Ostatnia wdowa. Karin SlaughterЧитать онлайн книгу.
radiowozu. Wymiociny zabryzgały wszystko dokoła.
Musiał wytrzeć twarz. – Przepraszam.
Policjant opuścił przednie okna.
Willowi zamykały się oczy. Czuł, że jego ciało chce się poddać.
– Srebrne bmw. Była z nimi Michelle Spivey – powiedział.
– Mich… – policjant otworzył szeroko usta.
– To była jedna grupa. Gliniarze. Wojskowi.
– Cholera, przestał dzwonić. – Policjant odłożył słuchawkę i ponownie wybrał numer. Radiowóz wjechał w pustą uliczkę. Przejechał przez Emory Village. W stronę szpitala biegli ludzie. W Druid Hills mieszkali lekarze, personel szpitala i pracownicy Centrów Kontroli i Prewencji Chorób. Robili to, co zrobili Will i Sara – zmierzali na miejsce katastrofy najszybciej, jak to możliwe.
Will spojrzał na zegarek. Zamazane cyfry tańczyły mu przed oczami.
Wiele wysiłku kosztowało go skupienie wzroku i odczytanie godziny. Godzina 14:06.
– Nareszcie – wymamrotał policjant. – Tu trzydwadziewięć-dziewięć–cztery.
Willowi ciężar spadł z serca. Policjant w końcu uzyskał połączenie.
– Muszę rozmawiać z dowódcą. Aresztowałem jednego z podejrzanych o wywołanie wybuchu. Mam szczegóły dotyczące…
– S…s…srebrne bmw – zaczął Will. Język mu się plątał. – T…t…trzej po…podejrzani. Uprowadzili dwie ko… – urwał. Głos wiązł mu w gardle. Głowa nie chciała trzymać się prosto. – Amanda Wagner. Zawiadomcie ją, że oni… mają Sarę. Powiedzcie jej… – Musiał zamknąć oczy. Słońce go oślepiało. – Powiedzcie jej, że schrzaniłem sprawę.
Ciężkie powieki Willa uniosły się nieco. W tej samej chwili tysiące igieł wwierciły mu się w źrenice. Z kącików oczu pociekły łzy, gdy siłą woli starał się zachować przytomność. Nie dotknęła go ani chwilowa dezorientacja, ani amnezja. Dokładnie pamiętał, co się stało, i wiedział, gdzie jest.
Gdy przerzucił nogi przez krawędź szpitalnego łóżka, omal nie runął jak długi na podłogę.
– Spokojnie. – Nate, policjant z radiowozu, ciągle z nim był. – Straciłeś przytomność. Jesteś na ostrym dyżurze.
Will ledwie go słyszał w szpitalnym zgiełku.
– Znaleźli Sarę?
– Jeszcze nie.
– A samochód? – dociekał. – Nie mogą znaleźć samochodu?
– Trwa obława na wielką skalę. Znajdą ją.
Willowi zależało nie tylko na odnalezieniu Sary. Chciał, by odnaleźli ją żywą. Musieli odnaleźć ją żywą.
– Może powinieneś się położyć, stary – powiedział Nate.
Will potarł oczy. Jaskrawe fluorescencyjne światło wywoływało ból. Zorientował się, że siedzi na jednym z dziesiątek łóżek ustawionych po obu stronach holu. Pacjenci krwawili, jęczeli, płakali. Ich twarze pokrywał szary pył. A jednak mimo tej fali odgłosów panował tu niezwykły spokój. Nikt nie krzyczał, nie strzelał, tylko pielęgniarki i lekarze w rutynowym pędzie biegali w tę i z powrotem z tabletami pod pachą. Personel szpitala był na to przygotowany. Prawdziwa panika panowała na ulicach.
– Ilu ludzi zginęło? – zapytał.
– Nie ma jeszcze oficjalnych danych. Może dwudziestu, a może pięćdziesięciu.
