Próba. Fallen Crest. Tom 4. TijanЧитать онлайн книгу.
też.
Gdy tylko wyszliśmy z zasięgu słuchu, Nate mruknął do mnie:
– Kurwa, Mason. Całkiem szybko ci poszło.
Posłałem mu szeroki uśmiech.
– Taaa. Cóż, znasz mnie.
Jęknął, przeciskają się przez tłum.
– Chcesz się czegoś napić?
– Nie, trenuję.
– Ach. – Potrząsnął głową. – Nawet o tym nie pomyślałem.
– Chłopaki mogą trochę golnąć, ale będą się zachowywać.
Kiwnął głową i kontynuował przebijanie się przez tłum, aż znaleźliśmy się na podwórzu. Chłopaki i dziewczyny poklepywali go po ramieniu, witając się i pozdrawiając go. Nate odpowiedział każdemu, dopóki nie znalazł stołu w tylnym kącie podwórka. Było tam kilka krzeseł, ale mieliśmy to miejsce dla siebie i mogliśmy z niego obserwować imprezę. Kiwnąłem głową. To mi się podobało. Kiedy usiedliśmy, zauważyłem, że ludzie wciąż nas obserwują.
– Skoro jesteśmy teraz sami… – zaczął Nate, kiedy usiadł naprzeciw mnie – nie lubisz Parka, jak przypuszczam?
– Jest dupkiem.
– Dopiero co go poznałeś.
– Więcej mi nie trzeba. Co z tobą? Nie jestem znany z tego, że źle oceniam ludzi.
Nate westchnął, a jego mina przez chwilę była poirytowana. Dostrzegłszy, że niektórzy gracze idą w naszym kierunku z piwem, zaklął.
– Niedobrze.
– Czemu?
– Bo Park chce cię poznać. Jego tata dał mu o tobie cynk i chciał, żeby zaprzyjaźnił się z tobą ze względu na twojego tatę. Pytał mnie o ciebie. Nigdy mu ciebie nie przedstawiałem, bo uznałem, że spotkanie z tobą twarzą w twarz pójdzie właśnie tak, jak to się stało przed chwilą. – Chłopaki byli już prawie przy nas, więc syknął tylko: – Nie chcę wojny w moim bractwie.
– Za późno.
Wstał, patrząc mi w oczy. Chłopaki zatrzymali się, gdy zobaczyli to napięcie między nami. Nate pokręcił głową.
– Naprawdę? To dla mnie ważne. Naprawdę to zrobisz?
– Gówno zrobię. – Na litość boską. To nie było Fallen Crest. Nie musiałem przecież deklarować wojny, a przynajmniej jeszcze nie teraz. To było na głowie Nate’a. – Jestem tutaj, żeby grać w futbol i studiować. To wszystko. Nie chcę się angażować w żadne towarzyskie zawiłości.
I to właśnie stanowiło problem. Taki właśnie był Park Sebastian. Całe moje ciało weszło w stan wzmożonej czujności, kiedy go zobaczyłem. Nawet bez ostrzeżenia Matteo oceniłbym go w ten sam sposób. Byłem zaskoczony, że Nate tego nie zrobił. Znowu zaklął i odsunął się od stołu. Moi koledzy z drużyny usiedli wokół niego, a Nate znów pokręcił głową.
– Muszę coś wymyślić.
– Zgadzam się.
– Kurwa, Mason. – Nate przechylił głowę na bok.
Nie odpowiedziałem mu. Powinien był się domyślić, że tak będzie.
– Czy ja kiedykolwiek przyjaźniłem się z kolesiami takimi jak on?
– On zna twojego tatę.
– A kiedy to miało dla mnie jakieś znaczenie?
– Zna mojego tatę.
Milczałem. To nie był mój problem, tylko jego, i Nate dobrze o tym wiedział. Przewrócił oczami, przesunął ręką po włosach i zaczął się oddalać.
