Millennium. David LagercrantzЧитать онлайн книгу.
się dowiedzieć, co wtedy mówił.
– To był bełkot.
Znów spojrzał na zdjęcia Catrin z sieci.
– Jesteś jeszcze w pracy? – spytał.
– Bo co?
– Może bym zajrzał, żebyśmy o tym porozmawiali? Pracujesz na Mäster Mikaels Gata, prawda?
Nie bardzo wiedział, dlaczego to robi. Ale jeśli chce się czegoś dowiedzieć, to na pewno nie uda mu się przez telefon. Miał wrażenie, jakby odgradzał go od niej drut kolczasty.
– Okej, na krótko – zgodziła się. – Za godzinę.
NA PLACU REPUBLIKI przed jej hotelem w Pradze zadzwonił tramwaj. Lisbeth znów za dużo piła, przyklejona do laptopa pod osłoną klatki Faradaya. To prawda, że bywały chwile, kiedy miała poczucie wyzwolenia i zapomnienia o przeszłości, ale zawsze łączyły się z alkoholem i seksem, a potem wracała wściekłość i bezradność.
Dostawała szału, kiedy uświadamiała sobie, że przeszłość wciąż wiruje jej w głowie, często dochodziła do wniosku, że to nie jest życie. Tak się nie da. Musi coś zrobić, zamiast tylko czekać, nasłuchiwać kroków w korytarzach i na ulicach albo uciekać, dlatego próbowała przejąć inicjatywę. Jednak nie przychodziło to łatwo.
Osoba ukrywająca się pod ksywą Katja Flip, którą polecił jej Plague, podobno była szaleńczo odważna. Ale Lisbeth przez dłuższy czas miała wrażenie, że to takie gadki szmatki. Katja wciąż tylko domagała się więcej pieniędzy i mówiła, że nikt nie zadrze z tym odłamem mafii – zwłaszcza odkąd do akcji wkroczył Iwan Galinow.
Cholernie dużo było tego gadania o Galinowie, zresztą również o Kuzniecowie i akcjach odwetowych, i dopiero po długich namowach przez dark web udało jej się skłonić Katję do umieszczenia IMSI-catchera w rododendronie rosnącym sto metrów od domu Camilli na Rublowce; potem z odbywających się stamtąd połączeń wyłowiła numer referencyjny, zwany IMEI, i to już było coś. Jednak nie dawało jej żadnej gwarancji i nie pomogło oderwać się od przeszłości, która wciąż w niej buzowała i huczała, więc często – jak teraz – przez zhakowany link satelitarny wpatrywała się w dom Camilli, wpychając w siebie śmieciowe jedzenie i opróżniając minibarek z alkoholu.
Co samo w sobie było szaleństwem – nawet nie miała siły trenować czy choćby wyjść. Usłyszawszy pukanie, wstała, żeby otworzyć Paulinie, która nie przestawała trajkotać. Lisbeth nie usłyszała z tego ani słowa, aż Paulina zawołała:
– Co się stało?
– Nic.
– Wyglądasz…
– Jakby wszystko mi się spieprzyło – dopowiedziała Lisbeth.
– Coś w tym rodzaju. Mogę coś dla ciebie zrobić?
Trzymaj się z daleka, pomyślała. Trzymaj się z daleka. Mimo to położyła się na łóżku i spytała, czy Paulina zdobędzie się na to, żeby położyć się obok.
MIKAEL PRZYWITAŁ się z Catrin Lindås. Mocno uścisnęła mu dłoń, ale nie patrzyła w oczy. Miała na sobie spódnicę, błękitny żakiet i szal w szkocką kratę, białą bluzkę zapiętą pod szyję i czarne pantofle na obcasach. Włosy upięła w kok i choć jej ubranie było dopasowane, podkreślające kształty, wyglądała sztywno, jak nauczycielka z angielskiej szkoły. Najwyraźniej była sama w redakcji. Na tablicy nad biurkiem wisiało jej zdjęcie, na którym rozmawia z Christine Lagarde, prezeską Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Wyglądały jak matka i córka.
– Robi wrażenie – odezwał się, wskazując na fotografię.
