Fjällbacka. Camilla LackbergЧитать онлайн книгу.
Chcesz jeszcze wina?
– Poproszę. – Erika rozejrzała się po kuchni. – Bardzo tu ładnie u ciebie. Sam urządzałeś?
– Niestety nie mogę przypisać sobie tej zasługi. To Karin. Niezła była w te klocki.
– A co się stało z Karin?
– Zwyczajna historia. Dziewczyna poznaje piosenkarza w kusym żakieciku, zakochuje się, rozwodzi z mężem i wprowadza do piosenkarza.
– Żartujesz!
– Niestety nie. Nie dość, że zostałem porzucony, to jeszcze dla Leifa Larssona, najpopularniejszego piosenkarza w okręgu, stale otoczonego fankami, z najpiękniejszą plerezą na całym zachodnim wybrzeżu. Z takim facetem, w mokasynach z frędzlami, nie miałem szans.
Erika zrobiła wielkie oczy.
Patrik uśmiechnął się.
– Trochę to podkolorowałem, ale tak mniej więcej przedstawia się ta sytuacja.
– Przecież to okropne! Musiało ci być ciężko.
– Długo się nad sobą użalałem, ale już jest okej. Jeszcze nie jest całkiem dobrze, ale okej.
Erika zmieniła temat.
– Ta informacja o ciąży to prawdziwa bomba.
Spojrzała badawczo na Patrika, który odniósł wrażenie, że coś jeszcze się kryje pod tym pozornie niewinnym stwierdzeniem.
– Tak, wygląda na to, że nie podzieliła się tą dobrą wiadomością z mężem.
Patrik czekał na ciąg dalszy. Po chwili Erika zaczęła mówić dalej spokojnie, ale z wahaniem.
– Według jej przyjaciółki ojcem dziecka nie był Henrik.
Patrik zmarszczył brwi i gwizdnął, ale nadal się nie odzywał, w nadziei, że Erika powie coś więcej.
– Francine powiedziała, że Alex spotykała się z kimś we Fjällbace i w tym celu przyjeżdżała tu w każdy weekend. Według Francine Alex nie chciała mieć dzieci z Henrikiem, ale z tym mężczyzną sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Nie posiadała się z radości, że będzie miała dziecko. Dlatego Francine należała do tych, którzy twierdzili, że nie może być mowy o samobójstwie. Mówiła, że Alex po raz pierwszy w życiu czuła się szczęśliwa.
– Czy ona wie, kim jest ten mężczyzna?
– Nie. Alex zatrzymała to dla siebie.
– I co, mąż zgadzał się, żeby Alex co tydzień jeździła bez niego do Fjällbacki? Wiedział, że się z kimś spotyka?
Patrik wypił następny łyk wina. Zrobiło mu się gorąco, ale nie umiałby powiedzieć, czy to skutek wina, czy obecności Eriki.
– Zdaje się, że to było bardzo szczególne małżeństwo. Spotkałam się z Henrikiem w Göteborgu i odniosłam wrażenie, że ich życie biegło równoległymi torami, które nieczęsto się przecinały. Zresztą trudno mi oceniać, co wiedział, a czego nie wiedział. To człowiek o kamiennej twarzy. Cokolwiek wie albo czuje, zachowuje dla siebie.
– Tacy ludzie bywają jak hermetycznie zamykane garnki. Zbiera się w nich para, zbiera, aż pewnego dnia następuje wybuch. Jak myślisz, mogło tak być? Lekceważony małżonek miał dość i zabił niewierną żonę? – gdybał Patrik.
– Nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia. Wiesz co, Patrik, napijmy się wina, może nawet więcej, niżby wypadało, i pogadajmy o wszystkim i o niczym, byle nie o morderstwach i nagłej, niespodziewanej śmierci.
Patrik z przyjemnością się zgodził i podniósł kieliszek.
Przenieśli się na kanapę i resztę wieczoru spędzili na rozmowie. Erika opowiedziała o swoim życiu, zmartwieniu związanym z domem i żałobie po śmierci rodziców. On opowiedział jej, że czuł gniew po rozwodzie, który odebrał jako porażkę, o tym, jaki był zdołowany, że ma zaczynać wszystko od nowa akurat wtedy, gdy już był gotów wziąć na siebie odpowiedzialność za rodzinę i dzieci. Gdy uwierzył, że zestarzeją się we dwoje.
