Zapisane w pamięci. Ewa PirceЧитать онлайн книгу.
wiedziałam, co się z tym wiązało. Nie mogłam z nim jechać. Nie byłam na to gotowa, nie sądziłam, że kiedykolwiek będę. Jednak wykazałam się głupotą, zapominając albo dla własnej wygody lekceważąc fakt, że prędzej czy później Alex będzie wymagał bliskości fizycznej równoznacznej z nagością.
Staliśmy naprzeciw siebie, ja – sparaliżowana strachem, a Alex przejęty moim stanem. Wpatrywał się w moją twarz tak, jakby szukał w niej odpowiedzi na rysującą się na niej panikę. Próbowałam przywdziać maskę obojętności i przysłonić szalejące we mnie uczucia, ale nie potrafiłam.
– Aniele…
Rozum kazał mi uciekać, ale ciało nie miało tego w planach. Wręcz przeciwnie, moja dłoń zacisnęła się mocniej na jego.
– Mów do mnie, Evo. – Już go dzisiaj widziałam z takim błagalnym wyrazem twarzy i serce krajało mi się na ten widok. – Proszę, nie oddalaj się ode mnie, tylko powiedz, co się dzieje. Przestraszyło cię to, że chcę cię do siebie zabrać?
Otworzyłam usta, żeby mu odpowiedzieć, ale głos ugrzązł mi w gardle.
– Nie planuję cię tam zabrać, żeby się z tobą kochać.
Wzdrygnęłam się, gdy to powiedział. Nie zauważył jednak mojej reakcji i ciągnął dalej:
– To znaczy… jeżeli będziesz chciała, to ja jestem chętny. Zrobię wszystko, co w mojej mocy… Cholera!
Chyba nagle uświadomił sobie sens tego, co mówił, i daję słowo, że się zaczerwienił. Zaśmiałabym się, gdyby nie powaga sytuacji.
Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam na chwilę oczy, odsuwając od siebie każdą walącą w drzwi mojego szczęścia obawę. Nie wiem dlaczego, ale uwierzyłam jego słowom. Biła od nich szczerość, a zakłopotanie Aleksa utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten nie zrobi nic wbrew mojej woli.
– Dobrze – zgodziłam się, zanim straciłabym odwagę. – Jedźmy do ciebie.
– Nie musimy…
– Chcę – przerwałam mu i uśmiechnęłam się nieśmiało dla dodania nam obojgu pewności siebie. – Jedźmy.
Jego duże dłonie ponownie objęły moją twarz. Pogładził kciukami policzki, jednocześnie czegoś na niej szukając.
– Jesteś pewna? – drążył.
Pokiwałam głową, ciągle się uśmiechając. Płomień lęku jeszcze nie całkiem wygasł, nadal się we mnie tlił. Nie zamierzałam go podsycać własnymi obawami, żeby wybuchł ze zdwojoną siłą.
– Nie będziemy nic robić. Przysięgam – obiecywał gorączkowo. – Chciałbym jedynie spędzić z tobą trochę czasu. Nie jestem gotowy, by się rozstać. – Zawstydzony, spuścił na sekundę wzrok. – Nie po tym, gdy dopiero co cię zdobyłem. Będziemy rozmawiać, będziemy milczeć. Co tylko zechcesz. Zrobię wszystko, czego sobie zażyczysz, więc…
– Jestem pewna, Aleksie – znowu weszłam mu w zdanie, choć był uroczy, gdy tak paplał.
Stanęłam na palcach i musnęłam jego usta swoimi. Obmyła mnie dziwna ulga. Za nią spłynął spokój i poczucie bezpieczeństwa. Wszystko to, czego od dawna brakowało w moim życiu.
Zetknęliśmy się czołami i uśmiechnęliśmy promiennie.
– Chodźmy, aniołku. – Cmoknął mnie w czoło, zanim objął mocno ramieniem w talii i poprowadził do samochodu.
Otworzył drzwi i pomógł mi wejść do tego wielkiego monstrum, które bardziej przypominało czołg niż samochód. Kiedy usadowiłam się wygodnie na siedzeniu pasażera i Alex zapiął mi pasy, pochylił się i ledwie musnął wargami mój policzek.
Oparłam głowę o zagłówek, napawając się wypełniającymi każdy zakamarek mojego ciała uczuciami. Tym razem były to same pozytywne doznania.
