Gniew Tiamat. James S.a. CoreyЧитать онлайн книгу.
za mocno. Z bliska zobaczyła, że ma trochę spuchnięte i zaczerwienione oczy. Czyżby płakał?
– Sir – odpowiedział Calvin. – Obudziła się, bo procedura dobiegła końca. Wszystkie skany są czyste, nie ma uszkodzeń mózgu, nie powinno być żadnych niedoborów funkcjonalnych.
– Uszkodzenie mózgu? – wychrypiała Elvi. – Myśleliście o uszkodzeniu mózgu?
Miała obolałe gardło. Fayez chwycił plastikową butelkę z wodą z wystającą słomką i przystawił ją do jej warg. Napiła się łapczywie. Najwyraźniej była spragniona. Dobrze wiedzieć.
– Pojawiły się pewne obawy, że doszło do zahamowania czynności oddechowych – wyjaśnił Fayez, gdy przełykała wodę. – Po prostu chcieliśmy się upewnić.
– To było mało prawdopodobne – dodał Calvin – ale chcieliśmy podjąć wszelkie środki ostrożności.
– Co się stało? – zdołała w końcu powiedzieć Elvi po zaspokojeniu pragnienia.
– Nie powiedziałeś jej? – zapytał Calvina Fayez. – Els, skarbie, miałaś reakcję na…
– Nie – przerwała mu. – To już wiem. Dokąd lecimy? Czuję ciążenie. Lecimy przez wrota?
Kiedy mówiła, Calvin zaczął chować sprzęt medyczny. Wyglądało na to, że cokolwiek się jej stało, leczenie dobiegło końca.
– Tak – potwierdził Fayez. – Jesteśmy obecnie w układzie Tecomy. Kończymy hamowanie.
– Byłam nieprzytomna aż tak długo?
– Potwornie się bałem, Els. Zleciłem pełen zestaw testów, żeby dopilnować, by nic takiego więcej się nie wydarzyło.
– Harmonogram Sagale’a nie…
– Sagale się ze mną zgodził. Mnie to też zaskoczyło. Mam wrażenie, że perspektywa utraty ulubionej biolożki Duartego sprawiła, że zaczął sikać po nogach.
Calvin prychnął na te słowa.
– Już tu skończyłem. Potrzeba państwu jeszcze czegoś?
– Nie – odpowiedziała Elvi. – Tak. Kiedy będę mogła wrócić do pracy.
– Od razu, jeśli czuje się pani dość dobrze.
– Dziękuję, Calvin – odparła Elvi.
Calvin zasalutował jej z uśmiechem.
– Cała przyjemność po mojej stronie, pani major – odpowiedział i wyszedł.
– Może powinnaś odpocząć – zasugerował Fayez. Marszczył czoło.
Elvi się roześmiała. Prawie nigdy się nie marszczył, a jego dziecinna twarz nadawała mu wtedy wygląd obrażonego dziecka.
– Dobrze się czuję – zapewniła. – No dobrze, nie do końca – skorygowała po chwili. – Ale będzie dobrze. To tylko podróż.
– Nie podoba mi się to – skomentował Fayez.
Ujęła go za rękę. Miała lepką skórę, będzie potrzebować prawdziwego prysznica.
– No dobrze, układ Tecoma – powiedziała. – Według sond mamy tu gwiazdę neutronową? – Spróbowała usiąść. Trochę zakręciło się jej w głowie, więc na tym poprzestała.
– Owszem – potwierdził Fayez, wyciągając rękę, by pomóc jej utrzymać pozycję. – Ale wiesz, jest nietypowa.
Zawroty głowy minęły i coraz lepiej udawało się jej skupiać wzrok. Tekst na ekranach z rozmazanych plam stał się literami i cyframi.
– Pomóż mi wstać – poprosiła i opuściła stopy na podłogę.
Fayez objął ją w talii i spróbowała stanąć. Nogi wciąż miała osłabione, ale ciążenie wywoływało wrażenie, że lecą tylko z ćwiercią g czy coś koło tego, więc stanięcie nie było takie trudne. Fayez popatrzył na nią uważnie, a potem zabrał rękę, czekając w gotowości, by ją złapać, gdyby upadła. To nie nastąpiło.
