Głód. Graham MastertonЧитать онлайн книгу.
coś głupiego na temat senatora i Delli, ale w porę ugryzł się w język.
– Czy mam oddzwonić do tego Hardesty’ego? – zapytał.
– Tak, zrób to. I to natychmiast. Kilka lat temu popełniłem błąd; był taki skandal, którego ty nie jesteś w stanie pamiętać. Pamiętałem wówczas o ważnych ludziach, a zapomniałem o maluczkich. Drogo mnie to kosztowało. Jeśli nie będziesz na siebie uważał, to właśnie maluczcy cię zniszczą, pamiętaj, Peter.
Peter zapisał jeszcze dwie linijki w notesie i odezwał się:
– W porządku, senatorze. Przykro mi, że panu przeszkodziłem. Może spotkajmy się później i zreasumujmy sytuację.
– W porządku, zgoda. Ale pamiętaj, na miłość boską, działaj tak, żeby nie wywołać hałasu. Dopóki forsa nie znajdzie się w naszym banku, balansujemy na linie. Rozumiesz mnie?
Peter spojrzał nagle na czerwone światełko antypodsłuchowe zainstalowane przy telefonie. Świeciło się.
– Tak, senatorze – powiedział szorstko.
Odłożył słuchawkę i w tym samym momencie Karen Fortunoff odłożyła swoją. Po kilku krótkich sekundach usłyszała brzęczyk i na telefonie zapaliła się lampka sygnalizująca, że łączy się z nią Peter.
– Tak, panie Kaiser?
– Karen? Połącz mnie z jeszcze jednym numerem. Z moją matką.
– Teraz, panie Kaiser?
– Teraz, Karen. Jeśli nie masz nic przeciwko temu.
Karen wykręciła znany jej numer z Wellington Hotel i przez dłuższą chwilę czekała, aż ktoś podniesie słuchawkę. W końcu usłyszała:
– Mieszkanie pani Kaiser. Kto mówi?
– Pani Kaiser, łączę z pani synem. Proszę się nie rozłączać.
Przełączyła rozmowę na biuro Petera, lecz znów nie odłożyła swojej słuchawki i podsłuchiwała.
– Mama? – usłyszała Petera.
– Co się stało, mój drogi? Właśnie jest u mnie pani Kroger na herbatce.
– Mamo, to bardzo ważne. Chcę, żebyś mnie uważnie wysłuchała i następnie zrobiła wszystko to, o co cię poproszę.
– Peter, mój drogi, na Boga, co się stało? Twój głos brzmi tak tajemniczo…
– Posłuchaj, mamo, być może zachowuję się tajemniczo, ale to, co ci teraz powiem, rzeczywiście jest tajemnicą. Przynajmniej jak dotąd. Otóż dotarły do mnie poufne informacje, że tej zimy kraj będzie cierpiał bardzo poważne braki żywności.
Pani Kaiser wydawała się zakłopotana.
– Braki żywności? Cóż to za wiadomość? Nigdy nie słyszałam o czymś takim, a poza tym dużo nie jadam. Jestem na diecie.
– Mamo, wiem wszystko o twojej diecie. Jednak mimo diety coś musisz jeść. A zanosi się na to, że w najbliższym czasie nie będzie można kupić prawie nic do jedzenia, z wyjątkiem konserw, mrożonek i prawdopodobnie mięsa.
– Peter, jesteś pewien?
– Gdybym nie był pewien, nie telefonowałbym do ciebie. A teraz posłuchaj mnie uważnie, dobrze, i przestań zadawać pytania. Chcę, żebyś zadzwoniła do pana Parkera z supermarketu w Connecticut, tak, właśnie tego pana Parkera, i żebyś zapytała go, ile pieniędzy chce za całą żywność, jaka właśnie znajduje się w jego sklepie. Tak, mamo, wszystko, co jest w sklepie. Puszki, mrożonki, przekąski, wszystko. Wszystko z wyjątkiem zabawek i papierosów. Tak. Gdy uzgodnisz z nim cenę, powiesz mu, żeby zapakował wszystko na ciężarówkę i pojechał do domu w Lichfield. Tam niech weźmie klucz od pani Lodge i złoży wszystko w piwnicy. Powiedz mu, żeby sprzedał nam jeszcze kilka zamrażarek do tego. Zrób wszystko, żeby się upewnić, iż cały towar leży bezpiecznie w naszym domu. To wszystko, mamo.
