Nieodnaleziona. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
pomoc i że mają przygotować się do ucieczki? Od dziesięciu lat nie było z nimi kontaktu, a każda publicznie nadana, nawet zaszyfrowana informacja szybko zostałaby rozpoznana przez partyzantów.
Pokiwałam głową, licząc na to, że Kliza przyspieszy.
– Wojskowy postanowił zatrudnić Juana Carlosa Ortiza, specjalistę od marketingu, który miał opracować innowacyjną metodę pozwalającą na przemycenie wiadomości.
– I na co wpadł?
– Na kod Morse’a.
– To niezbyt innowacyjne.
– Partyzanci go za dobrze nie znali – ciągnęła niezrażona Kliza. – Przetrzymywani wojskowi za to jak najbardziej. Ortiz wyszedł z założenia, że rozpoznają go natychmiast.
– To wciąż…
– Nie mogli oczywiście nadać go bezpośrednio. Bojówkarze z FARC nie musieli umieć go rozszyfrować, by wiedzieć, że ktoś nadaje wiadomość i coś się szykuje. Zresztą problemem było też to, jak sprawić, by taki sygnał w ogóle dotarł do zakładników. Byli przetrzymywani w dżungli, z dala od cywilizacji. Ortiz wymyślił więc, żeby zakodować go w piosence, którą potem będą puszczać w kółko w największych rozgłośniach radiowych.
Zmarszczyłam czoło.
– Wynajęli więc dwójkę artystów i cały zespół kompozytorów, by stworzyć odpowiednią melodię. Okazało się to dość proste, a w refrenie zakodowano składający się z dwudziestu słów przekaz. Całość brzmiała jak typowy popowy hit, z elektronicznymi wstawkami, które w istocie były kodem Morse’a.
– Nieźle.
– Nadawano piosenkę przede wszystkim w okolicach dżungli, szacowało się, że usłyszało ją około trzech milionów odbiorców. Ale tylko ci, którzy powinni, rozpoznali zakodowaną wiadomość. Odbicie zakładników się powiodło.
– Ale jaki to ma związek z Ewą?
– Taki, że tych dwoje nieznanych artystów, którzy dotychczas pracowali jedynie przy dżinglach radiowych, nazywało się Natalia Gutierrez Y Angelo. A piosenka, w której był zakodowany przekaz, miała tytuł…
– Better days.
Jola zaczesała włosy do tyłu, wyraz satysfakcji pojawił się na jej twarzy. Bodaj po raz pierwszy widziałam ją tak zadowoloną.
– Nie było żadnych dodatkowych nagrań, żadnych komercyjnych wydań, a tym bardziej żadnych T-shirtów – dodała. – Fakt, że Ewa miała taką koszulkę na koncercie, to wiadomość.
– Jaka?
– Że jest wciąż przetrzymywana wbrew swojej woli.
Wstałam od biurka i przeszłam po gabinecie. Na moment zatrzymałam się przed dużymi oknami dachowymi i spoglądałam na chmury wolno sunące po niebie. Potem odwróciłam się do Klizy.
– To by znaczyło, że ci ludzie po gwałcie nad rzeką ją porwali – zauważyłam.
Jola kiwnęła głową.
– I że przez dziesięć lat ta dziewczyna przechodziła niebywały horror.
– Niestety – przyznała Kliza. – Ale nie mam wątpliwości, że koszulka to wołanie o pomoc. Nieprzypadkowo Ewa pojawiła się akurat na tym koncercie. Miała pewność, że będzie tam Blitzer.
– Tak sądzisz?
– Wiedziała, że ma niemal obsesję na punkcie Foo Fighters. Nie przegapiłby takiego wydarzenia, szczególnie że odbywało się niedaleko Opola.
Przysiadłam na komodzie i potarłam w zamyśleniu szyję.
– Ale na zdjęciu miała się podobno dobrze bawić – zauważyłam.
– Według Werna tak wyglądała.
– To nie pasuje do wersji z przetrzymywaniem siłą.
– Może kazali jej udawać.
– Może – przyznałam. – Ale dlaczego w ogóle mieliby puszczać ją na ten koncert? To bez sensu.
– Wręcz przeciwnie.
Spojrzałam na Klizę pytająco.
– W wielu przypadkach porwań dziewczyny są od czasu do czasu wypuszczane, choć dobrze pilnowane. Kidnaperom chodzi o to, żeby zakładnik po latach odosobnienia poczuł się przytłoczony zewnętrznym światem. By zobaczył, jak obcy mu się stał. I by chętnie wrócił do miejsca przetrzymywania.
– I twoim zdaniem ich przechytrzyła.
Jola znów poprawiła włosy. Tym razem ruchy były już znajome, nerwowe, niemal neurotyczne.
– Musiała przygotowywać się do tego od dawna – powiedziała. – Samo zamówienie koszulki nie mogło być łatwe. Ale widocznie gdziekolwiek ją trzymają, ma trochę swobody. Na tyle, by przekazać wołanie o pomoc.
Patrzyłyśmy na siebie, jakbyśmy chciały zrozumieć wszystkie implikacje i jednocześnie się przed nimi wzbraniały.
– Dziesięć lat… – jęknęłam.
– Wiem, okropne.
– Co musiało się z nią dziać przez ten czas?
Kliza wzruszyła ramionami, ale nie było w tym geście ani trochę obojętności.
– Po gwałcie zostawili Werna na brzegu, a ją musieli władować do samochodu i gdzieś wywieźć. Prawdopodobnie znęcali się nad nią, pewnie długo robili z nią to, co nad Młynówką. Dopóki jej nie złamali. Dopóki nie zagwarantowali sobie jej uległości.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.