Эротические рассказы

Zaklinacz. Donato CarrisiЧитать онлайн книгу.

Zaklinacz - Donato Carrisi


Скачать книгу
rysy twarzy i jej kształt. Usta były otwarte w niemym krzyku, jakby coś wyssało z tej mrocznej jamy całe powietrze.

      Wyglądał jak bluźnierczy całun.

      Anneke, Debby, Sabine, Melissa, Caroline… Czy może ta szósta?

      Można było odróżnić oczodoły i głowę wykręconą do tyłu. Ciało nie zostało porzucone, gdy jego tkanki były jeszcze miękkie. Przeciwnie, członki sterczały sztywno, jakby zostało porażone w nagłym zrywie. W tym cielesnym posągu czegoś brakowało. Ręki. Lewej.

      – Dobrze, zaczynamy badanie – powiedział Goran.

      Praca kryminologa polega na stawianiu pytań. Nawet najprostszych i pozornie bez znaczenia. Pytań, na które wszyscy razem powinni starać się znaleźć odpowiedzi. Także w tym przypadku mile widziana była każda opinia.

      – Przede wszystkim zorientowanie ogólne – zaczął. – A więc powiedzcie mi: dlaczego tu jesteśmy?

      – Może ja zacznę – zaoferował się Boris, który stał po stronie kierownicy. – Jesteśmy tu z powodu brakującego dowodu rejestracyjnego.

      – Co o tym myślicie? Czy waszym zdaniem to wystarczające wyjaśnienie? – spytał Goran, patrząc na obecnych.

      – Blokada drogowa – powiedziała Sarah Rosa. – Od czasu zaginięcia dziewczynek wszędzie są ich dziesiątki. To mogło się zdarzyć, no i się zdarzyło… Poszło całkiem dobrze.

      Goran pokręcił głową. Nie wierzył w szczęśliwe przypadki.

      – Dlaczego miałby ryzykować jazdę z tak kompromitującym ładunkiem?

      – Może chciał się go tylko pozbyć? – podsunął Stern. – A może bał się, że siądziemy mu na karku, i próbował odsunąć ślady jak najdalej od siebie.

      – Ja też myślę, że mogło chodzić o próbę zmylenia tropów – zawtórował mu Boris. – Ale mu się nie udało.

      Mila domyślała się, że oni już zdecydowali: Alexander Bermann to Albert. Tylko Goran nie wyglądał na przekonanego.

      – Musimy jeszcze zrozumieć, jakie były jego plany. Na razie mamy trupa w bagażniku. Ale początkowe pytanie brzmiało inaczej i nie mamy jeszcze odpowiedzi: dlaczego tu jesteśmy? Co sprawiło, że stoimy wokół tego samochodu, przed tym ciałem? Od samego początku przyjęliśmy za pewnik, że mamy do czynienia z człowiekiem przebiegłym. Może nawet bardziej niż my. W gruncie rzeczy już kilka razy się z nami bawił, bo zdołał porwać dziewczynki przy stanie wzmożonej czujności… Czy zatem jest do pomyślenia, że zdradził go brak głupiego dowodu rejestracyjnego?

      Wszyscy zamyślili się nad tym spostrzeżeniem.

      Kryminolog odwrócił się do porucznika drogówki, który przez cały czas stał z boku, milczący i blady jak koszula, którą miał pod mundurem.

      – Poruczniku, powiedział nam pan, że Bermann prosił o adwokata, tak?

      – Dokładnie tak.

      – Być może wystarczyłby adwokat z urzędu, bo po zakończeniu tych oględzin będziemy chcieli porozmawiać chwilę z podejrzanym, żeby dać mu okazję do odparcia naszych zarzutów.

      – Życzy pan sobie, żebym wydał dyspozycje?

      Mężczyzna miał nadzieję, że Gavila go odeśle. I Goran zamierzał to zrobić.

      – Prawdopodobnie Bermann zdążył już przygotować własną wersję wypadków. Lepiej wziąć go z zaskoczenia, zanim nauczy się jej na pamięć, i starać się wykazać sprzeczności – dodał Boris.

      – Mam nadzieję, że siedząc w zamknięciu, miał też dość czasu na przeprowadzenie porządnego rachunku sumienia.

