Anioły w czerni. Evan CurrieЧитать онлайн книгу.
maszyn parowych?
– Tak się składa, że co roku odbywają się próby na specjalnym torze pod Londynem – bez namysłu odparł Beckett.
Gracen rzuciła mu zaskoczone spojrzenie.
– Naprawdę?
– O tak, to mała społeczność, ale wciąż aktywna – potwierdził. – Dorastałem w pobliskiej dzielnicy i czasami przychodziłem popatrzeć, jak pociągi ścigają się z czasem. Rzecz jasna na słonych równinach w Stanach mają wyścigi samochodów parowych, ale to już zupełnie inny zbiór rekordów.
Gracen zaśmiała się lekko, kręcąc głową.
– Może więc to wcale nie koniec ery, tylko przejście na inny bieg. Widzę komandora Michaelsa, jak za trzydzieści lat udziela cywilom konsultacji przy próbach pobicia jego własnych rekordów.
– Oby tylko nie tego ostatniego, bardzo proszę – odparł Beckett.
– Przynajmniej nie w ziemskiej atmosferze, chociaż przy zastosowaniu systemów masy przeciwnej osiągi platformy „AA” były bliższe mojej granicy komfortu.
– Zgadzam się.
– Cóż, poinformuj komandorów i porucznik, że raporty mają znaleźć się na moim biurku tak szybko, jak to możliwe – powiedziała Gracen, prostując się. – Produkcja myśliwców musi ruszyć pełną parą jak najprędzej.
– Tak jest – potwierdził komodor, po czym rozejrzał się, czy nikogo nie ma w pobliżu. – Pani admirał?
– Tak, komodorze?
– Jakie są szanse, że Imperium niedługo spróbuje kolejnej zagrywki?
Gracen pokręciła głową.
– Byłabym absolutnie zszokowana, gdyby jeszcze nie ruszyli z kolejnym planem.
Beckett przytaknął z namysłem.
– Rozumiem. Tego właśnie się obawiałem.
– Z tego samego powodu, jeśli rozbiórka myśliwca komandora nie wykaże żadnych nieoczekiwanych problemów, kieruję system do pełnej produkcji – oświadczyła Gracen. – Potrzebujemy rozwiązań i dysponujemy silnym poparciem politycznym, zarówno na Ziemi, jak i ze strony Priminae. Przepycham wszystko, co tylko jestem w stanie, i to jak najprędzej.
– Ciekawe czasy – odparł komodor zmęczonym głosem. – Ale miło dla odmiany zobaczyć, jak sprawy nabierają tempa. Przez jakiś czas po wojnie widziałem tylko tyle, że świat pełznie znów na stare tory. Może tym razem uda się nam tego uniknąć?
– Ci, którzy nie znają historii, są skazani, aby ją powtórzyć – zadeklamowała Gracen cynicznym tonem. – A ci, którzy znają? Skazani są na to, by patrzeć, jak wszyscy wokół ją powtarzają, gdy sami próbują jakoś utrzymać ten bajzel w jednym kawałku, jak my. A zatem nie, wątpię, żebyśmy mogli uniknąć powtórki z historii, ale może uda się nam ją odwlec dla kolejnego pokolenia.
– Teraz, przy tych nowych terapiach przedłużających życie? – spytał żartobliwie Beckett.
– Daj mi kilka dziesięcioleci, a spakuję się do własnego statku i znajdę sobie jakąś cichą planetkę dziesięć tysięcy lat świetlnych stąd, taką w sam raz na emeryturę – odparła Gracen. – Do tego czasu mam jednak robotę do wykonania. I ty też.
– Tak jest, pani admirał.
Rozdział 2
Stolica Imperium
Świat Garisk
– Lordzie Mich!
Jesan zatrzymał się w pół obrotu, ledwie zaszczycając spojrzeniem zbliżającą się osobę.
– Nie mogę już nazywać się lordem.
Odwrócił się, chcąc odejść, jednak kobieta dogoniła go i szła obok.
