Punkt zero. Thomas EngerЧитать онлайн книгу.
pod pachą.
– Nie za wcześnie na serfowanie po stronach porno? – spytał i zaśmiał się z własnego żartu.
Blix rzucił okiem na komisarza, po czym wszedł do systemu spraw karnych i uniósł kubek z kawą.
– Dzień dobry, szefie – powiedział, nie mając pewności, czy jego ironiczny ton był dla Fossego czytelny.
– Chciałbym, żebyś zajął się tą nową – oznajmił komisarz bardziej formalnym tonem.
Blix natychmiast podniósł na niego wzrok.
– Ja? – zaprotestował.
– Będzie tu o dziewiątej – rzekł Fosse, zerkając na stos brudnych talerzy piętrzący się na pustym biurku obok Blixa, jakby chciał pokazać, że „ta nowa” właśnie tam będzie siedzieć.
Blix zaczął układać leżące przed nim papiery. Fosse otworzył segregator, który trzymał pod pachą.
– Sofia Kovic, dwadzieścia sześć lat – przeczytał. – W połowie Chorwatka. Pięć lat temu ukończyła z wyróżnieniem szkołę policyjną jako jedna z najlepszych na roku. Dwa lata służyła na Majorstua, a trzy w Krimvakta1.
Blix z wyraźną niechęcią odebrał od Fossego kartkę z danymi osobowymi.
– Wprowadzamy parytet płci czy co? – warknął.
– To jest kandydatka o najlepszych kwalifikacjach – stwierdził komisarz. – Liczę na to, że się nią zaopiekujesz.
Inni śledczy zaczęli zajmować miejsca wokół Blixa.
– I jeszcze jedno – ciągnął Fosse, przewracając kartki w segregatorze. – W czwartek masz zajęcia na strzelnicy.
– W porządku – wymamrotał Blix.
– Nie możesz odwlekać tego w nieskończoność – dodał Fosse. – W przyszłym tygodniu wygasa twoja licencja.
– Powiedziałem w porządku.
Fosse stał przez chwilę i przyglądał mu się bez słowa, po czym odwrócił się i ruszył w stronę swojego przestronnego gabinetu, niknąc w głębi korytarza.
Blix odprowadził go wzrokiem. Pomyślał o tym, jak różnie potoczyły się ich losy po szkole policyjnej. Najpierw koledzy z roku, potem partnerzy z patrolu. A kiedyś również najlepsi przyjaciele.
Nie był w stanie zatrzymać filmu, który wciąż miał przed oczami. Wezwanie do Teisen. Niebieskie światła. Syreny. Wszystko, co później poszło nie tak.
2
Emma Ramm otworzyła drzwi, odstawiła rower w korytarzu i zdjęła buty. Zrobiła kilka pompek, po czym napełniła szklankę wodą. Pijąc, sprawdziła amerykańskie strony o celebrytach, żeby zobaczyć, czy w ciągu nocy wydarzyło się coś godnego uwagi. TMZ2 donosiła o włamaniu do posiadłości Mariah Carey w Bel Air. „People Magazine” pisał o kłótni między Pink a Christiną Aguilerą. Kolejna sprawa, którą mogę wykorzystać, pomyślała Emma. Zanim odłożyła telefon, sprawdziła jeszcze news.no i przekonała się, że jej artykuł o Vendeli Kirsebom3 dobrze prezentował się na pierwszej stronie.
Kolejny dzień z ludźmi, którzy z mniej lub bardziej ważnego powodu stali się sławni.
Jak długo to wytrzymam?, westchnęła.
Wolałaby zająć się czymś porządnym. Czymś, co pozwoliłoby jej się wykazać i udowodnić, że jest zdolną dziennikarką, a nie tylko autorką bloga o celebrytach.
Była ósma.
Wlała w siebie jeszcze jedną szklankę wody i włączyła telewizor, żeby obejrzeć wiadomości. W Kabulu doszło do kolejnego samobójczego zamachu. Wojna gangów w Malmö znowu zebrała śmiertelne żniwo. Według najnowszych danych bezrobocie w Hiszpanii nigdy nie było tak wysokie, jak obecnie. A jeśli wierzyć prognozie pogody, to w stolicy Norwegii zapowiadał się piękny, choć zimny dzień.
