Fjällbacka. Camilla LackbergЧитать онлайн книгу.
odpowiedzi. Pora jechać do domu.
Pogrzeb był piękny, pełen dostojeństwa. Na nabożeństwo żałobne nie przyszło zbyt dużo ludzi. Większość nie znała Alexandry, a ci, co się zjawili, przyszli głównie z ciekawości. Z przodu siedzieli krewni i przyjaciele zmarłej. Oprócz rodziców i Henrika Erika rozpoznała jeszcze Francine, obok której siedział wysoki jasnowłosy mężczyzna. Domyśliła się, że to jej mąż. Przyjaciele też nie przybyli zbyt licznie. Zmieścili się w dwóch rzędach ławek, co potwierdzało wyobrażenie o Alex, jakie wyrobiła sobie Erika. Zapewne miała mnóstwo znajomych, ale przyjaciół niewielu. Tu i ówdzie siedziało kilku ciekawskich.
Erika usiadła na chórze. Birgit zauważyła ją przed kościołem i zaprosiła, aby usiadła razem z nimi, ale Erika bardzo uprzejmie odmówiła. Uznała, że byłoby to nadużyciem, gdyby usiadła wśród krewnych i przyjaciół, bo Alex stała się jej obca.
Kręciła się w niewygodnej ławce. Przez całe dzieciństwo razem z Anną musiały co niedziela chodzić do kościoła. Długie kazania i psalmy o trudnych melodiach, nie do powtórzenia, były dla dzieci potwornie nudne i dla zabicia czasu Erika wymyślała różne historyjki i bajki, przeważnie o smokach i księżniczkach. Nie przelała ich nigdy na papier. Z czasem, po gwałtownych protestach w okresie dojrzewania, zaczęła bywać w kościele coraz rzadziej, a jeśli już przyszła, wymyślała opowiadania bardziej romantyczne. Zakrawało na ironię, że dzięki wymuszonym wizytom w kościele wybrała taki, a nie inny zawód.
Nie odnalazła w sobie wiary i kościół był dla niej tylko pięknym, przesiąkniętym tradycją budynkiem. Nie obudziły w niej potrzeby wiary kazania wysłuchane w dzieciństwie, mówiące nazbyt często o piekle i grzechu. Brak w nich było radosnej wiary w Boga, o której słyszała, ale z którą nigdy się nie zetknęła. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Przed ołtarzem stoi kobieta w ornacie. Nie mówi o wiecznym potępieniu, lecz o blasku płynącym z góry, o nadziei i miłości. Erika żałowała, że właśnie takiego obrazu Boga nie pokazano jej w dzieciństwie.
Ze swego miejsca na chórze Erika zobaczyła młodą kobietę siedzącą w pierwszej ławce koło Birgit. Birgit trzymała ją kurczowo za rękę, czasem kładła jej głowę na ramieniu. Erika domyśliła się, że to Julia, młodsza siostra Alex. Siedziała za daleko, by widzieć jej rysy, ale zauważyła, że Julia wzdraga się pod dotykiem ze strony Birgit. Za każdym razem, gdy chwytała ją za rękę, Julia ją cofała, a matka albo udawała, że tego nie widzi, albo rzeczywiście z powodu emocji nie dostrzegała.
Promienie słońca sączyły się przez wysokie witrażowe okna. Erika poczuła ból w krzyżu od siedzenia na twardej, niewygodnej ławce. Uroczystość na szczęście dobiegła końca. Przez chwilę patrzyła z góry na powoli wychodzących z kościoła ludzi.
Słońce świeciło jasno na bezchmurnym niebie. Było to niemal nie do zniesienia. Niewielki orszak ludzi schodził z pagórka, kierując się na cmentarz, do grobu, w którym miała spocząć Alex.
Aż do pogrzebu własnych rodziców Erika nigdy nie zastanawiała się, jak można wykopać grób zimą, gdy ziemia jest zamarznięta. Teraz już wiedziała, że należało ziemię podgrzać – tyle, żeby dało się wykopać grób na jedną lub więcej trumien.
Idąc do miejsca, gdzie miała spocząć Alex, Erika minęła grób swoich rodziców. Ponieważ szła na końcu, mogła się na chwilę zatrzymać. Odgarnęła śnieg, który zebrał się na nagrobku, rzuciła jeszcze jedno spojrzenie i pośpieszyła do grupki ludzi, która przystanęła kawałek dalej. Przy grobie byli już tylko bliscy i przyjaciele Alex. Erika wahała się, czy podejść, ale w końcu postanowiła, że odprowadzi Alex na miejsce ostatniego spoczynku.