Nastąpiła długa cisza, którą przerwała w końcu matka Petera.
– Mój drogi, czy ty się dobrze czujesz? Czy nie masz przypadkiem podwyższonej temperatury?
– Mamo! – warknął Peter. – Zrób wszystko, co ci kazałem. To może być sprawa życia i śmierci. Twojego życia, twojej śmierci!
– Peter, nie jestem przekonana…
– To, czy jesteś przekonana, czy nie, nie ma żadnego znaczenia. Ważne jest jedynie to, co się w rzeczywistości dzieje, mamo. W ciągu ostatnich dwóch dni zgniło sześćdziesiąt procent pszenicy w Kansas. Zgniła trzecia część soi i kukurydzy w Iowa, zaatakowana przez tę samą odmianę wirusa, na którego nie ma na razie antidotum. Na Florydzie gniją pomidory, w Kalifornii gniją winogrona, ziemniaki w Idaho zamieniają się w brązowe gówno… Cały ten przeklęty kraj nawiedzi wkrótce największa w historii klęska głodu!
– Cóż, mój drogi, słyszałam o tej przykrej sprawie z pszenicą. Dzisiaj mówiono o tym we wszystkich dziennikach. Ale nikt nie wspominał o ziemniakach czy pomidorach. Prawdę mówiąc, nie przepadam za nimi…
– Mamo! – jęknął Peter bezsilnym głosem.
– No, już dobrze, mój drogi. Zadzwonię do pana Parkera. Jestem pewna, że pomyśli, iż zwariowałam. Czy mam powiedzieć mu, żeby natychmiast uzupełnił sklep ze względu na spodziewane braki?
– Nic nikomu nie mów. Chcę, żebyś zadzwoniła do pana Parkera dlatego, bo on nie wie, że pracuję dla senatora Jonesa. Bardzo ważne jest, żebyś nie wywołała paniki, bo w przeciwnym wypadku pogorszysz sytuację – wszyscy nagle zaczną się śpieszyć do sklepów.
– Rozumiem, mój drogi. Czy mogę powiedzieć o tym pani Kroger?
– Nie, nie mów nikomu. Później jeszcze do ciebie zadzwonię.
Peter rzucił słuchawkę, a Karen, zagryzając wargi, delikatnie odłożyła na miejsce swoją. Nie potrafiła wprost uwierzyć, że to, co przed chwilą usłyszała, nie jest jedynie snem. Przecież w kraju tak wielkim jak Stany Zjednoczone, z wolną prasą i potężną telewizją, ktoś musiałby już się zorientować, co się dzieje, i zaalarmować ludzi. Czyżby ktoś taki jak senator Jones był w stanie sam jeden uciszyć z taką łatwością wszystkie mass media? Na razie zdawało się, że nikt nie jest niczym przejęty – jakby wszyscy reporterzy, politycy, eksperci rządowi przyjmowali wszystko, co im opowiadał senator Jones, jak dogmaty wiary, jeśli tylko opowieści te były podawane odpowiednio przekonującym językiem. Nawet prezydent przecież zaakceptował twierdzenie Shearsona Jonesa, że problem wkrótce zostanie rozwiązany i że nie należy spodziewać się żadnych poważnych braków.
Światełko na telefonie Karen rozbłysło znowu. Podniosła słuchawkę i zapytała:
– Tak?
– Karen, bardzo cię proszę, spróbuj połączyć mnie z panem Edem Hardestym na South Burlington Farm, niedaleko Wichita.
– Tak, panie Kaiser. Proszę jednak chwileczkę poczekać. Mam przedtem inny ważny telefon do wykonania.
– Dobrze. Tylko żeby to nie trwało za długo.
– Nie, panie Kaiser.
Karen wcisnęła guziczek łączący ją z centralą miejską i przez chwilę wsłuchiwała się w monotonny ton sygnału. Potem wykręciła numer. Połączenie uzyskała niemal natychmiast.
– Mamo – powiedziała. – Mówi Karen. Tak, to naprawdę ja. Wiem. Ale proszę cię, mamo, muszę powiedzieć ci coś naprawdę ważnego.
ROZDZIAŁ VIII
Nad South Burlington Farm powoli zachodziło słońce. Ed, Willard i Dyson Kane stali zanurzeni po pas w pszenicy i paląc w milczeniu papierosy, obserwowali z ponurymi minami gnijące zboże i unoszący się leniwie