Racer. Katy EvansЧитать онлайн книгу.
trochę oszołomiona tym pomysłem. Racer przyciąga mnie do siebie, by złożyć delikatny pocałunek na moich ustach i nasze wygłodniałe języki znów się spotykają. Zamykam oczy, zatapiając się bez reszty w jego gorących objęciach i wymagających wargach, a potem unoszę powieki i wpatruję się w te najcudowniejsze niebieskie oczy.
Potrzebuję tego tak bardzo, że nie jestem w stanie oddychać. Ale udaje mi się wyszeptać:
– Mam pokój w hotelu.
– Dla mnie może być. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę cię w łóżku, dewastatorko. – Jego głos jest niski i zachrypnięty z podniecenia, a powieki wydają się ciężkie i nasuwają się na oczy. Łapie mnie za potylicę i leciutko trąca moją twarz nosem oraz szczęką, a następnie odsuwa się i patrzy na mnie płonącym wzrokiem.
Sięga ręką ku drzwiom.
Gdy wychodzimy z samochodu, bierze ode mnie kluczyki i osłaniając mnie przed tłumem, sadza na fotelu pasażera, po czym okrąża auto, aby zająć miejsce za kółkiem. Odpala silnik.
– Dalej czekam, aż naprawisz mi samochód – mówi ostrzegawczo, patrząc przed siebie i rozciągając wargi w uśmiechu.
– Nie przyznałam, że prowadzisz najlepiej na świecie.
– Najlepiej prowadzę i najlepiej całuję.
– Akurat.
– Skarbie… – Przewraca oczami.
– Nie zgadzam się z żadnym z tych stwierdzeń – kłamię, potrząsając wciąż jeszcze zamroczoną głową.
Racer śmieje się cicho, a potem jedziemy w milczeniu. Moje myśli pędzą z prędkością tysiąca kilometrów na sekundę; zastanawiam się, czy będę tego żałować. Dlaczego to robię? Mój umysł wciąż jest skupiony na wiśniowym mustangu – i tym szalonym, pieprzonym szatanie za jego kierownicą.
To najlepszy rajdowiec uliczny, na jakiego się natknęłam. Serce znów chce wyskoczyć mi z piersi.
Kiedy ostatnio widziałam, aby ktoś tak jeździł?
Czy zdarzyło się to kiedykolwiek? Na pewno nie na ulicach. A jeśli ten facet – Racer Tate, o którym czytałam w internecie – jest w stanie robić takie rzeczy za kółkiem mustanga, to co dopiero potrafiłby za kierownicą bolidu Formuły 1?
Podczas lotu nie mogłam spać ze strachu, że nie znajdę nikogo wystarczająco dobrego. Wystarczająco obiecującego.
A teraz wątpię, abym zasnęła dzisiejszej nocy, bo będę się zastanawiać, czy rzeczywiście znalazłam kogoś odpowiedniego i czy jestem wystarczająco odważna, żeby go zwerbować.
Auto z ulicy różni się od bolidu Formuły 1. Każdy z tych samochodów inaczej się prowadzi i kierowca, który poradził sobie z ujarzmieniem jednego, może ponieść sromotną porażkę za kółkiem drugiego.
A poza tym…
Między mną a tym facetem jest jakaś chemia – nie potrafię zaprzeczyć jej istnieniu. Tak, może powinnam się z kimś przespać, ale praca z mężczyzną, który tak mnie pociąga, to chyba nie najlepszy pomysł.
Racer jest tak cholernie dobry, że nie wyobrażam sobie, abym go nie poprosiła o to, by do nas dołączył. Denerwuję się, kiedy pyta mnie o nazwę mojego hotelu, gdy mnie tam wiezie, gdy parkuje i otwiera przede mną drzwi samochodu. Wysiadając, pocieram o siebie spocone dłonie świadoma, że jego oczy lustrują mnie całą z dziką żądzą.
