Oko Dajana. Pingpongista. Józef HenЧитать онлайн книгу.
musi być Żydówka. Bardzo byli zdumieni, kiedy im powiedziałam, że to czysto polskie imię i że oznacza po łacinie królową. Mają irytująco mało wiadomości, to utrudnia obcowanie z nimi. Nie wspominając już o brakach w wychowaniu… Człowiek taki jak pan, młody, zdolny. Dziwię się, że pan znosi…
– Niestety, brak mi danych – powiedziałem wesoło.
– Jakich danych?
– Najważniejszych. Nie jestem Żydem.
– Ani trochę? – spytała, nie dowierzając.
– Niestety. Sam nos to trochę za mało – mówiłem śmiejąc się. Birenbaum, przypomniałem sobie nagle Kapuchę. Wydedukował sobie z Brzozowskiego jakiegoś Birenbauma. Birenbaum nie obroni ojczyzny. Zdążył mi wtedy powiedzieć, co właściwie za mną się wlecze, ale ja, tępak, nie zrozumiałem.
– Wie pani, pozwoliłem się wychować w duchu internacjonalizmu i ostatecznie mogę sobie być Żydem. No, ale nie jestem. Czasami brak tego łuta szczęścia.
Zastałem Wiewiórkę w domu. Nie powiedziałem jej, o co chodzi. Tyle że musimy iść na wódkę. Razem. I że ten wieczór będzie dla mnie.
– Czy coś oblewasz? Jakiś awans?
– Coś w tym rodzaju.
Wypiliśmy nasze wódki w bufecie Bristolu. Potem złożyliśmy wizytę mojemu stryjowi, który miał fioła na punkcie papierów rodzinnych. Kto by pomyślał, że to jeszcze się przyda. Dał mi wszystkie możliwe wyciągi i fotokopie. Wcisnąłem je dość niedbale do wewnętrznej kieszeni marynarki. Poszliśmy z Wiewiórką do kina, a później na godzinę do mnie. Łaziłem potem po mieście, zaczepiając pijaków i żartując z milicjantami. Nic a nic nie chciało mi się spać. Wyobrażałem sobie jutrzejszą rozmowę z Kapuchą, jak wybałusza na mnie oczy, i śmiech mnie ogarniał. Zaczęło padać, deszcz ze śniegiem, brodziłem w błocie, trzeba było w końcu wracać do domu. Ledwom przytknął głowę do poduszki, która pachniała jeszcze włosami Hanki, zapadłem w sen tak twardy, że gdyby nie budzik, spóźniłbym się do pracy. A dzisiaj nie chciałem się spóźnić. Już dawno nie mknąłem do biura z taką ochotą.
Złapałem Kapuchę jak zwykle w bufecie przy piwie.
– No? – warknął. – Znowu jakieś nerwy?
– Mam coś dla pana – powiedziałem znacząco.
– Co?
– Papiery jednego gościa – waliłem bez zająknięcia. – Na pewno was zainteresują.
Wchłonął resztę piwa jednym haustem.
– Jadziem – powiedział energicznie.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Na ścianie wisiało godło państwowe i kilka plakatów. Żadnych pierwszych sekretarzy, premierów i innych figur, które dziś są, a jutro ich nie ma.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.