Fjällbacka. Camilla LackbergЧитать онлайн книгу.
aby pani zrelacjonowała, co pani zobaczyła, gdy ją pani znalazła. Proszę oddać te zeznania asystentowi Hedströmowi.
Wszyscy spojrzeli na Patrika, a on potakująco kiwnął głową. Zaczęli powoli wstawać.
– To straszna tragedia. I jeszcze to dziecko.
Wszyscy zwrócili wzrok na Mellberga.
– Jakie dziecko? – zdziwiła się Birgit, patrząc to na Mellberga, to na Henrika.
– Według lekarza sądowego była w trzecim miesiącu ciąży. To chyba nie jest niespodzianka.
Mellberg uśmiechnął się szeroko i porozumiewawczo mrugnął do Henrika. Patrikowi zrobiło się wstyd za nietaktowne zachowanie szefa.
Henrik zbladł jak ściana. Birgit spojrzała na niego zdziwiona. Erika była jak skamieniała.
– Spodziewaliście się dziecka? Dlaczego nic nam nie powiedzieliście? Boże.
Birgit przycisnęła do ust chusteczkę i rozpłakała się, nie zważając na tusz spływający z rzęs. Henrik objął ją ramieniem. Jego wzrok spotkał się ze spojrzeniem Patrika. Najwyraźniej nie miał pojęcia, że Alexandra spodziewała się dziecka. Natomiast z miny Eriki wynikało, że o tym wiedziała.
– Birgit, porozmawiamy o tym w domu – powiedział Henrik, a potem zwrócił się do Patrika. – Dostarczę panu pisemne sprawozdania dotyczące tamtego piątkowego wieczoru. Potem pewnie pan będzie chciał przesłuchać nas bardziej szczegółowo?
Patrik kiwnął głową i spojrzał pytająco na Erikę.
– Henriku, zaraz przyjdę. Chciałabym jeszcze zamienić kilka słów z Patrikiem. Jesteśmy starymi znajomymi.
Erika zatrzymała się w korytarzu, Henrik poprowadził Birgit do samochodu.
– Co za spotkanie. Nie spodziewałem się – odezwał się Patrik. Stał, kiwając się nerwowo w przód i w tył.
– No właśnie, nie pomyślałam, bo przypomniałabym sobie, że tu pracujesz.
Obracała w palcach pasek torebki i patrzyła na niego, przekrzywiając głowę. Dobrze znał te wszystkie jej gesty.
– Dawno się nie widzieliśmy. Przepraszam, że nie mogłem być na pogrzebie. Jak sobie radzicie z Anną?
Wydała mu się nagle, mimo wysokiego wzrostu, taka malutka. Musiał się powstrzymać, żeby jej nie pogłaskać po policzku.
– Jakoś. Anna zaraz po pogrzebie pojechała do domu, a ja zostałam i od kilku tygodni próbuję porządkować dom. Trudna sprawa.
– Słyszałem, że denatkę znalazła jakaś kobieta z Fjällbacki, ale pojęcia nie miałem, że to ty. To musiało być okropne. W dodatku przyjaźniłyście się w dzieciństwie.
– Tak, chyba nigdy nie zapomnę tego widoku. Przynajmniej teraz tak mi się wydaje. Słuchaj, muszę lecieć, czekają na mnie w samochodzie. Może byśmy się spotkali? Zostaję jeszcze jakiś czas we Fjällbace.
Ruszyła już do wyjścia.
– Może kolacja w sobotę? U mnie, o ósmej? Adres znajdziesz w książce telefonicznej.
– Bardzo chętnie. To do soboty.
Erika wyszła tyłem.
Zniknęła. Ku uciesze kolegów Patrik zaimprowizował na korytarzu indiański taniec radości, a potem nagle uświadomił sobie, że czeka go wielkie sprzątanie, by dom prezentował się jak należy. Od czasu gdy Karin go zostawiła, nie miał siły na żadne domowe porządki.
