Gwiazda Demonów. B.V. LarsonЧитать онлайн книгу.
ale masz rację. Takich szczegółów nie muszę znać. A jeśli chodzi o te dane…? – Podniosłem kość pamięci i spojrzałem na Kalu.
– Podeszłam do problemu z innej strony, kapitanie – nerwowo podjęła temat. – Bardziej rygorystycznie i naukowo. Zamiast szukać niepasujących elementów i śledzić tropy jak detektyw, wykonałam analizę pierwszego pojawienia się każdej z anomalii i porównywałam wyniki z rejestrem aktywności członków załogi. Uznałam, że zbieżność w czasie ujawni winowajcę, choćby nie wiem jak sprytnie zacierał ślady.
Zamiast usiąść, położyłem dłonie na blacie i nachyliłem się w jej kierunku.
– Do rzeczy! Kto to zrobił?
Kalu oblizała wargi.
– Sakura. Ona jest jedynym możliwym źródłem wszystkich zmian, włamań i sfałszowanych plików.
– Ale nie ma dowodów? Nic namacalnego?
Pokręciła głową.
– Wiem, że to brzmi jak poszlaki, i pewnie pan myśli, że wszystko zmyśliłam, ale każdy może sprawdzić moje metody analizy. Może je potwierdzić Marvin albo Nieustraszony, albo nawet ona. – Ruchem podbródka wskazała Adrienne.
Moja dziewczyna wzięła nośnik.
– Zajmę się tym – powiedziała. – Jeśli wkradł się tu jakiś błąd, znajdę go. A jeśli nie, zyskamy pewność. Do tego czasu proponuję nie podejmować żadnych działań, kapitanie. Za dużo ostatnio bezpodstawnych oskarżeń.
– Zgadzam się – mruknąłem oschle. – Nakręcanie paranoi może nam tylko zaszkodzić. – Nagle rąbnąłem otwartą dłonią w biurko. Na blacie z inteligentnego metalu zostało wgłębienie, które powoli zaczęło się wypełniać. – Powiedziała pani o tym Hansenowi? To dlatego się rozstali?
– Tak i nie – odpowiedziała Kalu, buntowniczo unosząc głowę. – Hansen jest wobec mnie bardziej obiektywny niż którekolwiek z was, kapitanie. Wolałam się upewnić, że zostaną zachowane procedury i że ktoś inny w łańcuchu dowodzenia będzie wiedział, co się dzieje.
Miałem ochotę się na nią wydrzeć, ale po pierwsze była cywilem, a po drugie nie powiedziałem wprost, żeby swoje odkrycia meldowała wyłącznie mnie, więc ściśle rzecz biorąc, nie złamała rozkazu. Mimo wszystko, moim zdaniem to był cios poniżej pasa.
Adrienne niespodziewanie ją wsparła.
– Hansen jest twoim oficerem wykonawczym, kapitanie. Do jego zadań należy dbanie o dyscyplinę załogi.
– Teraz będziesz mnie pouczać o procedurach? – Podniosłem głos. – Hansen nie może być obiektywny, jeśli dowody wskazują na kobietę, z którą sypia! Kiedy mu pani powiedziała?
– Dziś rano. Życzył pan sobie, żebym złożyła raport dzisiaj, więc nie sądziłam, że to problem.
– A zaraz po tym Hansen i Sakura zerwali ze sobą?
– Nie, to się stało wczoraj – powiedziała Adrienne.
Pokręciłem głową. To mi nie pasowało do teorii.
– Dobra, w takim razie zapomnijmy o ich rozstaniu. Co powiedział Hansen?
– Podziękował – odpowiedziała Kalu – i dodał, że zaczeka z reakcją, aż pan się dowie.
To mnie uspokoiło. Hansen i ja miewaliśmy różnice poglądów, ale najwyraźniej w tej kwestii postępował zgodnie z przepisami.
– W porządku. Może pani odejść, doktor Kalu.
Kiedy wyszła, odwróciłem się do Adrienne i westchnąłem.
– Boli mnie głowa.
Adrienne stanęła za mną, aby rozmasować moje spięte mięśnie karku.
