Głód. Graham MastertonЧитать онлайн книгу.
i Północnej Dakocie. Jest bardzo przekonujący i za kilka dolarów dodatkowej subwencji jest w stanie zrobić bardzo wiele w naszym interesie, wcale o tym nie wiedząc. Nie widziałem go jeszcze osobiście, ale jeśli nie wygląda jak Quasimodo, nie stworzy nam absolutnie żadnych problemów.
Znów nastąpiła długa cisza i znów przerwał ją Alan.
– W porządku, Shearson. Gram z tobą. Bądź przez cały czas ze mną w kontakcie. Nie chciałbym, żebyś przypadkiem nadużył mojego autorytetu do czynów, pod którymi nie mógłbym się podpisać.
– Alan – powiedział Shearson ciepło. – Czy ty kiedykolwiek byś coś takiego zrobił?
– Tak – odpowiedział Alan i odłożył słuchawkę.
Della siedziała nieruchomo, obserwując Shearsona z mieszaniną zaskoczenia i respektu.
– Zdziwiłem cię? Dlaczego? Widzisz, ja tylko wykonuję moją pracę.
– Czyli twoja praca polega na defraudowaniu środków, które zostaną przeznaczone na pomoc dla farm dotkniętych kataklizmem.
Shearson zdecydowanie potrząsnął głową.
– Nie. Ona polega na uszczęśliwianiu ludzi, którzy na mnie głosowali. Dobrze to chyba robię, skoro regularnie, co cztery lata, od nowa zdobywam ich głosy. A fundusz, który stworzę, uszczęśliwi także tych kongresmanów, którzy co jakiś czas występują za zwiększeniem dotacji dla rolnictwa; uszczęśliwi prywatnych ofiarodawców, którzy wpłacą na ten fundusz pieniądze i następnie znajdą swoje nazwiska w gazetach; uszczęśliwi farmerów i uszczęśliwi wszystkich obywateli, którzy zauważą w ten sposób, że ktoś bardzo poważnie dba o to, żeby w kraju nie zabrakło chleba.
Della wstała i przeszedłszy przez perski dywan, zbliżyła się do Shearsona Jonesa. Jej luźna sukienka zadarła się i przez chwilę senator łakomie wpatrywał się w przejrzyste, nylonowe majteczki dziewczyny. Po chwili podniósł wzrok i zobaczył, że Della się uśmiecha.
– Nie zapomnij o sobie – powiedziała. – Z nich wszystkich najszczęśliwszy będziesz ty.
– Chyba nie zazdrościsz mi tej odrobiny satysfakcji? Małej finansowej rekompensaty za wysiłek, jaki włożę w rozwiązywanie sprawy o ogromnym znaczeniu dla całego kraju.
– Wciąż mnie zadziwiasz – powiedziała. – Żeby tak poważną sprawę zamienić w przedsięwzięcie, które przyniesie ogromne profity, i to za pomocą zaledwie dwóch rozmów telefonicznych, cóż, trzeba być geniuszem. Geniuszem matactwa, ale mimo wszystko geniuszem.
Patrzył na nią przez chwilę, po czym wyciągnął w jej kierunku rozczapierzoną rękę. Podeszła jeszcze bliżej do senatora, a on ścisnął ją w talii.
– Ciągle nie wiem, czy powinienem ci wierzyć, czy też nie – powiedział głosem, który drżał, jakby zapowiadał trzęsienie ziemi. – Nie wiem, czy dobrze zrobiłem, że pozwoliłem ci słyszeć tę rozmowę.
– A ja nawet nie mam pojęcia, z kim rozmawiałeś.
Odchrząknął.
– Nie pleć bzdur. To był Alan Hedges, przewodniczący Komitetu Rolnictwa w Kongresie, i musiałaś zdać sobie z tego sprawę od samego początku rozmowy.
– W porządku – uśmiechnęła się szeroko. – Masz rację.
– Zadaję sobie jedno pytanie. Czy polecisz z tym do tych wszystkich pismaków czających się na skandale, czy przyjmiesz moją ofertę?
– Ofertę? – powtórzyła zdziwiona, przechylając na bok głowę. Shearson jeszcze mocniej zacisnął swe prawe ramię wokół jej talii. Nie uczyniła żadnego gestu, żeby go powstrzymać. Miała blade ciało, które lśniło w przytłumionym blasku mosiężnej marokańskiej lampy.
– Och, Dello, jesteś inteligentną kobietą – powiedział Shearson. – Potrzebuję kogoś, kto odpowiednio nagłośni akcję zbiórki pieniędzy. Jednym słowem, managera.
