W Trójkącie Beskidzkim. Hanna GreńЧитать онлайн книгу.
podobne zdarzenie. – Co z sekcją? Wiadomo już coś o czasie zgonu? Jakieś informacje o śladach?
– Jeden cios ostrym narzędziem, mógł to być nóż lub sztylet o dosyć wąskim, długim ostrzu. Brak śladów gwałtu – wyrecytował Szot. – Tyle dowiedziałem się przez telefon, dokumenty jak zwykle dotrą później. Czas zgonu między ósmą a dziesiątą wieczorem, a ponieważ wiemy dokładnie, że o dwudziestej pięćdziesiąt dwie jeszcze żyła, trochę nam to zawęża przedział czasowy. Aha, na ubraniu Bielawy znaleziono nienależący do niej włos, prócz tego brak odcisków palców i śladów biologicznych.
– Czyli jednak coś mamy. Miejmy nadzieję, że włos został wyrwany razem z cebulką, a nie obcięty, inaczej nic z tego nie będzie. Oddaliście do badania?
– Oczywiście, lecz nie podejrzewam, żeby to był włos sprawcy. Należy do kobiety.
– A ty co, potrafisz wzrokiem ustalić DNA?
– Aż tak to nie, ale jest za długi jak na mężczyznę.
– Zlituj się, Michał! Nie widziałeś nigdy faceta z długimi włosami?
– Widziałem – przyznał niechętnie. – Tylko że tak jakoś mi się skojarzył z kobietą, sam nie wiem dlaczego.
– A gdyby nawet, to co? Uważasz, że kobiety nie zabijają?
– Może bym tak i pomyślał, gdybym cię nie znał – odgryzł się Szot. – Nie ma ku temu żadnych racjonalnych przesłanek, ale mam takie wewnętrzne przekonanie, że sprawcą jest mężczyzna.
– Szczerze mówiąc, ja też. Poza tym zastanawia mnie brak majtek. Myślę, że zabrał je zabójca, a nie sądzę, by kobieta chciała mieć pamiątkę w postaci cudzej bielizny. Mam zamiar jeszcze raz obejrzeć nagranie z kamery, może uda mi się dostrzec tam kogoś zachowującego się w sposób odbiegający od normy. Przedtem skupiłam się tylko na Podżorskim i nie zwracałam uwagi na innych ludzi.
– Popatrzę razem z tobą – zaoferował się Szot. – Nie ma sensu, żebyśmy obaj z Ryśkiem tracili czas na grzebanie w systemie. Bardziej przydam się tutaj.
– Masz rację – przyznała Benita. – Po dłuższym czasie takiego bezustannego wgapiania się w ekran wzrok przestaje rejestrować cokolwiek i w końcu człowiek zaczyna oglądać całkowicie bezmyślnie.
Gdy Forman wyszedł, usiedli wygodnie i Benita włączyła komputer. Przeglądali nagranie minuta po minucie, od czasu do czasu rzucając jakiś komentarz.
– Spójrz na tego faceta – powiedziała nagle i włączyła pauzę. – On wszedł do lokalu tuż za Bielawą, a teraz pojawił się zaraz po jej wyjściu, całkiem tak, jakby ją obserwował.
– Rzeczywiście. Puść dalej, zobaczymy, czy za nią pójdzie. Ma ciemne włosy spięte w kucyk, więc może to on.
Michał pochylił się do przodu i wbił wzrok w ekran, a Benita ponownie uruchomiła nagranie. Postać Katarzyny drgnęła. Kobieta ruszyła w stronę parkingu, tuż za nią w tym samym kierunku poszedł Aleksander Podżorski. Młody człowiek, który wyszedł z lokalu kilka chwil po nich, również udał się w stronę parkingu i po chwili zniknął z ekranu.
– No to mamy kolejnego faceta, którego tożsamość należy ustalić – westchnęła Benita. – Mam nadzieję, że nasza praca przyniesie lepsze efekty niż w przypadku Aleksa.
– Aleks! No, no, no! Więc Forman miał rację, nazywając wasze spotkanie randką!
– Nie masz nic ciekawszego do roboty? – warknęła, zła na siebie, że nie zastanowiła się nad tym, co i do kogo mówi. – Skoro masz czas na rozmyślanie o moim życiu osobistym, to z pewnością znajdziesz też chwilę na zidentyfikowanie tego gostka.
– Nie bądź mściwą zołzą! – jęknął żałośnie Szot. – Mam dzisiaj ważną randkę, nie mogę zostać po godzinach.
