Pierwsza Spowiedniczka. Terry GoodkindЧитать онлайн книгу.
jakby była dla niego najważniejsza, najcenniejsza na świecie. Tak by chciała, żeby znowu to zrobił. Lecz czemu się zabił, skoro była dla niego taka ważna i skoro czekało ich tyle ważnych spraw? Magda przełknęła ślinę i postarała się otrząsnąć ze wspomnień, żeby się nie rozpłakać.
– Tak jak na to liczyłem, Baraccus kolejny raz dokonał niemożliwego i pozbawił ich zdolności stworzenia nowych Nawiedzających Sny. – Lord Rahl spojrzał na nią z determinacją. – Niestety, nie ma to żadnego wpływu na tych już istniejących. Mogą narobić tyle kłopotów, że będzie po nas. Trzeba znaleźć sposób i na to.
Magda wiedziała, że to prawda. Baraccus jej powiedział, że kiedy to konstruktywne zaklęcie kogoś oplecie, jego moc wnika w głąb takiej osoby, dociera aż do jej duszy. I ona potem już jest nie tylko sobą, ale też kimś innym. Staje się istotą obdarzoną mocą i umiejętnościami, jakich inni nie mają i przed jakimi nie potrafią się bronić.
Sugerując się nazwą, sądziła początkowo, że potrafią się wkradać w ludzkie sny, ale Baraccus wytłumaczył jej, że to coś o wiele groźniejszego. Wnikali w mikroskopijne szczeliny pomiędzy myślami, jak woda wciskająca się w kanaliki gąbki. Nie tyle wykorzystywali sny, żeby przeniknąć do czyjegoś umysłu, ile raczej stawali się realnym koszmarem swojej ofiary.
Magda zrobiła kilka kroków, rozmyślając w strapieniu. Kiedy mąż wrócił, nie chciała z niego wyciągać opowieści. Była taka szczęśliwa, że z nią jest, że tylko chciała go tulić.
– Czy Nawiedzający Sny może wniknąć do umysłu każdego człowieka? – spytała.
– Teoretycznie tak, lecz bardzo trudno to zrobić i Nawiedzający Sny wspomagają się darem takiej osoby. Przejmują kontrolę nad darem ofiary i wykorzystują go przeciwko niej. Dar ułatwia im sprawę.
– A co z tymi, którzy, jak ja, nie mają daru?
– Nawiedzającemu Sny o wiele trudniej wniknąć do umysłu takiej osoby, a jeszcze trudniej nad nią zapanować. To możliwe, ale wymaga wielkiego wysiłku. Pytanie, po co mieliby to robić? W końcu Nawiedzających Sny stworzono jako broń, toteż powinni szukać osób o dużym znaczeniu. Czyli mających dar.
– Istotnie – przyznała Magda, starając się dopasować nowe elementy układanki do tego, co już wiedziała. – Taka osoba byłaby tego świadoma, prawda? Wiedziałaby, że Nawiedzający Sny wniknął w jej myśli.
– Niekoniecznie. Nawiedzający Sny może być w twoim umyśle, obserwując i słuchając, a ty nie będziesz tego świadoma, jeżeli się nie ujawni. Kiedy już to zrobi, bez twojej wiedzy ma dostęp nie tylko do wszystkich twoich myśli, lecz może też wiedzieć to samo, co ty: znać plany, środki obronne, nazwiska, wszystko, co może się przydać wrogowi. Nawiedzający Sny, jeżeli zechce, może dać ci odczuć swoją obecność i sprawić, żebyś zrobiła, co ci każe. Może na przykład wykorzystać cię do zidentyfikowania innych ważnych celów. Nie będziesz mogła się temu przeciwstawić. Nawiedzający Sny często wykorzystuje pozornie nieszkodliwą osobę jako „przedłużenie” siebie, jako narzędzie. Innymi słowy, jako zastępczego zabójcę. Mili, nieśmiali ludzie są dla niego idealną przykrywką. Nawiedzający Sny, jeśli zechce, może zmusić takiego człowieka do zabicia najlepszego przyjaciela czy ukochanej osoby. Nawiedzający Sny w pełni kontroluje swoją ofiarę. Może pozostawać w ukryciu i wtedy nigdy się nie dowiesz, że jest w twoim umyśle, a jego podstępne podszepty uznasz za własne myśli. Może również aż nazbyt wyraźnie się ujawnić, przejmując całkowitą kontrolę nad twoimi działaniami i – co widziałem na własne oczy – zadawać nieopisane cierpienia.
