Świat Zofii. Jostein GaarderЧитать онлайн книгу.
z nich nie niósł także sporego transparentu? O, znów ten transparent. Czy nie jest na nim napisane: „Hilda”?
Po krótkiej chwili pojawiło się zbliżenie mężczyzny w średnim wieku. Był niewysoki, miał starannie wypielęgnowaną czarną brodę, a na głowie niebieski beret. Patrząc prosto w kamerę, powiedział:
– Witaj w Atenach, Zosiu. Jak pewnie już zrozumiałaś, to ja jestem Alberto Knox. Jeśli jeszcze tego nie pojęłaś, powtórzę ci, że wciąż jesteśmy w trakcie wyciągania wielkiego białego królika z czarnego cylindra wszechświata. Znajdujemy się na Akropolu.
Wyraz ten oznacza „warownię”, a właściwie „miasto na wzgórzu”. Już w epoce kamiennej mieszkali tu ludzie. Powodem jest oczywiście szczególne położenie. Wysokiego wzgórza łatwo było bronić przed wrogami. W dodatku z Akropolu roztaczał się widok na jeden z najdogodniejszych portów Morza Śródziemnego. Z czasem, gdy Ateny rozrosły się na równinie poniżej wzgórza, Akropol wykorzystywany był jako twierdza i obszar świątynny. W pierwszej połowie V w. p.n.e. toczyła się zaciekła wojna z Persami, a w roku 480 król perski KSERKSES splądrował Ateny i spalił wszystkie drewniane budynki na Akropolu. Rok później Persowie zostali pokonani i od tej pory rozpoczął się złoty wiek Aten, Zosiu. Akropol odbudowano – dumniejszy i piękniejszy niż kiedykolwiek; od tego czasu służył wyłącznie jako teren świątynny. W tym właśnie okresie Sokrates przemierzał ulice i place miasta, wdając się w rozmowy z Ateńczykami. Mógł więc być świadkiem odbudowy Aten z ruin i powstawania wszystkich okazałych budynków, które tutaj widzimy. To był dopiero plac budowy! Za mną widzisz największą ze świątyń. To PARTENON – czyli „siedziba Dziewicy” – wzniesiona ku czci ATENY, opiekuńczej bogini Aten. Wielka marmurowa budowla nie ma ani jednej linii prostej, wszystkie cztery boki są lekko wykrzywione. Uczyniono to, by budynkowi nadać więcej życia. Choć ogromnych wymiarów, budowla wcale nie sprawia wrażenia ciężkiej. Powodem jest złudzenie optyczne. Kolumny lekko pochylają się do środka i gdyby przedłużyć je tak, by zetknęły się w jednym punkcie, wysoko ponad sklepieniem, utworzyłyby piramidę wysokości 1500 metrów. W ogromnej świątyni mieścił się jedynie dwunastometrowy posąg Ateny. Dodam jeszcze, że biały marmur, pomalowany na żywe kolory, został tu przywieziony z góry odległej o szesnaście kilometrów…
Zofia czuła, że ma serce w gardle. Czy z kasety wideo naprawdę przemawiał do niej nauczyciel filozofii? Wtedy, w ciemnościach, zdołała dostrzec zaledwie kontury jego sylwetki, ale mógł to być ten sam mężczyzna, który stał teraz na Akropolu w Atenach.
Zaczął właśnie iść wzdłuż dłuższego boku świątyni, kamera ruszyła za nim. Przystanął na krawędzi urwiska i wskazał dłonią na pejzaż. Kamera wykonała zbliżenie starego teatru położonego poniżej wzgórz Akropolu.
– Tu widzisz stary teatr Dionizosa – podjął mężczyzna w berecie. – To prawdopodobnie najstarszy teatr w Europie. Za życia Sokratesa wystawiano tu sztuki wielkich tragików: AJSCHYLOSA, SOFOKLESA i EURYPIDESA. Wspominałem już tragedię o nieszczęsnym królu Edypie. Po raz pierwszy sztukę tę wystawiono właśnie tutaj. Ale grano także komedie. Najbardziej znanym twórcą tego gatunku był ARYSTOFANES, który między innymi napisał złośliwą komedię o miejskim dziwaku Sokratesie. Na samym końcu widzisz ścianę z kamienia, na której tle występowali aktorzy. Nazywano ją skene, stąd nasze słowo „scena”. Wyraz teatr pochodzi od dawnego greckiego słowa „widzenie, widok”. Zaraz jednak wrócimy do filozofów, Zosiu. Obejdziemy Partenon i zejdziemy przez bramę wejściową…
Nieduży mężczyzna okrążył wielką świątynię, po jego prawej ręce pojawiło się kilka mniejszych. Kiedy znalazł się u stóp Akropolu, wspiął się na niewielkie wzgórze i ręką zatoczył krąg na Ateny.
