Siódma ofiara. Aleksandra MarininaЧитать онлайн книгу.
ale wyszukaną tyradę, sąsiad starannie złożył leżącą na jego kolanach wykrochmaloną serwetkę i wstał od stołu.
– A teraz pozwólcie, że się pożegnam.
– Dokąd to, Andrieju Timofiejewiczu? – Iroczka się zaniepokoiła. – Mamy jeszcze bułeczki…
– Nie, nie, moja droga, przepraszam, ale nie mogę zostać. Syn obiecał, że przyjedzie, więc muszę być w domu. Dzisiaj jest rocznica śmierci żony, wybieramy się razem na cmentarz.
Ira odprowadziła sąsiada do drzwi, po czym wróciła do pokoju. Na jej twarzy odmalował się smutek, jakby dzisiejsza data budziła bolesne wspomnienia w niej, a nie w Andrieju Timofiejewiczu.
– Miły z niego człowiek… Otwarty, wesoły… – powiedziała z westchnieniem, zwracając się do nieokreślonego słuchacza, i zaczęła robić miejsce na stole, żeby umieścić na nim półmisek z bułeczkami.
– Aha – przytaknęła Nastia złośliwie. – I szarmancki. Nie wiem jak ty, Taniu, ale ja już dawno nie słyszałam takich komplementów. Obie jesteśmy młode, a na dodatek inteligentne i piękne. Wasz wspaniały sąsiad ma chyba problemy ze wzrokiem.
– Nie martw się. – Tatiana się roześmiała. – Z jego wzrokiem wszystko w porządku. To raczej ty cierpisz na nadmiar samokrytyki. Zapamiętaj, kochana, że twój gust nie jest wcale normą. Niewykluczone, że w ogóle go nie masz. To, że nie podobasz się sama sobie, wcale nie oznacza, że nie możesz podobać się reszcie ludzi na tej planecie. Jest rzeczą całkiem prawdopodobną, że nasz Timofieicz-Kotofieicz uważa cię za nieziemską piękność. No cóż, skoro sąsiad nas opuścił, wróćmy do naszej sprawy.
Nastia posmutniała. Sprawa, o której wspomniała Tatiana, była jej nie na rękę, ale pochopnie wyraziła zgodę na udział i teraz nie mogła się wycofać. To znaczy mogła, oczywiście, świat by się nie zawalił, ale sumienie jej nie pozwalało. Chodziło o to, że do Tatiany zadzwonił ktoś z telewizji i zaprosił ją do programu poświęconemu kobietom wykonującym typowo męską pracę. Tak właśnie nazywał się program: Kobiety niezwykłych profesji. Tatiana zaczęła się wymawiać, tłumacząc, że kobieta na stanowisku śledczej to całkiem normalne zjawisko i że kobiety stanowią prawie połowę śledczych, więc do programu należy raczej poszukać kobiety zatrudnionej w wydziale kryminalnym, ponieważ pań tam rzeczywiście jak na lekarstwo. Na pytanie, czy wobec tego może kogoś polecić, Tatiana odpowiedziała bez wahania. Nastia Kamieńska była jedyną znaną jej kobietą-oficerem z wydziału kryminalnego. Sprawa skończyła się tym, że Nastia dała się namówić w zamian za obietnicę Tatiany, że ona też weźmie udział w programie. Żadna z nich nie miała ochoty występować na antenie, obie uciekały się do różnych chytrych wykrętów, starając się nie obrazić pracowników telewizji bezpośrednią odmową, ale szefowa programu wykazała się zaciętym uporem, a także niesłychaną przenikliwością i znalazła w końcu sposób, żeby je złamać.
Gdy udzieliły zgody, ustalono termin spotkania na antenie i nie mogły się już wymigać, więc Tatiana zaprosiła Nastię na niedzielny obiad, żeby uzgodnić najważniejsze kwestie.
– Skoro dałyśmy się wciągnąć w tę imprezę – powiedziała – opracujmy wspólną taktykę. Program idzie na żywo, i co najgorsze, w formie telemostu, więc jeśli nie zajmiemy wspólnego stanowiska, za którym się opowiemy, koncepcja autorów przepadnie. Niepotrzebnie stracimy tylko czas.
– Ta-a-ak – wycedziła Nastia z zakłopotaniem. – Telemost to nie przelewki. Gdyby chodziło jedynie o występ na żywo, można by się nie przejmować. O ile wiem, telefony od widzów są teraz niemal zawsze filtrowane, żeby nie marnować czasu na oczywiste głupstwa. Telemostu nie da się jednak całkowicie kontrolować.