W czasie gdy Emma wykonywała ćwiczenia rozciągające, prowadzący program „Dzień dobry, Norwegio” zachęcali widzów do obejrzenia kolejnej dwudziestominutowej porcji lekkostrawnej papki. Jeden z prowadzących, mężczyzna o okrągłej twarzy i sterczących wysoko lokach, siedział przechylony do przodu i kręcił się niespokojnie. Posłał szybkie spojrzenie swojej koleżance, poprawił okulary na nosie i powiedział:
– Moi drodzy, przez kilka następnych minut mieliśmy rozmawiać o tym. – Podniósł książkę, którą Emma natychmiast rozpoznała. Wieczna Jedynka Sonji Nordstrøm. – Ale wygląda na to, że autorka trochę się spóźni. Poranne korki, sami rozumiecie.
Emma uśmiechnęła się. Cała Nordstrøm. Zawsze robiła to, co jej pasowało. Nie bez powodu Anita Grønvold, szefowa Emmy w news.no, nie nazywała Nordstrøm inaczej niż „super bitch”.
– A to oznacza, że jeszcze trochę poczekamy, zanim dowiemy się więcej na temat książki, która wywołała tyle szumu, chociaż nie ukazała się jeszcze na rynku.
Głos zabrała współprowadząca program długowłosa blondynka w nieprzyzwoicie dobrym humorze, jak na tak wczesny poranek.
– Tak, wydanie tej autobiografii było owiane tajemnicą – powiedziała, szukając wzrokiem kamery. – Nie ma wątpliwości, że Sonja Nordstrøm prowadzi niezwykle intensywne życie. Wygrała wszystko, co było do wygrania w… kiedy człowiek uprawia taki sport, jak ona.
Emma prychnęła z pogardą w reakcji na tę oczywistą ignorancję gospodyni programu i ponownie napełniła szklankę wodą.
– Dziś jest absolutnie wyjątkowy dzień w życiu Sonji Nordstrøm – wtrącił drugi prowadzący. – Sonja kończy pięćdziesiąt lat i właśnie z tej okazji jej autobiografia trafia dzisiaj do księgarń.
– Miejmy nadzieję, że wkrótce zaszczyci nas swoją obecnością – zakończyła prezenterka z przesadnie szerokim uśmiechem. – Tymczasem w naszym studiu witamy Pettera Due-Eriksena.
Na kanapie zasiadł otyły pięćdziesięciolatek z mikrofonem przyczepionym do zbyt obcisłej koszuli.
– Jesteś producentem reality show, który budzi mnóstwo emocji. Chodzi oczywiście o „Godnego Zwycięzcę”. Program zmierza ku końcowi. Zostało czworo uczestników, a wieczorem będzie ich już tylko troje.
– Tak i dopiero teraz rozgrywka nabiera rumieńców.
Emma ściszyła dźwięk i zdjęła bluzę. Pisała o tym programie niemal każdego dnia i miała go już serdecznie dość. Właściwie nie było w nim nic nowego. Dziesięcioro uczestników zamkniętych w domu, w którym kamery śledziły każdy ich ruch.
Wzięła do ręki komórkę i zastanawiała się, czy nie spróbować zadzwonić do Nordstrøm, ale odrzuciła ten pomysł. „Super bitch” nigdy nie odbiera, w każdym razie nie tak wcześnie rano. Poza tym za godzinę Emma miała spotkać się z jej wydawcą.
Zdjęła resztę ubrań i poszła do łazienki. I chociaż mieszkała sama, zamknęła drzwi na klucz.
3
Wydawnictwo Soleane mieściło się na Kristian Augusts gate, naprzeciwko Café Amsterdam. Nad wejściem zamiast wielkiego krzykliwego szyldu wisiała jedynie mała tabliczka informująca, że wydawnictwo jest otwarte od dziewiątej.
Emma sprawdziła godzinę na telefonie komórkowym i wysłała szefowi Soleane wiadomość, że zgodnie z umową czeka na niego przed wejściem. Dwie minuty później zjawił się sześćdziesięcioletni blondyn przy kości z egzemplarzem Wiecznej Jedynki w jednej ręce i komórką w drugiej. Amund Zimmer, domyśliła się.
– Emma? – spytał.
Przytaknęła.
– Przepraszam – powiedział, machając telefonem,