– Chodź tu. – Wyciąga jedną rękę, aby zamknąć za mną drzwi, a drugą przyciąga mnie do siebie. – Chodź tu – powtarza chrapliwym głosem. Patrzy na mnie intensywnym, wygłodniałym wzrokiem jak lew na polowaniu i wygląda na tak nienasyconego, że aż trzęsą mi się kolana. – Stań na palcach i mnie pocałuj.
– Dlaczego? – Wzdycham.
Uśmiecha się przelotnie.
– Bo ci każę.
– Jesteś arogancki i skupiony na sobie.
– Nic nie wiesz, skarbie. Dalej, zrób to.
Waham się.
Racer rozciąga wargi w uśmiechu, a potem łapie mnie za tyłek, podnosi i sadza na masce mojego samochodu. Pożera moje wargi oczami, po czym pochyla się do przodu i najpierw muska je delikatnie ustami, a potem zawłaszcza.
– Chciałem, abyś się rozluźniła i zrobiła to po swojemu. Ale nie chcesz. No to zrobimy to moim sposobem – mruczy złowrogo i znów przywiera do moich ust.
Całuje mnie przez całą minutę.
Namiętnie.
Idealnie.
Do głębi.
Jego sposób jest o wiele lepszy, ale nigdy nie przyznam tego na głos.
Kiedy odsuwa się ode mnie, abyśmy mogli złapać oddech, jego uśmiech blednie. Powoli błądzi wzrokiem po mojej twarzy – niemal z rozbawieniem, ale też z jakąś trzeźwą refleksją – i jego spojrzenie ciemnieje.
– Kurwa, jak ty mnie podniecasz. – Jego oczy migoczą, gdy pomaga mi zejść z maski i prowadzi mnie w stronę lobby.
Śmieje się do siebie i potrząsa głową.
– Musiałaś się zatrzymać w tym hotelu, co? – pyta, lekko się krzywiąc.
Marszczę brwi, bo nie rozumiem, o co mu chodzi.
Ściska moją rękę i wiedzie mnie ku obrotowym drzwiom. W wydawanych przez niego rozkazach, w pewności jego kroku, w sposobie, w jaki ściska moją rękę, daje się wyczuć tę samą ikrę, którą pokazuje podczas jazdy.
Kiedy zmierzamy do windy, kątem oka zauważam dziewczynę, która była z nim na torze IndyCar.
Nastolatka biegnie w naszą stronę z drugiego końca lobby, a jej ojciec – jego ojciec – podąża za nią spokojniejszym krokiem.
– Myślałam, że spotkasz się z nami tuż po kolacji z nią – mówi dziewczyna, wytrzeszczając oczy.
Racer patrzy na nią, na ojca, a potem znów na nią.
– Wszystko nam się przeciągnęło. – Spogląda na mnie, a ja zdaję sobie sprawę, że jego rodzina nic nie wie o dzisiejszym nielegalnym wyścigu. Powiedział im, że… idzie ze mną na kolację?
– Iris, tato, to Lana. Lano, to moja siostra i mój tata – dokonuje prezentacji rozdrażnionym tonem, jakby wiedział, że nie uda mu się z tego wywinąć.
– Miło was poznać. – Uśmiecham się najpierw do jego siostry, a potem do przystojnego ojca. – Ale już skończyliśmy – dodaję szybko, z uśmiechem wyswobadzając dłoń z uścisku Racera.
To było szaleństwo.
Zamierzałam popełnić szaleństwo.
Ojciec i siostra Racera patrzą na niego z troską, a na mnie z pewnym zainteresowaniem (jakby chcieli wiedzieć, kim dla niego jestem), co tylko przywodzi mi na myśl moją własną rodzinę.
– Dziękuję za kolację – mówię do niego i wchodzę do windy. Widzę, jak jego oczy zasnuwa cień. Dopóki drzwi się nie zamkną, utrzymuję z nim kontakt wzrokowy.
Jego spojrzenie jest gniewne.
Pełne pożądania.
Zaborcze.
Opieram się plecami o lustro w windzie i wypuszczam powietrze z płuc.
– Kurwa. – Wzdycham.
Miałam zamiar iść z tym facetem do łóżka, a potem co? Przecież nie przyjechałam