Obiad dobiegł końca, Ira sprzątnęła ze stołu i poszła na spacer z rocznym synkiem Tatiany, Griszeńką. Stasow ruszył do sypialni, wymownie szeleszcząc gazetami, a dwie przyszłe bohaterki programu telewizyjnego Kobiety niezwykłych profesji usiadły na kanapie, podwijając pod siebie nogi, i zaczęły układać przebiegłe plany odparcia niespodziewanych i niewykluczone, że głupich pytań. Obie były zdania, że nie istnieje podział na męskie i kobiece zawody, są tylko wrodzone predyspozycje, zdolności oraz pewne cechy charakteru, które pozwalają wykonywać określony rodzaj działalności i uniemożliwiają osiąganie sukcesu w innych dziedzinach. Natura rozdaje je ludziom, nie zważając na ich przynależność płciową. Najważniejsze, żeby podsunąć widzom tę myśl i nie pozwolić, by tracono czas na omawianie tematów w rodzaju „Co pani mąż na to, że może pani zostać wezwana nocą do pracy?”.
– Na pytania tego rodzaju odpowiadamy według przyjętego schematu – zaproponowała Nastia. – Na przykład: „Mój mąż traktuje to w taki sposób, jakby traktowała to żona, gdyby jej męża… I tak dalej”.
– Zgoda. – Tatiana kiwnęła głową i poprawiła ciepły pled, który naciągnęła na nogi. – Musimy unikać dyskusji na temat życia osobistego i dążyć do uogólnień, tak żeby wszyscy wiedzieli, że nie ma konkretnej Nastii detektyw i Tani śledczej, są tylko osoby przyuczone do tej pracy, niezależnie od ich płci.
Iroczka dawno wróciła ze spaceru, dobiegające z sypialni chrapanie Stasowa już przed półgodziną zastąpił szelest przewracanych stron gazet, a Nastia z Tatianą wciąż się naradzały. Zbliżający się występ w telewizji jako taki przestał być tematem ich rozmowy. Obie panie szybko przyjęły role, które w rzeczywistości odgrywały: detektywa i śledczej, i zaczęły opracowywać plan trudnego przesłuchania, kiedy to trzeba przewidzieć wszelkie możliwe sposoby zachowania podejrzanego i przygotować odpowiednie kontruderzenia. To zajęcie było pasjonujące i znane z pracy, więc nawet nie zauważyły, jak zgęstniał mrok i za oknami zapaliły się latarnie. Przerwały dopiero, gdy zadzwonił Czistiakow.
– Mam na ciebie czekać w domu czy jak? – zapytał spokojnie.
– To zależy, co rozumiesz pod określeniem „czy jak”? – natychmiast odparowała Nastia.
– Są dwie możliwości – odparł rzeczowo profesor matematyki. – Albo zostajesz tam na noc, albo przyjadę po ciebie.
– A jakbyś wolał?
– Jechanie po ciebie nie za bardzo mi się uśmiecha, znowu zmarnuję benzynę i nadwyrężę silnik. Poza tym w naszym mieszkaniu panuje straszliwe zimno i nie ma ciepłej wody…
– Wobec tego zostaję.
– W porządku, już jadę.
Nastia odłożyła słuchawkę i zerknęła na zegarek.
– Irusiu, mam czterdzieści minut. Mogę liczyć na kubek kawy i resztki bułeczek?
CZISTIAKOW
Okazuje się, że życie z poczuciem winy nie jest wprawdzie przyjemne, ale możliwe. W końcu czy to on jest winien temu, co się stało? Już dawno należało zrobić remont w mieszkaniu Nastii, więc jedyną rzeczą, którą może sobie zarzucić, jest to, że wcześniej nie wykazał należytego uporu. Wtedy byłoby już po sprawie. Dopiero tego lata udało mu się namówić żonę, żeby przymknęła oczy i przemęczyła się parę miesięcy. Znaleźli ekipę, kupili część potrzebnych materiałów, prace ruszyła pełną parą… A potem, siedemnastego sierpnia, gwałtownie stanęły. I już tydzień później było wiadomo, że odłożonych na remont pieniędzy wystarczy najwyżej na wykończenie kuchni. Najbardziej irytujące było to, że Czistiakow je miał. Jako uczciwy podatnik otworzył konto w Inkombanku, na które przelewano mu honoraria za wydawane za granicą podręczniki i monografie. Ale co z tego? Konta zostały zamrożone, nie można z nich wypłacić ani dolara, ani centa, ani nawet rubla.
I w tym momencie, jak na zawołanie, pojawiło się zaproszenie do Niemiec na trzy tygodnie – żeby poprowadzić cykl wykładów. Wynagrodzenie miało być wypłacone w gotówce, więc po krótkiej rodzinnej naradzie postanowili wykorzystać okazję. Pensji żony