Эротические рассказы

Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba. Фэнни ФлэггЧитать онлайн книгу.

Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba - Фэнни Флэгг


Скачать книгу
rzekłszy, Ida teatralnym gestem otworzyła drzwi, cofnęła się i zawołała:

      – TA-DAM!

      Verbena Wheeler rozpuszcza wieści

11:25

      Verbena była tak zdenerwowana po telefonie od męża, Merle’a, że zaczęła wydzwaniać do każdego, kto przyszedł jej na myśl, chcąc podzielić się informacją o śmierci Elner. Zaczęła od Cathy Calvert, ale linia była zajęta. Wystukała numer Luthera Griggsa, przyjaciela Elner, bo przecież on chciałby wiedzieć jak najszybciej. Nikt nie odebrał. Ponownie zadzwoniła do redakcji – wciąż było zajęte. Sfrustrowana, siedziała i myślała, do kogo jeszcze zadzwonić. Podniosła słuchawkę, żeby zatelefonować do ulubionej rozgłośni Elner. Wiedziała, że chcieliby wiedzieć.

      Z biegiem lat w okolicy ubywało farm, więc prowadzony przez Buda i Jaya poranny program dla rolników w radiu WDOT powoli przemienił się w wiadomości o pogodzie i informacje dla kierowców dojeżdżających do pracy w większych miastach. Pomimo tych zmian Elner pozostała wierną słuchaczką programu i regularnie dzwoniła do radia. Bud i Jay mieli dzięki niej mnóstwo zabawy. Elner zawsze brała udział w konkursie „Pytanie dnia” i częstokroć jej odpowiedzi stanowiły najlepszą część programu. Kiedy nikt nie odpowiedział prawidłowo, nagroda trafiała do niej. Ponieważ jednym z ich sponsorów było PETCO, miała mnóstwo karmy dla Sonny’ego.

      Bud, który od jedenastej do dwunastej prowadził program „Kupię, sprzedam, zamienię”, odebrał telefon od Verbeny w czasie przerwy na reklamy.

      Parę minut później wygłosił oświadczenie na antenie.

      – Moi drodzy, przed chwilą dostałem strasznie smutny telefon z Elmwood Springs. Z przykrością zawiadamiamy, że dzisiaj rano zmarła nasza serdeczna przyjaciółka Elner Shimfissle. Była wyjątkową kobietą, jedną z naszych ulubionych słuchaczek, które dzwoniły do WDOT, i będzie nam jej brakowało… Nie znam terminu pogrzebu, ale podamy tę informację, gdy tylko się dowiemy. Dobra, zobaczmy, co mamy dalej… Rowena Snite z Centralii mówi, że ma męską aktówkę z inicjałami B.S., którą chętnie zamieni na stare numery… „Rękodzieła dla Początkujących” lub damski zegarek. A teraz wiadomość od Valerie Girard z Grupy Kręgarzy.

***

      W tym czasie Luther Griggs, ubrany w białą koszulkę i czapkę baseballową, jechał osiemnastokołową ciężarówką drogą międzystanową numer 90, rozpoczynając sześciodniową wyprawę do Seattle. Jadł śniadanie, popijając solone orzeszki coca-colą, gdy usłyszał wiadomości w radio. Natychmiast zjechał na pobocze i zgasił silnik. Wiadomość go ogłuszyła. Jego przyjaźń z osiemdziesięcioletnią staruszką mogła wydawać się nieprawdopodobna, ale Panna Elner była dla niego najbliższą osobą na świecie. Ledwie wczoraj wieczorem radził się jej, czy wrócić do dawnej dziewczyny, która według niego była za chuda. Elner powiedziała, żeby jakoś się z nią zszedł.

      Gdy tak siedział, przygnębiony tragicznymi wieściami, rozbolało go gardło i zrobiło mu się niedobrze. Nie chciał jechać do Seattle, chciał zawrócić na najbliższy parking dla ciężarówek, zdobyć trochę trawki, kupić skrzynkę piwa i zalać się w trupa, ale obiecał Pannie Elner, że z tym skończy. Poza tym wiózł ładunek produktów, które mogły się zepsuć. Co ważniejsze, Panna Elner chciałaby, żeby jechał dalej. Żyrowała mu kredyt, żeby mógł kupić ciężarówkę i miał dobrze płatny zawód. Myśl, że mógłby ją zawieść, skłoniła go do podjęcia jazdy.

      Gdy oddalił się od miasta i dotarł do zjazdu na drogę do Kansas City, musiał powstrzymać się z całej siły przed skręceniem. Co on teraz pocznie? Jego najlepsza przyjaciółka odeszła.