– Zapomniałeś, że pracujesz w policji? My nie mamy godzin pracy. U nas to się nazywa służba. Bierz się do roboty, spręż się, to na pewno zdążysz.
– A co ty będziesz robić?
– Bo ja wiem? – Udała, że się zastanawia. – Może pogram sobie w Farmę? Muszę nakarmić zwierzęta, inaczej zeżrą mi całe plony.
Widząc rozżalony wzrok kolegi, roześmiała się i klepnęła go w ramię.
– Tylko się nie rozpłacz! Żartowałam, ty ponuraku. Pojadę jeszcze raz do tego pubu i porozmawiam z panią Beatką. Ona jest bardzo spostrzegawcza i może nam dostarczyć cennych informacji. Powinnam niedługo wrócić, ale nigdy nic nie wiadomo. Może wydarzyć się coś nieprzewidzianego i będę musiała jeszcze gdzieś pojechać. Gdybym nie dojechała do trzeciej, daj znać, co ustaliłeś, a potem idź sobie na tę swoją randkę. Za nic w świecie nie chciałabym być odpowiedzialna za twoje niepowodzenia w życiu miłosnym. − Niech przynajmniej jednemu z nas się uda, dopowiedziała w myślach. – Jeszcze jedno. Bądź tak dobry i wezwij mi na jutro szanownego inżyniera Bielawę. Mam ochotę porozmawiać sobie z tym kochającym mężusiem.
– Przed chwilą mówiłaś, że go skreślasz, bo ma alibi – przypomniał.
– Nic podobnego – uśmiechnęła się złośliwie. – Teoretycznie mógł kogoś wynająć, prawda? Zamierzam odrobinkę podnieść mu ciśnienie, to wszystko.
– Ależ pani komisarz, jak tak można! – zgorszył się obłudnie. – Mogę w tym uczestniczyć? – Spojrzał prosząco. – Strasznie chciałbym zobaczyć, jak się będzie pocił!
Pani Beatka doskonale pamiętała młodego człowieka z długimi włosami związanymi w kucyk, głównie dlatego, że nie pierwszy raz gościł w ich lokalu. Widywała go od dłuższego czasu. Przychodził zawsze wieczorem około ósmej, wypijał dwa piwa i wychodził. Zauważyła, że ukradkiem obserwował innych klientów.
– Ma na imię Jonasz – oznajmiła nagle, zaskakując tym Benitę.
– Skąd pani wie? Przedstawił się?
– Nie, ale kiedyś odebrał telefon właśnie w momencie, gdy podawałam mu piwo. Powiedział wtedy: „Słucham, Jonasz”. Jeszcze nigdy na żywo nie spotkałam faceta o takim imieniu. Dlatego go zapamiętałam.
– Słyszała pani, o czym z tym kimś rozmawiał?
– Wcale nie rozmawiał. Słuchał chwilkę, a potem powiedział coś w sensie, żeby mu nie zawracać głowy, bo akurat znalazł interesujący obiekt. No i od razu się rozłączył. Pamiętam, co mówił, bo to było takie dziwne. Normalnie faceci mówią inaczej. – Kelnerka pokiwała głową dla podkreślenia swojego spostrzeżenia. – Że spotkali super laskę czy fajną dupę, albo coś w tym stylu, a on wyskoczył z interesującym obiektem, całkiem tak, jakby obserwował UFO.
– Kiedy to było?
Beatka zastanawiała się długą chwilę, wreszcie uśmiechnęła się przepraszająco.
– Nie pamiętam dokładnie. Myślę, że jakieś trzy tygodnie temu, ale nie jestem pewna.
– Domyśla się pani, o kim mógł wtedy mówić? Czy mogła to być ta zamordowana kobieta?
– Chyba nie. Wie pani, tu raczej przychodzą sami młodzi ludzie.
Herrera pomyślała, że Katarzyna Bielawa była od niej młodsza o dwa lata, a jednak Beatka nie zaliczyła jej do grona młodych ludzi. Kim więc jest trzydziestoczteroletnia policjantka? Skazanym na wyginięcie reliktem?
– Kogo ma pani na myśli?
– Uczniów i studentów. Mają tutaj dość blisko, no i odpowiada im atmosfera lokalu. Szef od początku nastawił się na młodą klientelę, stąd taki luzacki wystrój. Udało mu się, prawie zawsze mamy pełny lokal. Osoby starsze, takie jak ta kobieta i