Henrik stał na przodzie z rękami wsuniętymi głęboko w kieszenie palta i spuszczoną głową, ze wzrokiem utkwionym w trumnę. Pokrywało ją coraz więcej kwiatów. Najwięcej było czerwonych róż.
Erika była ciekawa, czy rozgląda się, zastanawiając się, czy ojciec dziecka jest wśród obecnych.
Kiedy spuszczano trumnę, Birgit zaczęła szlochać. Karl-Erik zacisnął zęby. Oczy miał suche. Skupił się na podtrzymywaniu Birgit, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Julia stała o kilka kroków od nich. Henrik trafnie opisał ją jako brzydkie kaczątko. W odróżnieniu od starszej siostry miała ciemne, krótko obcięte włosy, a raczej strąki, bo trudno byłoby mówić o fryzurze. Miała grube rysy i głęboko osadzone oczy patrzące spod przydługiej grzywki. Była nieumalowana, cera nosiła ślady trądziku z okresu pokwitania. Przy Julii Birgit wydawała się jeszcze drobniejsza i bardziej krucha. Młodsza córka była od niej co najmniej dziesięć centymetrów wyższa. Sylwetkę miała ciężką i bezkształtną. Erika z pewną fascynacją obserwowała burzę uczuć na twarzy Julii. Ból walczył z wściekłością. Żadnych łez. Jako jedyna nie położyła kwiatów na trumnie, a po zakończeniu uroczystości odwróciła się i odeszła w kierunku kościoła.
Erika była ciekawa wzajemnych relacji sióstr. Stałe porównywanie musiało być dla Julii niełatwe. Źle na tym wychodziła. Teraz, oddalając się od grupki stojącej przy grobie, całą postawą wyrażała poczucie odrzucenia. Szła z głową wciśniętą w wysoko uniesione ramiona.
Henrik stanął koło Eriki.
– Po pogrzebie organizujemy małe spotkanie, żeby uczcić pamięć Alex. Byłoby nam miło, gdyby pani przyszła.
– Sama nie wiem – odparła Erika.
– Może jednak, chociaż na chwilę.
Erika wahała się.
– No dobrze. Gdzie to będzie? U Ulli?
– Nie, po rozważeniu wszystkich za i przeciw postanowiliśmy, że jednak spotkamy się w domu Birgit i Karla-Erika. Mimo tego, co się tam zdarzyło. Wiem, że Alex kochała ten dom. Mamy stamtąd wiele miłych wspomnień, dlatego to najlepsze miejsce, by ją uczcić. Chociaż rozumiem, że dla pani może to być trudne. Wspomnienie ostatnich odwiedzin na pewno nie należy do przyjemnych.
Erika zarumieniła się na myśl o prawdziwie ostatnich odwiedzinach i odwróciła wzrok.
– Będzie dobrze.
Erika przyjechała swoim samochodem i – jak poprzednim razem – postawiła go na parkingu za szkołą. Dom był pełen ludzi. Przez chwilę zastanawiała się nawet, czy nie zawrócić. Nim zdążyła się zdecydować, było już za późno. Podszedł Henrik i pomógł jej zdjąć kurtkę.
Przy stole, na którym urządzono bufet, panował tłok. Erika nałożyła sobie spory kawałek kanapkowego tortu z krewetkami i stanęła w kącie, obserwując towarzystwo.
Jak na tę okoliczność atmosfera była wyjątkowo pogodna, ale wyczuwało się pewne napięcie. Erika widziała po twarzach gości, że narzucili sobie niefrasobliwość, która niczym maska skrywała rozmyślania o przyczynach śmierci Alex.
Przebiegła wzrokiem po twarzach obecnych. Birgit siedziała w rogu kanapy, ocierając łzy chusteczką. Karl-Erik stał za nią. Jedną rękę nieporadnie położył na jej ramieniu, a w drugiej trzymał talerzyk z tortem. Henrik sunął przez pokój, przechodząc gładko od jednych gości do następnych, podając rękę i dziękując za kondolencje, namawiając na kawę i ciasto. Doskonały gospodarz w każdym calu. Równie dobrze mogłoby to być przyjęcie koktajlowe, a nie stypa po pogrzebie żony. Tylko głęboki oddech przed podejściem do kolejnej grupki zdradzał, że sporo go to kosztuje.
Jedyną osobą, która zachowywała się inaczej, była Julia. Z podciągniętą nogą zasiadła na parapecie werandy i utkwiła wzrok w morzu. Ktokolwiek podchodził, by złożyć wyrazy współczucia czy po prostu powiedzieć coś miłego, musiał odejść z kwitkiem. Ignorowała wszelkie próby nawiązania