– Proszę o wybaczenie, komandorze floty – odrzekła. – Nie powiadomiono mnie o twej stracie.
– Posiedzenie rady odbyło się ledwie kilka dni temu – stwierdził. – Pewnie informacje nie zdążyły się jeszcze rozejść.
– To ciekawe – rzuciła, a coś w jej tonie przykuło jego uwagę.
– Dlaczego? – spytał Jesan, przyglądając się jej teraz wystarczająco długo, by zwrócić uwagę na rangę. – Komandorze floty.
– Komandor Helena Birch, komandorze Mich. – Obdarzyła go krótkim skinieniem głowy. – Po prostu wydaje mi się interesujące, że Jej Cesarska Mość nie wspomniała o pozbawieniu pana tytułu w moich rozkazach.
Jesan niemal zgubił rytm marszu. Nazwisko kobiety nic mu nie mówiło, a do tego komandor floty nie powinien otrzymywać rozkazów bezpośrednio od Jej Cesarskiej Wysokości. Dowódca wojskowy bez tytułu dostawałby rozkazy od szlachcica równej lub wyższej rangi wojskowej.
– Musi pani być z Ósmej – stwierdził w końcu, nie widział bowiem innej możliwości.
– Na to wygląda, prawda? – Birch odpowiedziała pytaniem, z ledwie zauważalnym uśmiechem. – Chcę z panem pomówić na temat pańskich doświadczeń z Przysiężnymi i ich nowymi sojusznikami.
– Jej Wysokość zobowiązała mnie, bym służył w tej sprawie pomocą. – Jesan zaprosił ją gestem. – Jesteśmy blisko mojego biura, chyba że woli pani wybrać inne miejsce.
– Pańskie biuro będzie w sam raz.
Jesan skinął głową i postąpił naprzód, prowadząc rozmówczynię do swojego nowo przydzielonego – i znacznie skromniejszego niż poprzednie – biura.
Gabinet komandora Micha
Helena Birch obserwowała mężczyznę, który, choć wpadł w otchłań niełaski, jakimś sposobem zdołał zawisnąć nad przepaścią. Niewielu było w stanie przetrwać taki upadek.
A jeszcze mniej było takich, którym udało się zachować dowództwo, choć czekające go w najbliższej przyszłości zadanie nie wyglądało przyjemnie.
Czytała teczkę Micha po tym, jak cesarzowa wydała jej rozkazy, i wcale nie kłamała, mówiąc, że nie wiedziała o utracie tytułu. Jej Wysokość nie wspomniała o tej zmianie, nie zapisano jej też w jego aktach, a jednak gdy rozejrzała się po biurze, zauważyła, że nie jest to lokum godne szlachcica.
Kuriozalne.
– Co chciałaby pani wiedzieć? – spytał Mich znużonym głosem, siadając za starym, wysłużonym biurkiem, upstrzonym mozaiką wgnieceń i rys. Gestem wskazał jej równie pokiereszowane krzesło.
– Czytałam pańską analizę wrogiego uzbrojenia. – Helena od razu przeszła do rzeczy. – Dane zawierają jednak liczne luki.
– Mnie to pani mówi? W tym właśnie problem. Nasze dane wywiadowcze na temat Przysiężnych są przestarzałe o dziesięć tysięcy lat. Przyznaję, w odniesieniu do nich samych nie jest to duży problem, ale ich sojusznicy? Nie wiemy o nich absolutnie niczego.
Helena pokręciła głową, powstrzymując się przed rozpoczęciem tyrady.
Fakt, że Imperium nie poświęcało czasu na odpowiednie – a właściwie jakiekolwiek – przygotowanie wywiadowcze, stanowił jej zdaniem odwieczny problem. Choć grupy takie jak Ósma Flota miały swoje miejsce, zarówno w strukturach wojskowych, jak i rządowych, niewielu zawracało sobie głowę gromadzonymi informacjami. Jeszcze mniej zadawało sobie trud poinformowania ludzi z wywiadu o swoich planach, by mogli zdobyć dla nich potencjalnie użyteczne