Nie skomentowała. Poprosiła, żeby usiadł na sofie zaraz za jej biurkiem, sama zaś usiadła wyprostowana na fotelu naprzeciwko i skrzyżowała nogi. Odniósł absurdalne wrażenie, jakby była królową niechętnie udzielającą audiencji poddanemu.
– Dziękuję, że zgodziłaś się mnie przyjąć.
– Nie ma za co.
Przyglądała mu się podejrzliwie, aż miał ochotę spytać, dlaczego go tak nie lubi.
– Nie zamierzam pisać o tobie, możesz się odprężyć – powiedział.
– Możesz o mnie napisać, co ci się żywnie podoba.
– Będę pamiętał.
Uśmiechnął się. Nie odpowiedziała uśmiechem.
– Właściwie jestem na urlopie – ciągnął.
– Bardzo dobrze.
– Nawet świetnie.
Odczuwał niezrozumiałą ochotę, żeby się z nią podrażnić.
– Dlatego zainteresowałem się tym żebrakiem. Kilka dni temu został znaleziony martwy, a w kieszeni miał kartkę z moim numerem telefonu.
– Okej – powiedziała.
Mogłabyś, do cholery, jakoś zareagować na to, że facet nie żyje, pomyślał.
– Wydaje się, że chciał mi coś przekazać, dlatego ciekawi mnie, co ci powiedział.
– Niewiele mówił, raczej krzyczał, wymachując jakąś ułamaną gałęzią, śmiertelnie mnie wystraszył.
– Co wykrzykiwał?
– Zwykłe brednie.
– Co to są zwykłe brednie?
– Ogólnie rzecz biorąc, że Johannes Forsell to zakłamany typ.
– Wykrzykiwał tak?
– W każdym razie wrzeszczał coś o Forsellu. Szczerze mówiąc, najbardziej byłam zajęta tym, żeby się od niego uwolnić. Szarpał mnie za ramię, co było bardzo nieprzyjemne, więc wybacz, że nie zatrzymałam się, by grzecznie wysłuchać jego teorii spiskowych.
– Rozumiem. Naprawdę – odpowiedział Mikael, choć nie mógł ukryć rozczarowania.
Niejeden raz, aż do znudzenia, słyszał te pierdoły na temat ministra obrony, jeden z ulubionych tematów trolli internetowych. Cała ta historia stawała się z dnia na dzień coraz gorsza. Oskarżenie Forsella o prowadzenie pizzerii dla pedofilów wydawało się tylko kwestią czasu; do pewnego stopnia było to spowodowane jego niewzruszoną postawą wobec prawicowych ekstremistów i ksenofobów, jak również otwarcie wyrażanymi obawami przed coraz bardziej agresywną polityką Rosji. Zresztą na pewno przyczyniał się do tego fakt, że był bogaty, świetnie wykształcony, oprócz tego był znany jako sportowiec: maratończyk i pływak; czasem sprawiał wrażenie wyniosłego, co drażniło ludzi.
Mimo to Mikael go lubił. Czasem wpadali na siebie w Sandhamn, wymieniając uprzejmości, sumiennie sprawdził też powtarzające się plotki, jakoby Forsell miał się wzbogacić na krachu na giełdzie, a być może nawet się do niego przyczynił. Mikael nie znalazł żadnych podstaw do tych twierdzeń. Majątek Forsella znajdował się pod zarządem powierniczym, ani przed krachem, ani w trakcie nie robił żadnych interesów, a spadki giełdowe z całą pewnością go nie wzmocniły. W tym momencie był najbardziej znienawidzonym członkiem rządu, a jedyne, co tak naprawdę udało mu się zrealizować, to zwiększenie środków na MUST, czyli wywiad wojskowy, oraz MSB, Urząd Zarządzania Kryzysowego i Ratownictwa. Z drugiej strony były to działania oczywiste, zważywszy na to, co się wydarzyło.
– Mam dość tych wszystkich kłamstw – powiedziała.
– Ja w zasadzie też – przyznał.
– Przynajmniej w tym jesteśmy zgodni.
Rozdrażniło