– Nie masz nikogo takiego w Departamencie Rolnictwa?
Potrząsnął zdecydowanie głową.
– Oni wszyscy są zbyt zajęci kopaniem dołków jeden pod drugim. Czasami na chwilę zakopują topór, jeśli tylko widzą okazję, że mogą w jakiejś sprawie wyjść na sprytniejszych ode mnie. Potrzebuję kogoś z zewnątrz. Kogoś nowego, młodego, błyskotliwego, o silnej osobowości. Kogoś takiego jak ty.
– Przecież nic o mnie nie wiesz.
– Wiem, że masz dwadzieścia siedem lat, urodziłaś się w Pauls Valley, w Oklahomie, jesteś córką hodowcy koni. Wiem, że studiowałaś w College of Liberal Arts w Chickasha, w Oklahomie, a potem znalazłaś pracę w dziale miejskim w „Oklahoma News-Messenger”. Wiem, że wyszłaś za mąż za drukarza o nazwisku George McIntosh, kiedy miałaś dwadzieścia jeden lat, i urodziłaś mu córkę. Wiem, że twoja córeczka zmarła w wieku dwóch lat na zapalenie opon mózgowych i niedługo potem ty i George rozeszliście się. Przyjechałaś do Kansas City i otrzymałaś pracę w „Kansas City Herald-Examiner”, a George… Czy wiesz, co się stało z George’em?
– Nie – odparła Della, nagle pobladła. – Nie miałam od niego żadnych wiadomości przez ostatnie dwa lub trzy lata.
– No cóż, nic dziwnego – stwierdził Shearson. – George zginął w tragicznym karambolu na autostradzie niedaleko McAlester, jakiś rok temu.
– Skąd ty to wszystko wiesz? – zapytała Della. – Spotykamy się zaledwie od czterech dni. I, dobry Boże, nikt do tej pory nie powiedział mi, że George nie żyje. Nie otrzymałam nawet żadnego listu od jego matki.
Shearson wzruszył ramionami, ale ani trochę nie rozluźnił uścisku wokół jej talii.
– Wiem wszystko to, co powinienem wiedzieć. Jestem bardzo wpływowym człowiekiem, Dello, a wpływowi ludzie muszą mieć się na baczności przed słodziutkimi kurewkami o wielkich cycach. Ale nie, ty jesteś inna. Masz niewyparzony język i nie pozwalasz traktować się jak śmieć. Bardzo cię polubiłem. Przede wszystkim dlatego poprosiłem moich przyjaciół z FBI o przekazanie mi kilku informacji o tobie. Uczynili to z przyjemnością.
Della spojrzała na wciąż obejmującą ją rękę.
– Chcesz, żebym zrezygnowała z pracy w gazecie?
Pokiwał głową.
– Ale co mi to da? Co będę z tego miała? Przecież zabawa z funduszem interwencyjnym nie jest żadną karierą. Co będzie, kiedy kryzys się skończy?
– Zupełnie nic. Fundusz tego rodzaju może osiągnąć jakieś trzysta milionów dolarów. Może jeszcze więcej. Ty, ja i Alan Hedges zabierzemy sobie z tego tylko procenty. Możesz zarobić na tym, no, powiedzmy, jakiś milion dolarów, z dużym hakiem.
– Milion z hakiem? Milion dolarów?
– Tak, dobrze usłyszałaś. Taka jest moja oferta. Jeśli jej jednak nie przyjmiesz, nie masz prawa napisać ani słowa o Pomocy dla Dotkniętych Zarazą Zbożową w tym swoim „Kansas City Herald-Examiner” ani przekazać niczego pismakom z innych gazet. Wszystkie informacje, jakie tu usłyszałaś, przekazałem ci w zaufaniu, ponieważ lubię cię i ponieważ myślę, że jesteś osobą godną zaufania.
Della milczała. Shearson obserwował ją przez chwilę uważnie. Na jego czole błyszczały krople potu. W końcu podniósł się ciężko z fotela i stanął obok niej.
– Wiesz, dlaczego cię lubię? – mruknął. – Jesteś sprytną suką. Bardzo sprytną suką. Nawet w tej chwili, wiem dobrze, kombinujesz w tej swojej mądrej główce, jakie rozwiązanie będzie dla ciebie najlepsze.
Obiema rękami ścisnął w ramionach jej szmaragdową sukienkę i szarpnął w dół, obnażając piersi Delli. Były białe, duże i ciężkie, i miały