      Usłyszawszy słowa porucznika, członkowie zespołu popatrzyli po sobie z niedowierzaniem.

      – Czy to oznacza, że zostawiliście go samego? – zapytał Goran.

      Porucznik miał zakłopotaną minę.

      – Zgodnie z praktyką zamknęliśmy go w celi. Czy to…

      Nie zdążył dokończyć zdania. Boris ruszył pierwszy, jednym susem znalazł się poza barierą, mając tuż za plecami Sterna i Sarah Rosę. Popędzili, zrzucając ochraniacze na buty, żeby się nie pośliznąć.

      Mila, a także młody porucznik drogówki nie pojmowali, co się dzieje. Goran ruszył za tamtymi, rzuciwszy tylko:

      – To ryzykowne, tego więźnia nie powinno się spuszczać z oka!

      Dopiero teraz zarówno Mila, jak i porucznik zrozumieli, na czym polega ryzyko, o którym mówił kryminolog.

      Niebawem cała grupa znalazła się przed drzwiami celi, w której zamknięto podejrzanego. Stojący na straży policjant pospiesznie uchylił osłonę judasza, gdy Boris pokazał mu swoją legitymację. Jednak Alexandra Bermanna nie było widać.

      Wybrał „martwy” kąt celi, pomyślał Goran.

      Podczas gdy strażnik otwierał potężny zamek, porucznik próbował wszystkich uspokoić, a przede wszystkim samego siebie, zapewniając, że zastosowano odpowiednie procedury. Bermannowi odebrano zegarek, pasek od spodni, krawat, a nawet sznurowadła. Nie miał nic, czym mógłby zrobić sobie krzywdę.

      Gdy jednak stalowe drzwi otworzyły się na oścież, okazało się, że policjant był w błędzie.

      Więzień leżał w jednym z kątów celi. W tym „martwym”.

      Zwrócony był plecami do ściany, ręce miał opuszczone na uda, nogi rozłożone. Jego usta były we krwi. Wokół ciała zebrała się ciemna kałuża.

      Sięgnął po najrzadziej używany sposób, aby odebrać sobie życie.

      Alexander Bermann rozszarpał zębami mięśnie na przegubach, aby umrzeć z upływu krwi.

      7

      Mieli odwieźć ją do domu.

      Z tą niewyrażoną głośno obietnicą zabrali ciało dziewczynki do prosektorium.

      Przyrzekli sobie, że pomszczą jej śmierć.

      Po samobójstwie Bermanna trudno było tej obietnicy dotrzymać, ale mimo to zamierzali próbować.

      Dlatego jej ciało znajdowało się tu, w Instytucie Medycyny Sądowej.

      Doktor Chang poprawił przymocowany do sufitu wysięgnik mikrofonu tak, że zawisł pionowo nad stalowym stołem sekcyjnym. Następnie włączył magnetofon.

      Sięgnął najpierw po skalpel i szybkim ruchem przeciągnął po przylepionym do ciała worku, kreśląc bardzo precyzyjną prostą linię. Odłożył narzędzie i delikatnie chwycił palcami krawędzie po obu jej stronach.

      Sala oświetlona była tylko oślepiającym światłem lampy wiszącej nad stołem. Naokoło rozciągała się otchłań mroku. Na skraju tej otchłani stali Goran i Mila. Pozostali członkowie zespołu uznali, że nie muszą brać udziału w tej ceremonii.

      Lekarz sądowy i jego goście mieli na sobie fartuchy, rękawiczki i maseczki zapobiegające zanieczyszczeniu próbek dowodowych.

      Pomagając sobie roztworem soli, Chang zaczął rozciągać powoli krawędzie worka, oddzielając plastik od znajdującego się pod nim ciała, do którego dokładnie przywarł. Robił to powoli i cierpliwie.

      Stopniowo zaczęły się ukazywać szczegóły… Mila ujrzała zieloną sztruksową spódniczkę, białą bluzkę i wełniany sweterek.

      Chang odkrywał stopniowo kolejne fragmenty. Dotarł do tej strony klatki piersiowej, z której brakowało ręki.


Скачать книгу
Яндекс.Метрика