Эротические рассказы

Perwersyjna miłość. Kuszący duet. Tom 2. Laurelin PaigeЧитать онлайн книгу.

Perwersyjna miłość. Kuszący duet. Tom 2 - Laurelin Paige


Скачать книгу
mnie na wskroś.

      Niezależnie od powodu i tak już to powiedziałam. Prawda wyszła na jaw. Nie mogłam tego cofnąć.

      Milczał przez minutę, a ja wyobraziłam sobie, że rozsiada się wygodniej w tym skórzanym fotelu, że wyciąga nogi i opiera je o otomanę w gabinecie, którego nigdy nie widziałam. Musiał mieć w mieszkaniu tego typu miejsce. Miejsce, w którym czuł się zupełnie komfortowo. Jeden z wielu pokojów Donovana, których nigdy nie widziałam.

      Wciąż się nie odzywał, ale to nie była niezręczna cisza, bo miałam wrażenie, że jest pełna emocji.

      A potem zapytał:

      – Pamiętasz, jak złożyłaś podanie o ten staż w BellCorp w trakcie ostatniego roku studiów?

      Oczywiście, że pamiętałam, tylko skąd on o tym wiedział?

      Ach, no tak. Przecież wiedział o mnie wszystko.

      To mnie irytowało, głównie dlatego, że nie miałam pojęcia, co o mnie wiedział, a czego nie, a nie dlatego, że mi to przeszkadzało. Tak naprawdę nie miałam nic do ukrycia. Poza tym czasami wkurzało mnie to, że przez niego moje wybory wydawały się głupie i nic nieznaczące.

      – Chodzi ci o studia w tej „małej szkółce”, do której chodziłam po tym, jak nie chciano mnie ponownie przyjąć na Harvard? O tym mówisz? – zapytałam dosadnie.

      – Tak, Sabrino, byłem kutasem. Dbajmy o to, żebyśmy o tym nie zapomnieli.

      – Ja nie zapomnę – odparłam. To było dla mnie niewielkie zwycięstwo, ale tym razem to ja byłam z siebie zadowolona.

      – A czy teraz możemy porozmawiać o tym stażu?

      – Nie dostałam się tam.

      I byłam z tego powodu słusznie niezadowolona. BellCorp było gigantem w branży finansowej i zawsze przyznawali staż najlepszemu studentowi ostatniego roku magisterki, czyli mnie. Ale jakimś cudem mnie przeoczono i dostałam pracę w Citi Health, a na staż w BellCorp trafił Abraham Decker, nadęty zarozumialec, który tak naprawdę gówno wiedział, a po tym, jak go tam przyjęto, nie dał sobie tego wmówić. Jego ego już wcześniej było przerośnięte, ale potem urosło jeszcze bardziej.

      Jednak moje niezadowolenie nie trwało długo, bo po dwóch miesiącach rocznego stażu okazało się, że kilku dyrektorów BellCorp było zamieszanych w rozpowszechnianie poufnych danych. Przez resztę stażu Abraham Decker próbował pomóc zespołowi od marketingu obrócić sytuację na korzyść firmy, zamiast uczyć się, jak najlepiej prowadzić wielką firmę.

      Za to mój staż okazał się strzałem w dziesiątkę. Firma dobrze się rozwijała, a ja stałam się częścią kilku kampanii reklamowych. Citi Health otrzymało nawet ogólnopaństwową nagrodę, za którą mój szef w większej mierze przypisał zasługi mnie.

      – Właściwie to się tam dostałaś – odparł Donovan.

      – Eee… Co? – zapytałam. Tak naprawdę go usłyszałam, tylko że… co?

      – Dostałaś się. Ale ja wykorzystałem to, że ktoś mi wisiał przysługę, i nakłoniłem ich, żeby nie przyznawali ci stażu. I posłuchali.

      – Że co? – powtórzyłam. I co on chciał przez to osiągnąć?

      – Znam wiceprezesa BellCorp – ciągle współpracują z King-Kincaid. Wiedziałem również, że zamierzają beknąć za obrót poufnymi informacjami. A wiedziałem, że gdy do tego dojdzie, nie wpłynie to dobrze na twoją rozwijającą się karierę. Poza tym Jeremy Shotts, facet z biura w Kolorado, jest wielkim zbokiem, który lubi pieprzyć ładne stażystki.