– Będę potrzebowała jakiegoś ubrania – powiedziała.
Fayez kiwnął głową i otworzył pobliską szafkę.
– W jaki sposób nietypowa? – zapytała.
– Układ jest opróżniony – wyjaśnił Fayez, a potem rzucił na pryczę jej mundur i czystą bieliznę. – Olbrzymia, szybko wirująca gwiazda neutronowa, bez żadnych planet, planetoid czy asteroid. Zupełnie nic.
Elvi ściągnęła cienką koszulę noszoną w pryczy zanurzeniowej i ruszyła pod prysznic. Fayez poszedł za nią, niosąc ręcznik. Uderzenie gorącej wody znowu wywołało zawroty głowy, ale parę głębokich oddechów i oparcie się dłonią o ścianę pozwoliło jej uporać się z nimi w kilka sekund. Fayez obserwował ją czujnie, ale gdy się upewnił, że nic jej nie będzie, rozluźnił się.
– Oczyścili też wszystko tam, gdzie zrobili diamentowy kryształ na kopie zapasowe – skomentowała Elvi, zmywając z siebie resztki żelu.
– To coś więcej. Nie chodzi o to, że nie ma żadnych planet. Tam nie ma nic. Żadnych mikrometeorytów, pyłu, latających luzem protonów. Próżnia tam jest tak pusta, jak to tylko możliwe.
– To… No dobrze, dziwne. – Elvi wyłączyła wodę, a Fayez rzucił jej ręcznik. – No wiesz, czy to w ogóle możliwe?
– Nie, chyba że jest tam coś, co pilnuje czystości. Wciąż jesteśmy w Drodze Mlecznej, co jakiś czas powinny tam przylatywać różne śmieci. A to znaczy, że nie tylko układ został wysprzątany, ale też coś aktywnie utrzymuje go w tym stanie. I – posłuchaj – te wrota są pięć razy dalej od gwiazdy niż wszelkie inne. Na dodatek powyżej płaszczyzny ekliptyki. Dziewięćdziesiąt stopni. I w ogóle nie będę zaczynał o samej gwieździe.
– Co jest nie tak z gwiazdą?
– Jest olbrzymia. No wiesz, tak bardzo masywna, że w zasadzie wystarczyłoby na nią splunąć, żeby zmieniła się w czarną dziurę.
– W takim razie dobrze, że nikt w okolicy nie pluje.
– Prawda? Okazuje się, że gwiazdy neutronowe nie są ciekawe do oglądania. O ile nie potrafisz widzieć pól magnetycznych, są… zwyczajne. To znaczy… materia o największej możliwej gęstości, siły tak potężne, by zerwać czasoprzestrzeń? Jasne. I do tego świeci jak cholera, ale spodziewałem się jakichś pokazów świetlnych czy czegoś takiego, a to wygląda jak każde inne słońce, tylko mniejsze i jakby rozzłoszczone. Wiruje do tego na tyle szybko, by wylądować w zakresie pulsarów. Jesteśmy dość daleko, by uniknąć najgorszych zaburzeń magnetycznych.
Odetchnęła głęboko. Słyszała niepokój w jego głosie i wiedziała, co znaczy.
– Nic mi nie jest – zapewniła.
– Nieprawda. Mogłaś umrzeć.
– Ale nie umarłam. A teraz już nic mi nie będzie.
– Dobrze.
Elvi skończyła się wycierać i wepchnęła ręcznik do recyklera. Fayez wyciągnął z szafki słoiczek maści i zaczął ją wcierać czubkami palców w jej krótkie, gęste loki. Cudownie było czuć, jak masuje jej głowę. Elvi pomyślała, że jeśli znajdzie się mężczyznę, który czerpie przyjemność z pomagania w unikaniu wyschniętej skóry na głowie, należy go zatrzymać.
– Jeśli chcesz, możesz to robić cały dzień – rzuciła.
– Gdybyśmy mieli cały dzień, przesunąłbym uwagę trochę niżej – odpowiedział z uśmiechem. – Ale za jakieś dwie godziny wyłączymy ciąg, a nie wierzę, żebyś chciała czekać choćby chwilę przed