Deniwelacja. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
Kempińska zrobiła użytek ze zmian w prawie. Handlowała kartami SIM. Nie było to zbyt dochodowe, ale z pewnością starczało na piwo czy paczkę papierosów.
Wadryś-Hansen przesunęła na dół strony i sprawdziła, kto wygrał aukcję.
Krieger.
Nic jej to nie mówiło.
12
Chciałabym, żeby dotarli do jakichś konkretów. Obserwuję ich z niemalejącą nadzieją, że coś znajdą. Że uda im się ustalić, kim są te wszystkie dziewczyny. Nie chciałam przecież, by na zawsze zostały anonimowe.
Gdybym chciała osiągnąć taki efekt, spopieliłabym ciała albo przewiozła je za wschodnią granicę.
Powinni już do czegoś dotrzeć. Odkryć tożsamość choćby jednej z nich.
Zacząć poznawać ich historię.
Pomijając Edi. Ona długo pozostanie anonimowa. Prędzej czy później powinni jednak ustalić jej tożsamość. A jeśli im się to nie uda, pomogę. Znajdę sposób, by zrobić to bez podejmowania niepotrzebnego ryzyka.
Oglądałam wczoraj wieczorne wydanie wiadomości. Było coś satysfakcjonującego w tym, że jestem jedną z dwóch osób, która wie, w czym rzecz. Wszyscy inni patrzą na te zdarzenia, nie mając pojęcia, co się tak naprawdę stało.
Mam jednak nadzieję, że to się zmieni.
Dominika Wadryś-Hansen jest kompetentną śledczą, w końcu zacznie składać wszystko w logiczną całość. Nigdy nie trafi na mój trop, ale przecież nie o to chodzi. Znajdzie za to coś zupełnie innego.
Żałuję, że w śledztwie nie bierze udziału Wiktor Forst. To byłoby wyjątkowe.
Dziś odpuszczę sobie oglądanie dzienników. Nie działa to na mnie najlepiej.
Nie przypuszczałam, że tak chorobliwie będę oczekiwała postępów w dochodzeniu. Wydawało mi się, że będę przyglądać się temu wszystkiemu ze spokojem. Tymczasem teraz emocje są jeszcze większe niż podczas odbierania komuś życia.
Dziwne.
13
Przechadzając się po niewielkim pomieszczeniu, Siergiej Bałajew sprawiał wrażenie coraz bardziej zniecierpliwionego. Próbował dodzwonić się pod wskazany przez Forsta numer już kilkakrotnie, ale bez skutku.
Wiktor podsunął się do ściany i oparł o nią. Nadal miał wrażenie, jakby stał na krawędzi urwiska. I jakby coś ciągnęło go za nogawkę w dół.
– Nie odbierze – odezwał się po chwili. – Musiałbyś zadzwonić z mojego numeru.
Rosjanin zatrzymał się i spojrzał na niego.
– Żaden problem – oznajmił.
– Ale…
– Artiom ma twoją komórkę. Nie bez powodu kazał ci się jej pozbyć w określonym miejscu.
Forst nabrał tchu. Przez moment wydawało mu się, że być może jakimś cudem uda mu się wywinąć. Teraz nadzieja prysła. Nie miało znaczenia, z jakiego numeru Bałajew zadzwoni pod podany numer.
Siergiej polecił swojemu towarzyszowi, by wezwał Artioma, a potem na powrót usiadł obok Wiktora.
– Nie wyglądasz najlepiej – ocenił.
– I nie czuję się też najlepiej.
Rosjanin zlustrował go, jakby miał przed sobą ciekawy okaz. Przez kilka chwil zdawał się analizować każdą bliznę na jego twarzy, każdy ślad po przejściach z przeszłości.
– Zastanawiam się… – mruknął. – Ile razy celnicy kostuchy zatrzymywali cię tuż na granicy śmierci?
Forst popatrzył na niego z niedowierzaniem.
– Odpowiadaj.
– Zbyt wiele – odparł Wiktor. – Ale ani razu nie miałem niczego do oclenia.
Tym razem to na twarzy Rosjanina odmalowało się zdziwienie. Dopiero po chwili zrozumiał, że to właściwie nonszalancka deklaracja braku strachu przed umieraniem.
– A więc twierdzisz, że nie masz nic do stracenia?
– Mhm.
– Nikogo nie zostawisz na tym świecie? Nikomu nie przysporzysz swoim odejściem smutku?
– Nie.
– To dojmująca świadomość, szczególnie u kresu życia.
– Nie dla mnie.
Bałajew uśmiechnął się i przyjął wygodniejszą pozycję. Półleżąc, nie przywodził już na myśl jogina, ale raczej arabskiego gospodarza. Brakowało mu tylko fajki wodnej.
– Zostawmy te efemeryczne kwestie – zaproponował. – I zajmijmy się czymś, co da się zmierzyć.
Wiktor pokiwał głową.
– Nie zrozum mnie źle – zastrzegł Siergiej. – Doceniam, że mogę porozmawiać z kimś na poziomie. Nie ma tutaj takich wielu.
Forst spojrzał w kierunku wyjścia. Gdyby szybko poderwał się na nogi, być może udałoby mu się zaskoczyć Bałajewa. Miałoby to jednak sens, tylko jeśli Rosjanin nie miał broni. I jeśli na zewnątrz Wiktor nie napatoczyłby się na żadnego z jego ludzi.
Jedno i drugie było właściwie niemożliwe.
– Przechodząc więc do konkretów… – podjął Siergiej. – Co da mi ten telefon?
– Sporo.
– To znaczy?
Forst nabrał tchu. Wiedział, że od tego, co teraz powie, zależy jego życie.
– Jeśli pozwolisz mi rozmówić się z tą osobą, dowiem się, czy coś na ciebie mają.
– Twierdzisz, że nie.
– Nie twierdzę, jedynie przypuszczam – poprawił go Wiktor. – Nie jestem już w głównym obiegu, nie mam informacji. Ale mogę je zdobyć.
Rosjanin przez moment się namyślał.
– Dlaczego mieliby cokolwiek na mnie mieć?
Forst prychnął cicho.
– Co to ma znaczyć? – żachnął się Bałajew.
– To, że nie lubię retorycznych pytań.
– Obawiam się, że to, co lubisz, a czego nie, jest w tej chwili zupełnie bez znaczenia.
Wiktor spoważniał nieco, ale uważał, by nie wyjść na usłużnego. Znał dobrze ludzi takich jak Siergiej, wiedział, jak ich podejść. Przynajmniej do pewnego stopnia. W tym przypadku problem polegał na tym, że pora na jakiekolwiek manipulacje dawno się skończyła.
Przepadła wraz z momentem, gdy Siergiej odkrył, że człowiek, który trafił na jego pole golfowe, nie jest Robertem Kriegerem.
– Ile masz u siebie Polek? – spytał Forst.
– Kilkadziesiąt.
– A więc to odpowiedź na twoje pytanie.
Siergiej nie wyglądał na przekonanego.
– W tej sferze nie robię niczego nielegalnego – zastrzegł. – Polskie służby nie miałyby powodu… na dobrą sprawę nie miałyby nawet podstaw, by wszcząć w mojej sprawie postępowanie.
Forst wzruszył ramionami.
– Więc może nie wszczęły – odezwał się. – W każdym razie nie dowiesz się, jeśli nie pozwolisz mi wykonać tego telefonu.
Bałajew uśmiechnął się pobłażliwie.
– A