– Muszę to jakoś załatwić.
Już go nie było; zniknął w tłumie.
Chłopcy nie wydawali się zaniepokojeni naszą rozmową. Kilku z nich przyglądało się dziewczynom, a Matteo mruknął do mnie, kiwając głową z aprobatą:
– To było niezłe, Kade, naprawdę niezłe.
Nie miał pojęcia. Uniósł kubek w powietrze.
– Toast za Kade’a. Myślę, że ten sezon będzie fantastyczny, na boisku i poza nim.
– Ooo tak.
– Twoje zdrowie!
– Szacun dla Kade’a.
Wyłączyłem się. Oni podnieśli swoje kubki, wznieśli toast i wrócili do picia. Siedzieliśmy tam, chociaż większość chłopaków ruszyła w poszukiwaniu lasek. Dziewczyna Mattea przyszła z kilkoma koleżankami, ale nie przysłuchiwałem się ich rozmowom.
Dopiero go poznałem, lecz intuicja podpowiadała mi, że Park Sebastian będzie sprawiał problemy.
Nate pojawił się trochę później, mniej spięty, ale i mniej trzeźwy. Wiedziałem, że to może być wyzwanie dla naszej przyjaźni. Czas miał to pokazać. Tęskniłem za Sam i Loganem.
Rozdział 4
Oczy Heather zrobiły się wielkie i szybko wróciły do normy, ale zdążyłam już zauważyć tę zmianę.
– Hę? – zadrwiła zduszonym głosem.
I to tyle?
– Nie jesteś zaskoczona?
– Dziewczyno – zaczęła ochrypłym głosem. Zamrugała, odchrząknęła i powiedziała ostrzejszym tonem: – Nie sądzę, żeby to kogoś zdziwiło.
Zamknęłam oczy. Było gorzej, niż myślałam. Jeśli ona tak zareagowała – dobry Boże – to znaczy, że to była prawda. Na tę myśl moja klatka piersiowa się zacisnęła, a moje serce zaczęło walić jak młotem. Zaczęłam się pocić i ciężko oddychać. Miałam atak paniki, właśnie tutaj, na tej imprezie.
Heather obserwowała mnie, a kiedy zobaczyła, że usiłuję złapać trochę powietrza, wystrzeliła z krzesła.
– Jezu. – Wbiegła do łazienki i po chwili usłyszałam szum lejącej się wody. Wróciła z wilgotnymi chusteczkami. Przetarła mi czoło, pochyliła mnie do przodu i wsunęła mi głowę między kolana. Uklękła, poklepała mnie po plecach i dalej przyciskała mi chłodne okłady do czoła.
– Oddychaj, Sam. Oddychaj. – Zaczęła liczyć cichym, spokojnym głosem: – Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć.
Brałam oddech z każdą kolejną liczbą, którą wypowiedziała. Kiedy doszła do sześćdziesięciu, znów mogłam normalnie oddychać i wyprostowałam się.
Heather pokręciła głową i cofnęła się, szeroko otwierając oczy. Potknęła się o siedzenie, opadła na nie z łoskotem i przycisnęła wierzch dłoni do twarzy.
– Borze szumiący, Sam. Jesteś blada jak ściana. Cholera. Myśl o tym, że Logan cię kocha, tak na ciebie działa?
Nie chciałam patrzeć w lustro. Widząc, że Heather spogląda na mnie wyczekująco z niepokojem, otworzyłam usta. Musiałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć z siebie ani słowa. Gula w gardle skutecznie to powstrzymywała. Zamknęłam usta i zwiesiłam głowę. Co ja mam, do cholery, zrobić?
– Ty nie… – zaczęła i przerwała. – Ty nie odwzajemniasz jego uczucia, prawda?
Przeszyła mnie fala bólu. Podniosłam na nią udręczony wzrok. Nie mogłam odpowiedzieć na to pytanie. Nie,