Mózg Willa nie był w stanie przyswoić tych liczb. Gdy usłyszał eksplozje, rzucił się na pomoc ocalałym, w jednej sekundzie był gotów na wszystko, byle uratować jak najwięcej ludzi.
Jednak w tej chwili obchodziła go tylko Sara.
– Ewakuują każdy budynek po kolei. Szukają więcej…
Will zsunął się z łóżka. Czekał na ponowny atak nudności albo zawrotów głowy. Ani jedno, ani drugie nie wróciło, ale głowa pulsowała mu w rytm uderzeń serca.
Zacisnął powieki, wziął kilka głębokich oddechów.
– Co z bmw? – zapytał.– Jest w systemie, ale system… – Która godzina?
– Druga trzydzieści osiem.
To oznaczało, że Sara zniknęła ponad pół godziny temu. Głowa opadła mu na piersi. Żołądek wykonywał dzikie harce w jamie brzusznej. Dłonie mu krwawiły od okładania Hurleya, kiedy te zbiry uprowadzały Sarę.
„Mój zięć nigdy by do tego nie dopuścił”.
Jej zięć.
Mąż Sary.
Szef miasta.
Nigdy by do tego nie dopuścił.
– Ej, chcesz wody albo czegoś innego? – zapytał Nate.
Will potarł brodę palcami. Nadal czuł na dłoniach zapach Sary.
– Will! – zawołała Faith, pędząc ku niemu korytarzem. Za nią podążała Amanda, która rozmawiała przez telefon satelitarny.
Miał tak suche gardło, że ledwie wykrztusił pytanie.
– Znalazłaś ją?
– Cały stan jej szuka. – Faith przycisnęła dłoń do jego czoła tym samym gestem, jakim sprawdzała, czy Emma ma gorączkę. – Dobrze się czujesz? Co się stało?
– Pozwoliłem, żeby ją uprowadzili.
Faith znowu dotknęła jego czoła.
– Zatrzymaliśmy się, żeby im pomóc. – Will podał szczegóły wypadku. – Odjechali The By Way. Tam widziałem ją ostatni raz. Nie wiem… – Urwał i zakasłał. Miał wrażenie, że znowu ktoś go okłada po brzuchu. – Nie wiem, dlaczego z nimi pojechała.
– Czemu jesteś taki zgięty?
Zanim zdążył odpowiedzieć, Amanda podniosła mu koszulę. Czerwone i fioletowe plamy zdradzały miejsca uszkodzonych naczyń krwionośnych pod skórą.
– Jezu – szepnęła Faith.
Amanda zwróciła się do Nate’a:
– Może pan odejść. Proszę złożyć meldunek w swoim oddziale. Faith, znajdź lekarza. Powiedz, że Will może mieć krwotok wewnętrzny.
– Ja nie… – Will próbował słabo zaprotestować.
– Przymknij się. – Amanda siłą posadziła go z powrotem na łóż-ku. – Nie mam zamiaru bawić się z tobą w kotka i myszkę. Nie wyślę cię do domu, żebyś mi gdzieś po drodze zniknął. Zatrzymam cię przy sobie. Usłyszysz wszystko, co ja usłyszę, ale pod warunkiem, że zrobisz dokładnie to, co ci powiem.
Will pokiwał głową na znak zgody, ale tylko po to, by Amanda mówiła dalej.
– Po pierwsze musisz to wziąć. To aspiryna. Pomoże na ból głowy.
Will popatrzył na okrągłą tabletkę w jej dłoni. Nienawidził leków.
Amanda przełamała tabletkę na pół.
– Ostatni raz idę na kompromis. Albo przestrzegasz moich zasad, albo nie.
Will wrzucił tabletkę do ust i połknął bez popijania. A potem czekał.
– Dziś rano Michelle Spivey została przyjęta na ostry dyżur – zaczęła Amanda. – Pękł jej wyrostek. Od razu wylądowała na stole operacyjnym. Robert Jacob Hurley przedstawił ją jako swoją żonę, Veronicę Hurley. W chwili przyjęcia pokazał na recepcji