Przyjemnie było też milczeć z Eriką. Kilka razy musiał się powstrzymywać, by jej nie pocałować. Nie zrobił tego. Właściwy moment minął.
3
Patrzył, jak ją wynoszą. Chciało mu się krzyczeć, rzucić się na przykryte ciało. Zatrzymać na zawsze.
Teraz nie ma jej naprawdę. Obcy ludzie będą grzebać w jej ciele. Nikt nie dostrzeże jej piękna.
Dla nich to tylko ciało. Numer, bez życia, bez ognia.
Lewą ręką potarł prawą. Jeszcze wczoraj głaskał jej ramię. Tulił jej dłoń do swego policzka, czuł chłód jej skóry.
Dziś nie czuje nic. Jej nie ma.
Migotały niebieskie światła kogutów radiowozów i karetek. Ludzie szybko wchodzili i wychodzili. Po co się śpieszyć? Przecież i tak jest za późno.
Nikt go nie widział. Nie zauważył. Dla innych zawsze był niezauważalny.
Nie szkodzi. Ona go zauważała. Zawsze. Spoglądała swoimi niebieskimi oczami, a on czuł się dostrzeżony.
Nic nie zostało. Walka skończona. Stał pośród zgliszcz i patrzył, jak wynoszą jego życie, przykryte żółtym szpitalnym kocem. Na końcu drogi nie będzie wyboru. Zawsze był tego świadom, teraz ta chwila nadeszła. Tęsknił za nią. Otworzył dla niej ramiona.
Jej już nie było.
Nelly była wyraźnie zdziwiona telefonem Eriki. Przez chwilę Erika pomyślała nawet, że może zrobiła z igły widły. Nie da się jednak zaprzeczyć, że pojawienie się Nelly na spotkaniu po pogrzebie Alex było dziwne. Podobnie jak to, że rozmawiała prawie wyłącznie z Julią. Wprawdzie do czasu wyprowadzki Carlgrenów do Göteborga Karl-Erik pracował u Fabiana Lorentza jako szef administracji, ale o ile wiedziała, nie utrzymywali prywatnych stosunków. Pod względem towarzyskim Carlgrenowie nie dorastali do Lorentzów.
Erika została wprowadzona do pięknego salonu z cudownym widokiem na port i otwierający się za wyspami horyzont. W taki dzień jak ten, gdy słońce odbija się na zaśnieżonym lodzie, zimowy pejzaż w niczym nie ustępował letniemu.
Usiadły na eleganckich sofach. Na srebrnej tacy podano maleńkie tartinki – nadzwyczaj smaczne. Erika pilnowała się, żeby nie jeść za dużo i nie wyjść na osobę pozbawioną manier. Nelly zjadła tylko jedną jedyną tartinkę. Prawdopodobnie w obawie przed najmniejszą fałdką tłuszczu na kościstej figurze.
Nelly była uprzejma, ale rozmowa się nie kleiła. W przerwach między zdaniami rozlegało się tylko równomierne tykanie zegara i siorbanie gorącej herbaty. Mówiły o obojętnych sprawach, jak ucieczka młodych z Fjällbacki, bezrobocie i przykre zjawisko wykupywania na coraz większą skalę starych domostw przez turystów, którzy je przebudowują na domy letniskowe. Nelly opowiadała o dawnych czasach, gdy przyjechała do Fjällbacki jako młoda mężatka. Erika słuchała uważnie, od czasu do czasu zadając pytanie.
Krążyły wokół tematu, który wcześniej czy później musiał wypłynąć.
Wreszcie Erika zebrała się na odwagę.
– Okoliczności naszego poprzedniego spotkania były niestety przykre.
– Rzeczywiście, co za tragedia. Taka młoda kobieta.
– Nie wiedziałam, że zna się pani tak dobrze z rodziną Carlgrenów.
– Karl-Erik pracował u nas wiele lat, tak więc spotykaliśmy się z jego rodziną przy wielu