– Wzgórze, na którym stoimy, to AREOPAG. Tutaj najwyższy sąd Aten rozstrzygał sprawy o morderstwa. Kilkaset lat później z tego właśnie miejsca apostoł Paweł nauczał Ateńczyków o Jezusie i chrześcijaństwie. Do tej przemowy wrócimy później. W dole, z lewej strony widzisz ruiny starego rynku w Atenach. Oprócz wielkiej świątyni Hefajstosa, kowala bogów i boga kowali, pozostały tu jedynie marmurowe bloki. Zejdźmy niżej…
W następnej chwili pojawił się wśród ruin. Wysoko pod niebem – na samej górze ekranu telewizora – na szczycie Akropolu wznosiła się wielka świątynia Ateny. Nauczyciel filozofii przysiadł na odłamku marmuru i patrząc prosto w kamerę, mówił:
– Znajdujemy się na skraju dawnego rynku w Atenach. Przykry widok, prawda? Kiedyś wznosiły się tu dumne świątynie, gmachy sądu i inne budynki użyteczności publicznej, sklepy, sala koncertowa, a nawet gimnazjon – ośrodek ćwiczeń gimnastycznych. Wszystkie budowle otaczały rynek, duży czworoboczny plac… Na tym niewielkim obszarze stworzono podstawy całej cywilizacji europejskiej. Takie słowa jak „polityka” i „demokracja”, „ekonomia” i „historia”, „biologia” i „fizyka”, „matematyka” i „logika”, „teologia” i „filozofia”, „etyka” i „psychologia”, „teoria” i „metoda”, „idea” i „system” oraz wiele, wiele innych – pochodzą od niewielkiego narodu, który wiódł swe codzienne życie wokół tego placu. Tu przechadzał się Sokrates, rozmawiając z napotkanymi ludźmi. Być może w tym miejscu zaczepił niewolnika niosącego amforę z oliwą, by zadawać nieborakowi filozoficzne pytania? Sokrates był bowiem przekonany, że nawet niewolnik posiada rozum równy osobie wysokiego urodzenia. Może wdał się tu w utarczkę słowną z jednym z obywateli miasta lub półgłosem prowadził rozmowę ze swym młodym uczniem Platonem. Dziwnie jest o tym myśleć. Nadal mówimy o filozofii sokratycznej czy platońskiej, ale to zupełnie co innego niż być Platonem czy Sokratesem.
Tak, Zofia zgadzała się, że dziwnie jest o tym myśleć. Uważała jednak, że co najmniej równie dziwny jest sposób, w jaki filozof nagle przemówił do niej z kasety wideo, przyniesionej do jej supertajnej kryjówki przez tajemniczego psa.
Filozof wstał z marmurowego bloku, na którym przysiadł. Teraz zaczął mówić dość cicho:
– Właściwie na tym miałem zamiar poprzestać, Zosiu. Chciałem pokazać ci Akropol i ruiny dawnego rynku w Atenach. Ale nadal nie jestem przekonany, czy zrozumiałaś, jak wspaniałe było to miasto w dawnych czasach i dlatego uległem pokusie, by posunąć się jeszcze dalej… To naturalnie jest zupełnie poza regulaminem… ale mam do ciebie zaufanie i wierzę, że to pozostanie między nami. No, w każdym razie musi wystarczyć tylko krótki błysk…
Urwał – i nic więcej nie powiedział, przez długą chwilę wpatrywał się tylko w milczeniu w kamerę. W następnym momencie na ekranie pojawił się nowy obraz. W miejscu ruin stały teraz wysokie budynki. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki stare ruiny zamieniły się w dostojne budowle. Nad horyzontem nadal górował Akropol, ale był teraz, jak i pozostałe budynki, całkiem nowy, pokryty złoceniami, pomalowany na jaskrawe kolory. Po wielkim czworokątnym placu przechadzali się ludzie ubrani w barwne chitony. Niektórzy mieli przypasane miecze, inni nieśli na głowie dzbany, a jeden trzymał pod pachą zwój papirusu.
Dopiero w tym momencie Zofia poznała nauczyciela filozofii. Na głowie nadal miał beret, ale ubrany był, jak inni ludzie na ekranie, w żółty chiton. Zbliżył się do Zofii, spojrzał w kamerę i rzekł:
– A więc tak to wygląda. Znajdujemy się w starożytnych Atenach, Zosiu. Pragnąłem, byś sama je zobaczyła. Jest 402 r. p.n.e., zaledwie trzy lata przed śmiercią Sokratesa. Mam nadzieję, że docenisz tę nadzwyczajną wizytę, bo widzisz, bardzo trudno było wypożyczyć kamerę wideo…
Zofia poczuła, że kręci jej się w głowie. Jak to możliwe, by ów tajemniczy człowiek znalazł się nagle w Atenach sprzed 2400 lat? Jak to możliwe, że ona ogląda film nakręcony w innej epoce? Zofia wiedziała oczywiście, że w starożytności nie istniało wideo. Czyżby film kostiumowy? Ale przecież wszystkie marmurowe budynki wyglądają na prawdziwe. Gdyby dla potrzeb jednego tylko filmu odbudowano z ruin cały rynek w Atenach i w dodatku cały Akropol, ileż musiałaby kosztować