Punkt zero. Thomas EngerЧитать онлайн книгу.
spytali, czy mogę wziąć dodatkowy nocny dyżur i… nie prosiłabym cię, gdyby to nie było ważne.
Emma spojrzała na gotowy do połowy artykuł w komputerze. Szczerze mówiąc, nie bardzo miała czas, żeby właśnie dzisiaj opiekować się pięciolatką, ale wiedziała, że Irene nie zarabia kokosów jako pielęgniarka. Wynajmowała trzypokojowe mieszkanie w Sagene, a ceny na rynku nieruchomości były tak wysokie, że każdy mógł mieć problem z płaceniem czynszu. Emma proponowała Irene wynajem jednego ze swoich pokojów za symboliczną kwotę, ale chociaż widziała, że ta oferta wydała się Irene kusząca, to jednak siostra była zbyt dumna, by z niej skorzystać.
– Okej, niech będzie – odparła Emma. – Ale może się okazać, że będę musiała trochę popracować.
– Przecież Martine jest do tego przyzwyczajona.
– Powiedzmy. Na pewno przyzwyczaiła się do naleśników, więc dzisiaj w menu też będą naleśniki.
– Tylko nie pozwól jej zjeść zbyt dużo cukru – poprosiła Irene. – Gdyby mogła, utopiłaby naleśniki w cukiernicy.
– Tak jak ty, gdy byłaś mała.
– Wiem. Wciąż to robię.
– Ja też.
Roześmiały się.
– Bardzo ci dziękuję – powiedziała Irene. W jej głosie słychać było zmęczenie. Kolejny nocny dyżur. Brała wszystko, jeśli tylko trafiła się okazja.
– To znaczy, że odbierzesz ją z przedszkola, tak? Czy nie dasz rady?
Emma spojrzała na zegarek. To dawało jej jeszcze kilka godzin spokojnej pracy.
– Odbiorę.
– Wielkie dzięki! Jesteś najlepsza na świecie.
Rozłączyły się. Ruch na schodach zwrócił uwagę Emmy. Podniosła wzrok i ujrzała idącego w jej stronę Alexandra Blixa.
– Dzień dobry – powiedział.
– Dzień dobry – odrzekła zaskoczona.
– Mogę się przysiąść na dwie sekundy?
Wskazał krzesło po przeciwnej stronie stolika.
– Tak, oczywiście – odparła po krótkim wahaniu, przesunęła laptopa do krawędzi blatu i zamknęła klapkę.
Blix usiadł.
– Znaleźliście ją? – spytała.
Potrząsnął przecząco głową.
– Ale znaleźliście jej telefon?
Milczał przez moment, a potem skinął na tak. Jeden kącik ust uniósł się w delikatnym uśmiechu. Był ciekawy, w jaki sposób trafiła na cmentarz i do kościelnego. Kiedy wyjaśniła, jak wpadła na ten trop, policjant potarł lekko swoją brodę z kilkudniowym zarostem.
– Niezła dedukcja – pochwalił.
Przyjęła komplement z uśmiechem.
Blix opowiedział jej, co przywiodło policję na cmentarz. Emma otworzyła laptopa.
– Kto włączył jej telefon? – spytała, zapisując coś w komputerze.
– Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie – odparł. – Ale mogę zdradzić, że naszym zdaniem to nie była Nordstrøm.
– Co jeszcze może pan powiedzieć?
Zawahał się.
Zdjęła palce z klawiatury, jakby chciała zasygnalizować, że nie wykorzysta informacji, które od niego otrzyma.
– Jej telefon został odnaleziony w świeżo wykopanym grobie – powiedział w końcu.
Emma otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
– Ale nie może pani zacytować moich słów – zaznaczył. – Właściwie nie powinno mnie tutaj być. Nie powinniśmy ze sobą rozmawiać, ale jest coś, co…
Przerwał mu dzwonek telefonu. Wyjął komórkę z kieszeni kurtki. Wydał się Emmie rozdrażniony i spięty, gdy przenosił wzrok z niej na telefon. Przez moment wahał się, jakby zamierzał odrzucić połączenie, ale nagle zmienił zdanie.