– Głowa do góry, stary druhu – powiedziała, przedrzeźniając własny brytyjski akcent. – Sprawdzę wyniki śledztwa Kalu. Jeśli Sakura rzeczywiście jest winna, przyciśniemy ją, aż się przyzna. Choć nadal nie rozumiem, czemu miałaby to wszystko zrobić.
– Ja też nie. Nie mogę w to uwierzyć. Ona jest naszym najważniejszym inżynierem i osobą, bez której może już nigdy nie wrócimy do domu. Jeśli oskarżenia się potwierdzą, nie wyobrażam sobie gorszego scenariusza. Cholera, nie da się skutecznie dowodzić krążownikiem, jeśli człowiek popada w paranoję i nie wie, komu ufać.
– Jest taka rzecz, która zawsze mi pomaga z natłokiem myśli…
Poszła do sypialni i włączyła delikatną muzykę, którą słyszałem przez niedomknięte drzwi.
Zastanowiłem się, czy sabotażystką nie mogła być Adrienne. No cóż, przypadkiem zginęła przeze mnie jej siostra i… Nie, to szaleństwo. Musiałem przestać, żeby nie popaść w obłęd.
Adrienne wysunęła głowę zza drzwi. Zauważyłem, że nie ma na sobie munduru.
– Chodź – powiedziała. – Nie mamy całego dnia.
Uznałem, że jeśli to ona jest zamachowcem, nie istnieje przyjemniejszy sposób na rozstanie się z tym światem. Zerwałem z siebie mundur, jeszcze zanim przekroczyłem próg sypialni.
Gdy już nacieszyliśmy się sobą, wezwano mnie na mostek. Kiedy wszedłem, Hansen wskazał na główny ekran ukazujący zbliżenie złotej sztaby.
– Sztaba? – zapytałem. – Odkryliśmy coś nowego, o czym powinienem wiedzieć?
– Tak, jedna z nich pojawiła się przed kilkoma minutami w pobliżu pierścienia, przez który przylecieliśmy.
– Cholera, więc wyłoniła się za nami?
– Nie do końca. Po prostu się pojawiła, jak to Sztaba.
Podrapałem się po karku.
– A teraz?
Hansen zerknął na boczny wyświetlacz i uniósł rękę.
– Trzy… dwa… jeden… już.
Sztaba zniknęła. Po chwili widok na ekranie przesunął się i znów objął złoty artefakt Pradawnych.
Podszedłem do holowyświetlacza. Odtworzyłem obraz przestrzeni wokół pierścienia, przewijając nagranie do przodu i do tyłu, aż znalazłem to, czego szukałem.
– Kiedy Sztaba się pojawiła, znalazła się w swojej standardowej odległości skoku od pierścienia. Odczekała kilka minut, a potem skoczyła dalej. Ale dokąd leci?
Tak naprawdę nie oczekiwałem odpowiedzi, bo wytyczona na wyświetlaczu trasa prowadziła w pustą przestrzeń.
– Chyba donikąd. Proszę spojrzeć, gdzie znalazła się później.
Przez chwilę regulowałem holowyświetlacz, ale nie mogłem znaleźć Sztaby. To może się wydawać dziwne, ale patrzyliśmy na przeszłość. W końcu światło podróżuje ze stałą prędkością, więc spoglądając na coś bardzo odległego, widzieliśmy tak naprawdę, gdzie dany obiekt znajdował się wcześniej.
W przypadku normalnych jednostek to niewielki problem. Poruszają się wyznaczonym kursem i na podstawie obserwacji da się przewidzieć, gdzie znajdą się za godzinę. Ale jeśli obiekt po prostu przeskakiwał z miejsca na miejsce…? Cóż, to niepokojące. Sztaba mogła wyskoczyć z niebytu tuż obok nas, a my bylibyśmy kompletnie zaskoczeni.
– Jest przy skupisku asteroid, gdzie wydobywaliśmy surowce – podpowiedział Hansen.
– Faktycznie. Ale dlaczego?
Hansen wzruszył ramionami.
– W każdym razie zjawiła się punktualnie. Dziewiętnaście