Magda skrzyżowała ramiona na piersiach i przez chwilę chodziła tam i z powrotem, coraz bardziej zaniepokojona. Spojrzała podejrzliwie na dwóch olbrzymich, milczących gwardzistów stojących przy drzwiach. Nie spuszczali z niej oczu. Nawiedzający Sny równie dobrze mógł tkwić w ich umysłach.
– Więc mogliby być w Wieży. Znać nasze plany, naszą obronę. – Dotknęła skroni. – Mogliby właśnie teraz tkwić w naszych umysłach, podsłuchując, obserwując, wyczekując odpowiedniej chwili na atak.
Lord Rahl skrzywił się z powątpiewaniem.
– Nie sądzę. Nawiedzający Sny to nowa broń. Krótko mają swoje umiejętności. Pomyśl tylko, jak trudno byłoby komuś dopiero co zmienionemu w Nawiedzającego Sny nauczyć się nimi posługiwać i zrobić coś użytecznego.
– Co masz na myśli?
– Gdybyś teraz miała moc wniknięcia w umysł wroga w Starym Świecie, jak byś wybrała właściwą osobę? Nawet gdybyś wiedziała, jak się nazywa, jak byś ją odszukała wśród milionów innych? Skąd byś wiedziała, kogo szukać i gdzie? Jak byś szukała tego konkretnego umysłu? Gdybyś miała zaatakować dostojników wroga, skąd byś wiedziała, jak wyglądają? Jak byś ich rozpoznała i potem odnalazła? Gdzie byś szukała?
Pokręciła głową.
– Nie byłoby łatwo nawiązać właściwy kontakt. Nie wątpię, że wkrótce będą mogli szaleć w naszych szeregach, a także w Wieży, niczym pożar, lecz jeśli szczęście nam sprzyja, mamy jeszcze trochę czasu.
– Czasu? Na co? Drogie duchy, jesteśmy wobec nich bezbronni – powiedziała Magda, unosząc ręce w geście rozpaczy. – Co nam da odrobina czasu? Naprawdę tylko krok dzieli nas od zagłady.
– Niekoniecznie – stwierdził lord Rahl. – Zadaniem Baraccusa było wyeliminowanie źródła Nawiedzających Sny. Moim zaś stworzenie remedium na tych, którzy już istnieją.
– Skąd, nie mając Nawiedzającego Sny, będziesz wiedział, jak działa ich moc, co potrafią? Że twoje remedium naprawdę działa?
Magda, widząc, jak zmienił się wyraz oczu Rahla, po raz pierwszy zrozumiała, dlaczego lord wzbudza taki strach. W jego oczach była niezachwiana determinacja i absolutna pewność.
– Bo jednego schwytaliśmy – odparł.
Magda, zdumiona, milczała przez chwilę.
– Naprawdę schwytaliście Nawiedzającego Sny? – zapytała wreszcie. – Jesteś pewny?
– Absolutnie.
– Skąd wiesz, że jest Nawiedzającym Sny?
– Nie można ich z nikim pomylić. Kiedy się patrzy w ich oczy, to jakby się spoglądało w koszmar. Ich oczy są całkiem czarne, jak ta potworna rzecz, którą pokazał ci Baraccus, zanim ją zamknął w Świątyni Wichrów, w zaświatach. Kiedy Nawiedzający Sny patrzy na ciebie, mgliste kształty przesuwają się po powierzchni jego smoliście czarnych oczu, tak czarnych, że ma się wrażenie, iż mogłyby wchłonąć blask słońca i zesłać na świat wieczną noc.
– Dobrze pamiętam tę czarną rzecz, którą mi pokazał Baraccus. – Magda opuściła ramiona, nie mogąc oderwać wzroku od pełnych furii oczu lorda Rahla. – Dowiedziałeś się czegoś od jeńca? Poszedł na współpracę?
Lord zaciskał pięści, tak że kłykcie mu zbielały.
– Zabił wielu moich ludzi, których kochałem, i zmusił do zabicia kilku niewinnych osób, którymi zawładnął, bo inaczej sam zginąłbym z ich ręki. Narobił nam kłopotów, ale wreszcie udało mi się go zmusić do wyjawienia tajemnic ich mocy.
Magda nie pytała, jak skłonił Nawiedzającego Sny do współpracy. Szalała wojna. Walczyli o przetrwanie. Każdego dnia w tej walce ginęli ludzie. Śmierć zagrażała niezliczonym niewinnym istnieniom. Na ile się orientowała, D’Harańczycy na pewno byli dobrzy w wydobywaniu z ludzi informacji.
– Ta misja wymagała ode mnie wielu poświęceń – powiedział lord – lecz były konieczne i opłaciły