Patrik i Erika znali się od dziecka, ich matki przyjaźniły się od dzieciństwa, były dla siebie jak siostry. Często bawili się razem, kiedy byli mali, a w późniejszych latach Erika stała się pierwszą wielką miłością Patrika. Był nawet gotów wierzyć, że urodził się już zakochany w Erice. Uczucie to było dla niego czymś oczywistym, ona z kolei przyjmowała je jak coś naturalnego i nawet nie dostrzegała jego psiego oddania. Dopiero po jej wyjeździe do Göteborga Patrik zrozumiał, że trzeba pożegnać się z marzeniami. Oczywiście potem kochał się w innych, a kiedy żenił się z Karin, był nawet przekonany, że dożyje z nią późnej starości. Mimo to gdzieś z tyłu głowy zawsze kołatała mu się myśl o Erice. Czasem ta myśl była nieobecna przez wiele miesięcy, a czasem wracała po kilka razy dziennie.
Niestety sterta papierów w jego pokoju nie zmalała, gdy był na spotkaniu u Mellberga. Westchnął ciężko, siadając za biurkiem, i sięgnął po pierwszy z brzegu. Praca była na tyle rutynowa, że mógł przy okazji planować sobotnią kolację. Na razie wiedział tylko, co poda na deser. Erika zawsze uwielbiała lody.
Anders obudził się ze wstrętnym posmakiem w ustach. Musiała być niezła zabawa. Kumple przyszli wczoraj po południu, pili aż do rana. Chodziło mu po głowie, że wieczorem chyba była policja. Chciał usiąść, ale pokój zawirował mu przed oczami, i postanowił poleżeć jeszcze przez chwilę.
Piekła go prawa ręka. Uniósł ją wysoko, żeby spojrzeć. Na mocno pokaleczonych knykciach było pełno zaschniętej krwi. Cholera, musiało być ostro, dlatego przyjechały gliny. Przypominało mu się coraz więcej. Kumple zaczęli gadać o samobójstwie, potem któryś zaczął pieprzyć o Alex. Że zarozumiała suka, że cipa, co się kurwi, ale tylko z bogaczami. Anders przypomniał sobie, że z wściekłości aż mu pociemniało w oczach, gdy bez opamiętania walił tamtego. Wprawdzie sam ją wyzywał, kiedy był wściekły, że go zdradziła. Ale to nie to samo. Tamci jej nie znali. Tylko on miał prawo ją osądzać.
Zadzwonił telefon. Nie chciało mu się rozmawiać, ale w końcu uznał, że mniej go będzie kosztowało podniesienie słuchawki niż znoszenie wwiercania się w mózg tego dzwonka.
– Anders, słucham – wybełkotał.
– Mówi mama. Jak się czujesz?
– Do dupy. – Anders usiadł na podłodze, opierając się o ścianę. – Która godzina?
– Dochodzi czwarta po południu. Obudziłam cię?
– Nie, skąd. – Głowa wydawała mu się nieproporcjonalnie ciężka. Cały czas opadała mu na kolana.
– Byłam na zakupach, słyszałam, co ludzie mówią. Powinieneś wiedzieć. Słuchasz mnie?
– Cholera, jestem przecież.
– Podobno Alex nie popełniła samobójstwa. Została zamordowana. Chciałam, żebyś wiedział.
Milczenie.
– Halo, Anders? Słyszysz?
– No pewnie. Co ty mówisz? Alex została… zamordowana?
– Tak ludzie mówią. Wynika z tego, że Birgit była dziś w komisariacie w Tanumshede i tam jej to powiedzieli.
– O kurczę! Matka, słuchaj, mam trochę spraw. Potem się zdzwonimy.
– Anders? Anders?
Już odłożył słuchawkę.
Dowlókł się z trudem pod prysznic, ubrał. Połknął dwa paracetamole i powoli zaczynał się czuć jak człowiek. Kusiła go stojąca w kuchni butelka wódki, ale oparł się. Musi być trzeźwy. Względnie trzeźwy.
Znów zadzwonił telefon. Nie odebrał go. Z szafki w przedpokoju wziął książkę telefoniczną. Znalazł potrzebny numer i wybrał go drżącymi palcami. Musiał długo czekać, zanim słuchawka została podniesiona.
– Cześć, mówi Anders. Nie odkładaj słuchawki! Musimy pogadać.
– Słuchaj, nie mam wyboru.
– Będę za kwadrans. Tylko żebyś był w domu, słyszysz?
– Gówno