Tygiel zła. James RollinsЧитать онлайн книгу.
innych grup badawczych. Machine Intelligence Research Institute. Center for Applied Rationality. Ale znacznie więcej jest organizacji ścigających się w stworzeniu zwykłej MSI.
– To głupie – ocenił Kowalski.
– Nie, to po prostu tańsze. Znacznie łatwiej i szybciej jest zbudować pierwszą MSI niż zaprojektować pierwszą bezpieczną MSI.
– A kiedy nagroda jest tak cenna, szybkość staje się ważniejsza od ostrożności – dodał Gray.
– Wiedząc o tym, DARPA finansuje i wspiera uzdolnione jednostki oraz projekty obiecujące stworzyć przyjazną MSI.
Gray wyczuł, że szef wreszcie dociera do sedna.
– I jeden z tych programów ma związek z tym, co się stało dziś wieczorem? – spytał.
– Tak. Obiecujący projekt na Uniwersytecie w Coimbrze w Portugalii.
Gray zmarszczył brwi. Dlaczego to brzmiało znajomo?
Painter sięgnął do komputera na biurku, stuknął w kilka klawiszy i otworzył przekaz wideo na jednym ze ściennych monitorów. Film pokazywał kamienną komnatę, widzianą z poziomu stołu. Po obu stronach stały regały zapełnione rzędami książek. Wokół stołu kręciło się kilka kobiet, patrzących prosto w kamerę. Poruszały ustami, ale nie było dźwięku.
Perspektywa wydała się Grayowi jakby znana. Domyślił się, że przekaz szedł z kamery wbudowanej w komputer. Kobiety chyba oglądały coś na monitorze w tej kamiennej celi.
– Ten materiał nakręcono w nocy dwudziestego pierwszego grudnia – oznajmił Painter.
Znowu coś tknęło Graya. Ta data. Ta lokalizacja. Zanim zdążył to odgrzebać, jedna z kobiet nachyliła się bliżej. Rozpoznał ją i gwałtownie wciągnął powietrze. Wstał i podszedł do ekranu.
– To Charlotte Carson – stwierdził, wiedząc już, co będzie dalej.
– Ambasador USA w Portugalii. Kierowała organizacją kobiet naukowców, Bruxas International, która finansowała setki badaczek na całym świecie poprzez granty, stypendia i nagrody. Bruxas przez długi czas było samowystarczalne, głównie dzięki hojności dwóch członkiń założycielek: Elizy Guerry i profesor Sato, przedstawicielek starych i nowych pieniędzy, w tej kolejności. Ale nawet ich kieszenie nie były wystarczająco głębokie. Żeby pomagać większej liczbie kobiet, organizacja szukała dodatkowego wsparcia, zbierając fundusze od korporacji i agencji rządowych.
Gray obejrzał się na Paintera.
– Niech zgadnę. Włącznie z DARPA.
– Tak, ale tylko żeby sfinansować kilka wyjątkowych osób spośród tych, którym przyznano granty. Jak projekt pewnej kobiety zwany Xénese. Co po galicyjsku znaczy „geneza”.
– Jeden z projektów przyjaznej MSI.
Painter skinął głową.
– Tylko doktor Carson wiedziała o zainteresowaniu DARPA tym projektem. Zaprzysiężono ją do dochowania tajemnicy. Nawet młoda kobieta kierująca tym programem, Mara Silviera… prawdziwy geniusz… nie wiedziała o naszym udziale. To znamienne.
– Dlaczego?
– Patrzcie.
Teraz już Kowalski dołączył do Graya przed ekranem. Komandor wiedział, co się stanie, w przeciwieństwie do olbrzyma. Kiedy grupa mężczyzn w długich szatach i opaskach wtargnęła do pokoju, Kowalski zaklął. Zrobił krok do tyłu, kiedy zaczęła się strzelanina. Ciała kobiet runęły na kamienną podłogę. Wielkolud odwrócił się od ekranu.
– Skurwiele – wymamrotał.