– Przepraszam – powiedział. – Muszę odebrać.
– Tak, tu Blix.
Emma zajęła się swoim artykułem, czekając, aż śledczy zakończy rozmowę. Zostawiła to, co zdążyła już napisać o źródłach policyjnych, i zmieniła nagłówek.
– Gdzie? – spytał swojego rozmówcę Blix.
Wstał z poważnym wyrazem twarzy. Odwrócił się bokiem do Emmy, ale potem znowu spojrzał w jej stronę.
– Okej – powiedział. – Dzięki. Już jadę.
Rozłączył się, patrząc przed siebie nieobecnym wzrokiem.
– Co się stało? – spytała Emma. Ona również wstała.
– Ja… sam nie wiem – zaczął. Nagle spojrzał jej prosto w oczy. Odniosła wrażenie, że szybko rozważył coś w myślach, po czym odpowiedział: – Nie może pani o tym napisać. Jeszcze nie. Tuż obok domku letniskowego Sonji Nordstrøm znaleziono zwłoki.
Emma opadła na krzesło i otworzyła szeroko usta.
– Czy to ona?
– Za wcześnie na odpowiedź. Muszę już lecieć. Nie wolno pani o tym napisać. O niczym, o czym pani powiedziałem. Okej?
Położył dłoń na oparciu krzesła.
– Muszę mieć pewność, że pani tego nie zrobi – powiedział nieco ostrzejszym tonem.
Skinęła głową, najpierw ostrożnie, a potem z większym przekonaniem.
Blix zniknął na schodach.
Emma przestawiła półmisek z sałatką grecką na sąsiedni stolik. Zwłoki. Obok domku letniskowego Sonji Nordstrøm.
O Boże!
Sprawdziła szybko w Internecie, że domek letniskowy znajduje się na Hvaler. Według Google odległość z Oslo wynosiła sto osiem kilometrów. Samochodem można tam było dotrzeć w godzinę i dwadzieścia dziewięć minut.
Spojrzała na zegarek. Przedszkole zamykano o wpół do piątej. Mogło się udać, ale równie dobrze mogła nie zdążyć odebrać siostrzenicy. Zastanawiała się, czy nie zadzwonić do Irene i nie spytać, czy może pożyczyć jej samochód i czy ktoś inny nie mógłby popilnować Martine, ale wiedziała, że siostra nie ma nikogo, kogo mogłaby poprosić o taką przysługę w ostatniej chwili.
Istniało inne wyjście: Wollan. Emma nie lubiła ani jego, ani sposobu, w jaki pisał artykuły. Często wyciągał pochopne wnioski i przesadzał w opisach, ale Anicie nie spodobałoby się, gdyby szansa na bycie pierwszym serwisem, który poinformuje o śmierci Sonji Nordstrøm, przeszła im koło nosa.
Podniosła telefon i obracała go przez chwilę w dłoni. Dla Wollana prawie wszystko sprowadzało się do klikalności i rankingów. Chętnie pomijał informacje, które czyniły sprawę mniej sensacyjną. Emma nie chciała, żeby Wollan zepsuł coś w sprawie Nordstrøm, ale z szacunku dla Anity musiała podjąć tę decyzję. Wybrała jego numer i w kilku krótkich zdaniach opowiedziała, czego się przed chwilą dowiedziała.
– To znaczy, że Nordstrøm nie żyje? – spytał.
– Tego nie wiemy.
– Ale kto inny mógłby to być? – spytał, nie oczekując odpowiedzi. – Jedziesz tam?
Emma wyjaśniła, dlaczego nie może pojechać do Hvaler.
– Okej, w takim razie ja się tym zajmę.
Zabrzmiało