Эротические рассказы

Opętana . Морган РайсЧитать онлайн книгу.

Opętana  - Морган Райс


Скачать книгу
że dojdzie do wojny wampirów. Prowadzonej przez Kyle’a. A jedyną osobą, która może to powstrzymać, jest Scarlet Paine.

      Podniosła wzrok na spoglądającego na nią z uniesionymi brwiami partnera, czując się jak idiotka. Potem krótkofalówka zabrzęczała ponownie i rozbrzmiała głosem komendanta policji.

      – Już jadę.

      ROZDZIAŁ SZÓSTY

      Scarlet kaszlnęła i wytarła kurz z oczu. Kiedy spróbowała zastanowić się nad sensem tego wszystkiego, co wokół niej się działo, dostała zawrotów głowy. W jednej chwili Nieśmiertelni nacierali na nią i Sage’a, a już w drugiej rozległa się potężna eksplozja, która wstrząsnęła całym zamkiem. Potem zapadł się strop, zrzucając na dół cegły, drzewo i ciężkie łupkowe płyty dachowe.

      Scarlet rozejrzała się wokoło i uświadomiła sobie, że otacza ją kokon gruzów. Było tak ciemno, że prawie nic nie widziała. Do jej płuc dostał się gęsty pył i utrudnił oddychanie.

      – Sage? – krzyknęła w mrok.

      Coś poruszyło się niedaleko niej.

      – Scarlet? – odezwał się głos Sage’a. – To ty?

      Serce jej zabiło mocniej, kiedy uświadomiła sobie, że jej ukochany wciąż żyje. Wygramoliła się przez głazy i rumowisko w kierunku zgarbionej sylwetki Sage’a. Kiedy do niego dotarła, przycisnęła usta do jego warg.

      – Mam cię – wyszeptała.

      – Scarlet, już za późno – oponował.

      Ale Scarlet nie słuchała go. Objęła rękoma jego nagi tors i podniosła do pozycji siedzącej. Osunął się. Był słaby, ledwie mógł utrzymać ciało w górze.

      – Co się stało? – zapytał chrapliwym głosem, lustrując zniszczenia.

      – Nie mam pojęcia – odparła Scarlet.

      Rozejrzała się ponownie i tym razem zauważyła plątaninę ciał Nieśmiertelnych powalonych na podłodze, bądź też uwięzionych pod przęsłami stropu i gruzami z cegieł i kamienia. Z kilku różnych miejsc unosiły się płomienie niczym dziwaczne pomarańczowe zarośla.

      Octal leżał bez ruchu na podłodze. Jego laska leżała tuż obok, przełamana w połowie, a krzyż na jednym z jej końców, którym przebijał Sage’a, stał w płomieniach. Scarlet nie mogła stwierdzić, czy Octal jest martwy, czy nie, ale z pewnością nie wyglądał na takiego, który może wyrządzić im teraz jakąkolwiek krzywdę

      Wówczas Scarlet rozpoznała pośród gruzów powyginany metalowy kadłub wojskowego samolotu. Aż się zachłysnęła.

      – To samolot – powiedziała. – Wojskowy samolot rozbił się o zamek.

      Sage pokręcił głową z widoczną konsternacją.

      – Żaden samolot nie miałby powodu tu przylatywać – odparł. – Zamek leży na pustkowiu.

      – Chyba, że go szukali – dokończyła za niego Scarlet, kiedy zaświtała jej ta myśl. – Chyba, że szukali mnie.

      Wówczas akurat poluzowała się sterta cegieł i Sage skrzywił się, kiedy walnęła go w nogę.

      – Musimy iść – odparła Scarlet.

      Nie obawiała się jedynie zagrożenia ze strony zniszczonej budowli – martwiła się również z powodu Nieśmiertelnych. Musieli uciec zanim którykolwiek odzyska zmysły.

      Odwróciła się do Sage’a.

      – Możesz biec?

      Podniósł na nią znużony wzrok.

      – Scarlet. Już za późno. Umieram.

      Zacisnęła zęby.

      – Nie jest za późno.

      Objął jej dłonie swoimi i zajrzał głęboko w jej oczy.

      – Posłuchaj. Kocham cię. Ale musisz pozwolić mi umrzeć. To koniec.

