ratunek oraz za tak ciepłe powitanie.
Omal nie parsknąłem śmiechem, bo facet łgał w żywe oczy. Załoga bynajmniej nie powitała go ciepło, a i jego zachowanie nie było szczególnie przyjazne. Mimo wszystko, niczym rasowy polityk, potrafił być czarujący, jeśli musiał.
– Zapytałem kapitana, jak mogę zrewanżować się za taką dobroć, a on odpowiedział, że tylko wykonuje swoją powinność i że to jest najlepszą nagrodą.
„Nieźle” – pomyślałem. Stawiał mnie w naprawdę dobrym świetle.
– Ja jednak nie ustępowałem i w końcu dowiedziałem się czegoś. Pomimo wszystkich dokonań, jakimi zasłużył sobie na obecną funkcję, waszego kapitana martwi fakt, że nie może z czystym sumieniem rościć sobie praw do tytułu, na jaki bezsprzecznie przecież zasługuje. Dlatego nalegałem, by pozwolił mi potwierdzić coś, co wszyscy dobrze wiecie: że Cody Riggs jest waszym kapitanem. Tak dyktuje zwyczaj oraz jego ponadprzeciętne osiągnięcia, a kiedy ta ceremonia dobiegnie końca, tak nakazywać będzie również prawo. I niech nikt już nie ma wątpliwości, kto jest kapitanem Nieustraszonego.
Po tych słowach salę konferencyjną wypełnił aplauz i wiwaty na moją cześć. Nie ukrywam, że było mi miło. Facet dobrze wiedział, jak oczarować publikę, nawet jeśli nie silił się na subtelność. Mnie tak pompatyczne przemówienie nie przeszłoby przez gardło. Zdałem sobie sprawę, że szczerzę zęby w szerokim uśmiechu.
– A więc, kapitanie Riggs, zechce pan tu podejść, stanąć przede mną i unieść prawą dłoń?
Posłuchałem.
– Jako generał Sił Gwiezdnych niniejszym mianuję pana komandorem porucznikiem, wraz ze wszystkimi uprawnieniami i przywilejami, jakie się z tym wiążą. Mianowanie to zostanie przy pierwszej okazji potwierdzone przez dowództwo Sił Gwiezdnych. Co więcej, potwierdzam pańską funkcję kapitana Nieustraszonego. Cody Ryanie Riggsie, czy przysięgasz bronić konstytucji Ziemi przed wszystkimi wrogami, zewnętrznymi i wewnętrznymi, przestrzegać przepisów i wytycznych Sił Gwiezdnych, wypełniać polecenia przełożonych i najlepiej jak to możliwe pełnić obowiązki komandora porucznika?
Przełknąłem ślinę, pęczniejąc z dumy. Komandor porucznik w niecały rok po opuszczeniu murów Akademii!
– Przysięgam.
– Nieustraszony, proszę to wpisać do rejestru – powiedział Sokołow. Wymieniliśmy saluty i podaliśmy sobie ręce. – Gratuluję, komandorze poruczniku.
– Dziękuję, sir.
Adrienne zaraz cmoknęła mnie w policzek, a reszta podwładnych podeszła, by z entuzjazmem uścisnąć mi dłoń. Martwiłem się wprawdzie, że uznają to przedstawienie za samolubny albo arogancki wybryk, ale najwyraźniej nikt nie miał z tym problemu.
Oczywiście perspektywa sytuacji kryzysowej oraz obecność dziwacznego statku, który dowolnie pojawiał się i znikał, pomogła ludziom skupić się na tym, co istotne. Nie żartowałem, mówiąc, że potwierdzenie legalności mojej władzy zwiększy nasze szanse przetrwania. Załoga również zdawała sobie z tego sprawę. Nikt nie lubi służyć z ludźmi, którzy nie dowierzają swojemu dowódcy.
Podsumowując, to był wyjątkowy moment w mojej służbie w Siłach Gwiezdnych. Czułem się doceniony i szczęśliwy.
Jak często bywa, to uczucie nie trwało długo.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.