      – Potrafię sobie radzić z dyrektorami, którzy lubią obmacywać – warknęłam na swoją obronę, chociaż byłam pewna, że moja przeszłość nie świadczyła o tym najlepiej.

      – Ale to nie przez Jeremy’ego Shottsa wykonałem ten telefon, Sabrino – odparł nieco zirytowanym tonem. – To, że nie położyłby na tobie łap, było miłym bonusem. Czy słyszałaś resztę historii, o której ci powiedziałem?

      – Tak, słyszałam cię – odparłam. Zagryzłam wargę, zastanawiając się, jak się czuję z tą nową informacją.

      Nie, to było kłamstwo. Doskonale wiedziałam, jak się czuję – dobrze. Naprawdę dobrze. Jakby ktoś o mnie dbał, opiekował się mną i… kochał. Od dawna czegoś takiego nie czułam. Jasne, Audrey mnie kochała, poszłaby za mną w ogień. Ale to nie to samo. To nie była aż tak żarliwa relacja. Nie była brutalna. Nie popadała w skrajności. Nie dlatego, że jej nie zależało wystarczająco, lecz dlatego, że ona zupełnie inaczej okazywała ludziom uczucia.

      Ale Donovan robił to właśnie tak.

      W sposób, który przyprawiał mnie o zawrót głowy.

      Jego miłość przyprawiała mnie o zawrót głowy.

      Była potężna, silna, oszałamiająca.

      Mogłabym na zawołanie wymienić przynajmniej dziesięć kobiet, które powiedziałyby mi, że to jest chore. Że stałam się ofiarą albo że to było mizoginiczne, szowinistyczne traktowanie. Że byłam słaba. Uległa. Bla, bla, bla, kiepska feministka.

      – Przestań tyle myśleć, Sabrino – powiedział po minucie ciszy.

      Pokręciłam głową.

      – Przepraszam.

      Nie wiedziałam, co miałabym więcej powiedzieć, a chciałam wyznać mu tak wiele. Ale tak samo jak istniały powody, dla których nie powinien nazywać mnie „swoją dziewczyną”, istniały też powody, dla których nie powinnam mówić o tym, że byłam oszołomiona. Po prostu to nie był odpowiedni moment na takie słowa.

      Więc powiedziałam mu to, co mogłam.

      – To chyba muszę ci podziękować.

      Westchnął sfrustrowany.

      – Nie dlatego ci to powiedziałem.

      – W takim razie dlaczego? – zapytałam równie sfrustrowana.

      – Chciałaś wiedzieć, jaka jesteś.

      – Okej.

      – Jesteś moja.

      Jeśli można było dryfować i tonąć jednocześnie, to po usłyszeniu tych słów właśnie tak się czułam – jakbym była jednym z tych wielki balonów w kształcie kreskówkowych postaci, które napełniało się helem i które dzisiaj unosiły się na niebie podczas parady przy Macy’s. A równocześnie czułam się tak jak ktoś, kto został wrzucony do lodowatego oceanu z kotwicą przymocowaną do kostki.

      Moja.

      Jego.

      To była odpowiedź na wszystko i zarazem na nic. Było to coś niepewnego, a jednocześnie bardzo pewnego.

      Czy to mogło być takie proste?

      Nie wiedziałam. Po prostu nie miałam pojęcia.

      – Dokończ szkocką i idź spać, Sabrino – powiedział po chwili ciszy. – Dzisiaj już niczego więcej ode mnie nie usłyszysz. Później porozmawiamy.

      – Okej – odparłam, wciąż oszołomiona. – Dobranoc.

      – Dobranoc.

      Odłożyłam telefon, wzięłam szklankę i przez kilka minut zastanawiałam się, czy powinnam do niego napisać i zapytać go, czy wiedział, że też piłam szkocką, czy po prostu zgadł.

      Ale nie zrobiłam tego, bo jeszcze nie wiedziałam, czy chciałam znać odpowiedź.

      Конец ознакомительного


Скачать книгу

Яндекс.Метрика