***

      Przyjaźń Elner Shimfissle z Lutherem Griggsem, potężnie zbudowanym, wysokim na prawie dwa metry kierowcą ciężarówki, zaczęła się w wielce niezwykły sposób. Tamtego dnia, dwadzieścia osiem lat temu, ośmioletni Luther przechodził obok jej domu, gdy wybiegła na werandę i zawołała słodko:

      – Halo… chłopczyku… chodź tu na minutkę.

      Luther zatrzymał się, popatrzył na nią i przypomniał sobie, że ten sam babsztyl parę dni temu poczęstował go tą ohydną krówką.

      – Podejdź tu, skarbie.

      – Nie, nie podejdę. Pani nie jest moją matką, nie muszę się pani słuchać.

      – Wiem, że nie musisz, ale chcę coś ci dać.

      – Nie chcę cukierków, tamten był niedobry – odparł, krzywiąc się.

      – To nie cukierki, tylko prezent. Jeśli nie przyjdziesz, to go nie dostaniesz.

      – A co to takiego?

      – Nie powiem, ale na pewno ci się spodoba. Będziesz żałował, jeśli po niego nie przyjdziesz.

      Luther zmrużył oczy, zachodząc w głowę, co ta stara knuje. Był bardzo podejrzliwy wobec ludzi, którzy okazywali mu życzliwość. Rzucał kamieniami w jej głupiego kota, może więc chciała go zwabić, żeby mu przylać. Obojętne, o co jej chodziło, wolał nie ryzykować.

      – Pani kłamie! – krzyknął. – Nic mi pani nie da!

      – Dam.

      – No to co to takiego?

      – Moja sprawa wiedzieć, a twoja się dowiedzieć.

      – Skąd pani to ma?

      – Ze sklepu.

      – Z jakiego sklepu?

      – Nie powiem, ale kupiłam to specjalnie dla ciebie. Chyba nie chcesz, żebym dała to komuś innemu, prawda?

      – Mam to w nosie. Nie obchodzi mnie, co pani zrobi.

      – Ha… ty decydujesz, jeśli chcesz dostać prezent, przyjdź tu po niego, a jeśli nie, to nie, jest mi wszystko jedno. – Elner wróciła do domu i zamknęła drzwi.

      Luther usiadł na krawężniku przed domem Merle’a i Verbeny i próbował wykombinować, o co jej chodziło. Tego dnia nie wrócił pod jej dom.

      Parę dni później Elner wyjrzała przez okno i zobaczyła, że chłopiec kręci się po ulicy, kopiąc kamyki. Ciekawe, pomyślała, ile czasu zajmie mu podjęcie decyzji. Jakieś trzy dni później, gdy wyszła po gazetę, Luther stał na jej podwórku.

      – Wciąż pani ma ten głupi prezent?

      – Możliwe, a co?

      – Tak tylko się zastanawiałem.

      – Wciąż go mam, ale jeśli nie przestaniesz używać brzydkich słów, to chyba ci go nie dam. Musisz grzecznie poprosić.

      Wróciła do domu i czekała. Po jakichś dziesięciu minutach usłyszała ciche pukanie do drzwi. Na siłę powstrzymała się od śmiechu. Bezwstydnie przekupiła ośmiolatka, ale w czym lepsze byłoby życie dorosłego, gdyby nie umiał przechytrzyć dziecka? Poza tym naprawdę miała dla niego śliczny prezent. Jakiś czas temu poczęstowała go cukierkiem na przeczyszczenie i natychmiast tego pożałowała. Od tej pory codziennie się modliła, żeby Bóg jej wybaczył.

      W owym czasie była na niego bardzo zła, bo rzucał kamieniami w biednego starego Sonny’ego, trafił go w głowę i omal nie zabił. Odegrała się na chłopcu, ale zaraz potem ogarnęły ją wyrzuty sumienia i postanowiła wynagrodzić mu krzywdę. Podarowała Lutherowi wielki czerwony latawiec, który kupiła w sklepie dla hobbystów, i razem puszczali go na polu za jej domem. Gdy Macky zapytał, dlaczego wybrała akurat latawiec, odparła: „Chłopiec zawsze wbija wzrok w ziemię, więc chciałam, żeby dla odmiany popatrzył w niebo”.

      Od tej pory Luther wpadał do Elner prawie każdego popołudnia. Była pierwszą osobą, która dała mu prezent


Скачать книгу
Яндекс.Метрика