Gray zgodził się z jego opinią, ale patrzył dalej. Charlotte Carson osunęła się na podłogę, śmiertelnie ranna, wokół niej rozlewała się kałuża krwi. Kobieta wciąż jednak patrzyła w stronę kamery, unosząc brwi ze zdumienia.
– Na co ona patrzy? – rzucił Gray.
W odpowiedzi Painter zrobił zbliżenie na sam róg ekranu. Skupiony na grozie ataku, komandor nie zauważył, że otworzyło się tam małe okno. Painter puścił resztę nagrania. Na ściennym monitorze pojawił się symbol pentagramu. Zaczął szaleńczo wirować, potem nagle się rozpadł i na ekranie pozostał jeden świetlisty symbol.
– Sigma – wyszeptał Gray.
Nie gasząc symbolu na ekranie, Painter odwrócił się do Graya.
– To nagranie odkrył Interpol zaledwie osiemnaście godzin temu. Znalazł je policyjny ekspert komputerowy, który przeszukiwał laboratorium Mary Silviery na uniwersytecie. Wygląda na to, że kobiety z Bruxas uczestniczyły w sympozjum w Coimbrze i przyszły do uniwersyteckiej biblioteki, żeby obejrzeć demonstrację programu Mary Silviery, kiedy zostały napadnięte.
– Gdzie jest ta Silviera?
– Znikła. Jej pracy nie ma w laboratorium.
– Myślisz, że została zabita? Porwana? – Gray pomyślał o swoim zrujnowanym domu w Takoma Park.
– Nie wiadomo. Ale ze swojego laboratorium mogła oglądać cały atak jak z miejsca w pierwszym rzędzie, nawet wezwała służby ratownicze. Zanim dotarły do laboratorium, już jej nie było. Uważa się, że przestraszyła się i uciekła.
I zabrała swoją pracę ze sobą, pomyślał Gray.
Painter wskazał grecką literę, wciąż świecącą na monitorze.
– Może tylko mi się zdaje, ale to wygląda jak wołanie o pomoc.
– Jak wezwanie dla Batmana – wtrącił Kowalski.
Dyrektor go zignorował.
– Tylko że ja nie wierzę, że wezwanie pochodziło od Mary. Jak mówiłem, ta dziewczyna nie miała pojęcia o zaangażowaniu DARPA. A nawet gdyby wiedziała o DARPA, nie mogła wiedzieć o Sigmie.
Kowalski podrapał się po głowie.
– Więc kto, u diabła, to wysłał?
– Program Mary – odpowiedział Gray. – Jej SI.
Painter kiwnął głową.
– Możliwe. W którymś momencie, ciekawa swojego pochodzenia, SI mogła dosłownie prześledzić pieniądze aż do DARPA, jej pośredniego twórcy… a potem do nas, by szukać pomocy u zespołu szybkiego reagowania DARPA.
Innymi słowy, zawołała jednego z rodziców.
– Zważywszy na moc obliczeniową potrzebną do zbudowania prostej MSI – ciągnął Painter – teoretycznie mogła tego dokonać w ciągu kilku sekund. Więc kazałem Jasonowi sprawdzić nasz system. Podczas tej minuty czy coś koło tego, kiedy program działał, coś przełamało nasze firewalle i przeszło przez nie jak duch, nie podnosząc alarmu. Trwało to niecałe piętnaście sekund.
Program SI Mary.
Gray zauważył następną niepokojącą korelację.
– Nagranie ataku w bibliotece… – powiedział. – Zostało odkryte osiemnaście godzin temu… tego samego dnia, kiedy nas napadnięto.
– Powtarzam, to wszystko może się okazać zbiegiem okoliczności – ostrzegł Painter. – Wciąż jeszcze badam różne tropy.
Gray nie potrzebował dalszego przekonywania.
– To nie jest zbieg okoliczności – oświadczył stanowczo. – Ktoś rozpoznał ten symbol i dopadł nas, zanim mogliśmy zacząć działać.
– To ma sens – poparł go Kowalski. – Najlepszą obroną jest porządny atak.
Poważne