      Scarlet odwróciła od niego twarz i starła pojedynczą łzę, która spłynęła jej z oka. Kiedy odwróciła się ponownie, narzuciła sobie na ramię jego rękę, po czym podźwignęła go do pozycji stojącej. Zawył z bólu i zawisł na niej. Kiedy poprowadziła go przez gruzy i smugi gryzącego dymu, powiedziała:

      – Dopóki ja tak nie powiem, to nie koniec.

*

      Zamek był w nieładzie. Choć samolot, który rozbił się w nim, był niewielki, uszkodzenia, które spowodował były kolosalne.

      Scarlet lawirowała korytarzami pośród kruszejących murów. Trzymała Sage’a mocno przy boku, a on wspierał się na niej i jęczał z bólu. Był taki osłabiony, taki mizerny, że serce Scarlet się krajało. Pragnęła jedynie zabrać go w bezpieczne miejsce.

      Wówczas właśnie usłyszała dochodzące z tyłu krzyki.

      – Uciekają!

      Scarlet uświadomiła sobie ze złym przeczuciem, że odzyskują przytomność, że pomimo zniszczonego zamku i wielu braci rannych i umierających na podłodze, kierowało nimi pragnienie zemsty.

      – Sage – powiedziała – idą po nas. Musimy przyspieszyć.

      Sage przełknął głośno i skrzywił się.

      – Szybciej nie dam rady.

      Scarlet spróbowała przyspieszyć tempa, lecz spowalniało ich osłabienie Sage’a. Musiał przestać biec. Musiała znaleźć jakieś bezpieczne miejsce, by go ukryć, by przynajmniej mogli się ze sobą pożegnać.

      Spojrzała przez ramię i spostrzegła kilku nadciągających Nieśmiertelnych. A w tyle, ukryty częściowo w cieniu, biegł Octal. A więc przeżył.

      Kiedy zbliżyli się do nich bardziej, Scarlet dostrzegła, iż połowa twarzy Octala była ciężko poparzona. Musiał bardzo cierpieć, a jednak wciąż chciał wyrządzić jej i Sage’owi krzywdę. Na myśl o tym, że miłość, która łączyła ją z Sagem, oburzała Nieśmiertelnych tak bardzo, poczuła wielki smutek.

      Nagle rozległ się potężny huk i Scarlet podskoczyła, po czym niespodziewanie oblała ją lodowato zimna woda. Obejrzała się przez lewe ramię i zobaczyła, że cały bok zamku runął do morza, sprawiając, iż załamała się nad nimi ogromna fala.

      Usłyszała krzyki i ujrzała Nieśmiertelnych spadających do morza. Spadali tak szybko, że nie mieli nawet czasu ulecieć w bezpieczne miejsce. Kiedy tylko uderzyli w fale, połknął ich złowieszczy ocean.

      Kiedy płyty zaczęły się pod nimi zapadać, Scarlet uderzyła plecami o mur korytarza i pociągnęła do tyłu również Sage’a. Kilka stóp poniżej zakotłowała się czarna woda. Scarlet odniosła nagle wrażenie, jakby balansowała niepewnie na skalnym występie.

      Jedyną osobą, która pozostała na nogach po drugiej stronie szerokiej przepaści, był Octal. Scarlet wiedziała, że tylko kilka sekund zajmie mu pokonanie dzielącej ich czeluści. Zamiast tego jednak Octal zdecydował się tylko ich obserwować.

      Myśli, że to nie ma sensu. Sądzi, że i tak umrzemy.

      – Szybko – powiedziała do Sage’a. – Bo wpadniemy do morza.

      Zimny ocean spryskał jej twarz, kiedy poprowadziła go przez występ. Z każdym ich krokiem coraz więcej podłogi odłamywało się i wpadało do oceanu. Serce Scarlet biło mocno z udręki. Modliła się, aby zdołali wydostać się z zamku, dotarli w jakieś bezpieczne miejsce.

      – Tam – powiedziała do Sage’a. – Jeszcze tylko kilka kroków.

      Jednakże, zaledwie te słowa opuściły jej usta, kiedy pękły płyty pod Sagem. Zdążył jedynie podnieść wzrok i spojrzeć jej w oczy,


Скачать книгу
Яндекс.Метрика