Dziedzictwo. Graham MastertonЧитать онлайн книгу.
się. Przynajmniej nic na to nie wskazywało. Jednakże sposób, w jaki światło słoneczne oświetlało twarz człowieka-węża, nasunął mi niepokojące podejrzenie, że mebel jednak lekko zmienił pozycję.
Oblizałem wargi. Nie mogę pozwolić, żeby ten cholerny przedmiot zaczął się do mnie dobierać. To jest krzesło, prawda? Nawiedzone przez duchy, to prawda, ale krzesło i nic więcej.
Uwijając się szybko, przewlekłem nylonową linę pod poręczami, po czym mocno zacisnąłem. Następnie omotałem ją wokół ręki i zacząłem ciągnąć mebel po dywanie biblioteki ku drzwiom. W połowie drogi do kuchni zatrzymałem się. Starałem się uspokoić oddech. Starłem z czoła pot. Krzesło było znów tak nieprawdopodobnie ciężkie, że ledwie mogłem je ruszyć. Za każdym razem, kiedy chwytałem sznur i ciągnąłem, czułem się, jak gdyby zakończone szponami nogi tkwiły w podłodze niczym wmurowane. Zauważyłem, że drogę przesuwających się nóg krzesła znaczyły na dywanie dwie głębokie rysy.
Kiedy wreszcie dotarłem do tylnych drzwi, Sara właśnie schodziła na dół z Jonathanem. Twarz miała bladą i napiętą, ale zmusiła się do krótkiego uśmiechu.
– Cześć, tato! – zawołał Jonathan. – Co robisz?
– A jak myślisz? Wywalam z domu to przeklęte krzesło!
– Ricky – upomniała mnie Sara.
Przestałem na chwilę ciągnąć i znów wytarłem czoło grzbietem ręki.
– Po prostu próbuję wynieść to strasznie ciężkie krzesło na podwórze – poprawiłem się. – Zamierzam załadować je do furgonu, a potem zabierzemy je na przejażdżkę.
Jonathan przesunął palcem po rzeźbionym drewnie na boku krzesła i popatrzył w zamyśleniu.
– Jonathanie! – ostrzegłem go. – Nie chcę, żebyś go dotykał, rozumiesz? Wolałbym, żebyś już więcej tego nie robił.
– W porządku – stwierdził chłopiec niezwykle zdecydowanym tonem.
– Nie wszystko jest w porządku – odparłem. – Nie chcę, żebyś go dotykał, a to znaczy, żebyś go nie dotykał pod żadnym pozorem. Rozumiesz?
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
– Tak, tatusiu.
Sara wzięła torbę z płatkami Pepperidge Farm i karton mleka, by Jonathan mógł zjeść śniadanie w samochodzie. Po krótkiej szamotaninie z liną i paru ostrych kopnięciach zdołałem przeciągnąć krzesło przez tylne wyjście i dalej wzdłuż ściany domu na podjazd od frontu. Nogi mebla podskakiwały na wybrukowanej ścieżce.
Idący za mną Jonathan popatrzył na drzewa i wykrzyknął:
– Co się stało?! Wszystkie liście opadły. Mamusiu, tu jest jak w Nowej Anglii!
Sara otoczyła go ramieniem i uśmiechnęła się. Nie odpowiedziała.
Reszta mebli, które zostawił Grant, nadal stała na podjeździe, przykryta opadłymi liśćmi. Wyglądała złowieszczo, jak kolekcja nagrobków na cmentarzu. Taki pomnik można by wznieść, aby oznaczyć miejsce wiecznego spoczynku handlarza antykami. Zegar o długiej skrzyni, wysoki i milczący. Sekretarzyk z wygiętym przodem. Biurko z obitym skórą blatem.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.