Alex wśliznął się za kierownicę. Oboje byliśmy mokrzy i przemarznięci, więc ustawił ogrzewanie i ruszyliśmy. Gdy wyjechaliśmy na prostą drogę, włączył radio i chwycił mnie za dłoń, splatając nasze palce razem. Pozwoliłam mu na to, delektując się błogością, która szczelnie nas otuliła. Efekt wzmacniał dobiegający z głośników czysty, subtelny i poruszający głos mężczyzny. Po pierwszej zwrotce, jakby w tle, dołączyła do niego kobieta.
– Możesz to włączyć jeszcze raz? – zapytałam, kiedy piosenka się skończyła.
Uśmiechnął się, po czym ręką, którą prowadził, wcisnął odpowiedni guzik. Wolał narazić nas na niebezpieczeństwo niż puścić moją dłoń. Zrugałabym go, gdybym nie czuła tak samo.
– Podoba ci się?
– Bardzo – odpowiedziałam. – Co to za kawałek?
– Mongrels Michaela Malarkeya.
– Och, znam go! – wypaliłam. – Grał w Pamiętnikach wampirów. Zaprzyjaźnił się z Damonem. Gdy pojawiali się razem na ekranie, nie wiedziałam, gdzie podziać oczy. Obaj to ciasteczka do schrupania… – Mój głos zmienił barwę na rozmarzoną. – Do tej pory wzdychałam głównie do Iana Somerhaldera, a Jessie do Michaela, ale Michael ma taki głos, że chyba zmienię front…
– Aniołku… – Alex przerwał mój słowotok. – Jesteś urocza, gdy tak paplasz, ale kim, do cholery, jest ten cały Somerhalder i gdzie go znajdę, żeby skopać mu tyłek?
Spłonęłam rumieńcem po same cebulki włosów, kiedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo się wygłupiłam. Jak mogłam coś takiego powiedzieć? Nie dość że przyznałam się, że jestem fanką serialu dla nastolatek, który opowiada o wampirach, to jeszcze zbłaźniłam się, wyznając, że skrycie podkochuję się w aktorze, a nawet w dwóch! Co za wstyd. Marzyłam, by wessała mnie czarna dziura.
Dostrzegłszy moje zakłopotanie, Alex eksplodował gromkim śmiechem. Ten dźwięk był zaraźliwy, więc zaraz zaczęłam mu wtórować. Nasza radość aż pulsowała wewnątrz samochodu, zespalając się z tańczącymi między nami iskrami. Szczęście – to proste słowo idealnie opisywało wszystko, co zaczęło we mnie kiełkować, dając nadzieję, że kiedyś wyrośnie z tego wiecznie piękny kwiat.
– Jesteś niesamowita, Evo – stwierdził Alex, kiedy przeszedł nam atak wesołości. Podniósł moją dłoń i poczułam na skórze ciepło jego ust.
Nie odpowiedziałam. Miałam odmienne zdanie, lecz nie chciałam burzyć atmosfery, która objęła nas ciepłymi ramionami. Przymknęłam powieki i w całości oddałam się temu błogostanowi.
Nie byłam w stanie ocenić, jak długo jechaliśmy. Z Aleksem czas płynął zupełnie inaczej. Przyłapałam się na tym, że bezwstydnie mu się przyglądałam. Prześledziłam jego profil, wyraźne rysy twarzy, kontur nosa z małym garbkiem, którego zapewne dorobił się w trakcie jednej z walk, obrys miękkich ust, dołeczek w prawym policzku, a nawet rzęsy, które rzucały cień na jego przystojne oblicze. Mogłabym tak patrzeć na niego bez końca.
– Zaraz będziemy na miejscu – poinformował, rzucając w moją stronę szybkie spojrzenie.
– Jeśli o mnie chodzi, moglibyśmy tak jeździć przez całą noc. – Westchnęłam z rozmarzeniem.
Zaśmiał się w sposób, który sprawiał, że moje serce przyśpieszało. Uwielbiałam, gdy się śmiał. Wtedy wszystkie jego demony odchodziły w niepamięć, zabierając ze sobą moje. To był najpiękniejszy dźwięk świata.
Zjechał z głównej ulicy i poprowadził auto do wysokiego budynku, który zdecydowanie wyróżniał się na tle otoczenia.
– Następnym razem. Już jesteśmy na miejscu. – W jego głosie słychać było