Эротические рассказы

Koronkowa robota. Cezary ŁazarewiczЧитать онлайн книгу.

Koronkowa robota - Cezary Łazarewicz


Скачать книгу
Oblegana jest Czarnieckiego i Piłsudskiego, którędy ma przejść kondukt. Nigdy wcześniej żaden pogrzeb, żadna msza nie wzbudzały takiego zainteresowania.

      „Przeważają kobiety z przedmieść, często z dziećmi na rękach” – notuje reporter „Słowa Polskiego”, szacując tłum na dziesięć tysięcy osób.

      Próbują nim sterować kordony policji, ale naporu nie udaje się powstrzymać. Do akcji wkraczają oddziały konne, chroniąc kościół przed szturmem. Słychać piski i krzyki rozpędzanych kobiet.

      „Słowo Polskie”:

      Z uderzeniem godziny piętnastej z dzwonnicy kościelnej rozległy się żałobne tony dzwonów. Tłum zastygł w oczekiwaniu. Po chwili z krypty oo. bernardynów wynurzył się krzyż okryty kirem, za nim srebrna, cynowa trumna. Odsłoniły się głowy mężczyzn, słychać szept modlitwy. Wśród piania żałobnego kleru ułożono trumnę na karawanie, obwieszonym wieńcami od rodziny, koleżanek i Zakładu Olgi Filippi, gdzie zmarła uczęszczała do VI gimnazjum. Kondukt prowadził ksiądz Stanisław Frankel. Towarzyszą mu bernardyńscy zakonnicy. Za trumną postępują państwo Kudelkowie [Maria Ku­delka jest ciotką zmarłej], brat Elżuni – Stanisław i dalsza rodzina.

      Plac Bernardyński wygraża Gorgonowej pięściami, życzy jej śmierci. Jej i inżynierowi Zarembie, którego uważa za moralnego sprawcę mordu. Wypatruje go wśród żałobników, bo krąży plotka, że jest obecny. Napada nawet na samochód z zasłoniętymi szybami, bo poszła pogłoska, że siedzi w środku.

      Z braku ojca, którego sędzia Kulczycki zatrzymał w więzieniu, uwaga skupia się na czternastoletnim bracie zamordowanej dziewczynki.

      Chcą zobaczyć małego Stasia, złamanego boleśnie – relacjonuje „Słowo Polskie”. – Ci, którzy nie mogą docisnąć się do karawanu przed kościołem Bernardynów, biegną teraz bocznymi uliczkami do ulicy Piekarskiej, przez którą zaraz przejdzie kondukt. Przepychają się, by zająć lepsze miejsce.

      Z kościoła do głównej bramy cmentarza Łyczakowskiego jest około dwóch kilometrów.

      Pod nią czekają kolejne tysiące lwowian. To ci, którym udało się przedrzeć przez policyjne kordony, licząc na to, że wślizgną się na cmentarz. Główna brama jest jednak zamknięta. Broni jej policja. Nikt się tu nie przeciśnie.

      O szesnastej konne patrole rozpraszają gapiów sprzed bramy, torując drogę wjeżdżającemu na cmentarz karawanowi i żałobnikom. Grób Zarembianki leży na prawo od głównej alei. Kwatera pięćdziesiąt trzy. Miejsce łatwo rozpoznać po stratowanych wokół grobach.

      Cmentarz milknie, gdy ksiądz Frankel zaczyna ostatnie pożegnanie. Jest tak cicho, że słychać tylko łkania i łoskot bijących o wieko grudek ziemi.

      Gdy zapada zmierzch, policjanci otwierają na oścież cmentarną bramę. Ci, którzy czekali pod nią od wielu godzin, mogą teraz na własne oczy zobaczyć mogiłę. Jest grubo okryta wieńcami, spod których wystaje dębowy krzyż z białą tabliczką: „Tu spoczywa Elżunia Zarembianka zmarła tragiczną śmiercią w siedemnastej wiośnie życia”.

      – Nie ma wątpliwości, że Elżbietę zamordowała Gorgonowa – przekonuje lwowskich reporterów naczelnik gminy Brzuchowice Paweł Csala. – Na jej winę można podpisać cyrograf – zapewnia.

      Panuje przekonanie, że wszystko jest jasne. Dowody są mocne. Gorgonową obciążają zeznania świadków. Według gazet nie ma żadnych wątpliwości co do jej winy.

      Dlatego lwowska ulica, żeby nie tracić czasu, domaga się procesu doraźnego, to znaczy w ekspresowym tempie. Zgodnie z Kodeksem karnym śledztwo w takim wypadku musi zakończyć się w dwa tygodnie, sąd ma dwadzieścia cztery godziny na wyznaczenie terminu rozprawy, a proces musi się zacząć najpóźniej po trzech tygodniach od aresztowania sprawcy. Uproszczona procedura sprawia, że wyrok zapada nie tylko ­błyskawicznie, ale też ostatecznie. Nie trzeba potem tygodniami czekać na apelacje.

      Dziennikarze dość optymistycznie szacują, że przy odrobinie szczęścia wszystko może się zakończyć w drugiej połowie lutego. A znając operatywność lwowskiego sądu, należy przypuszczać, że z wykonaniem kary śmierci upora się on najpóźniej do końca marca.

      „Tajny Detektyw”, najpopularniejszy tygodnik śledczy II Rzeczpospolitej Polskiej, pisze, że lwowian niepokoi tylko jedna myśl: „Czy Gorgonowa może okazać się niewinną? Czy mogą wyjść na jaw okoliczności, które spowodują jej zwolnienie z więziennych murów?”.

      Nikt, oczywiście, nie bierze tego pod uwagę.

      W dniu pogrzebu sędzia śledczy Zdzisław Kulczycki chwyta się jeszcze jednej szansy. O świcie w towarzystwie policjantów wyrusza do krypty kościoła ojców Bernardynów przy placu Bernardyńskim. Tuż przed nabożeństwem każe jeszcze otworzyć trumnę i odcina Lusi kosmyk ciemnych włosów.

      Jeszcze tego samego dnia trafią do laboratorium. Jeśli jakiś włos Lusi znajdzie się na ubraniu Rity, będzie to mocny dowód, że tej nocy była w różowym pokoju.

      Laboranci porównują pod mikroskopem włosy Zarembianki i Gorgonowej, nie potrafią ich jednak rozróżnić. „Niepodobna określić, od której z tych kobiet pochodzą” – piszą w ekspertyzie.

fig0048a

      [^] Dziennikarze „Tajnego Detektywa” prowadzą na własną rękę śledztwo, które ma wyjaśnić okoliczności śmierci Lusi Zarembianki. Docierają do świadków, penetrują willę, snują hipotezy

      Dwa dni wcześniej, 2 stycznia, lekarze pobierają od Gorgonowej krew, by oznaczyć jej grupę. Zamordowana Elżbieta ma grupę A, oskarżona – 0.

      Jeśli na ubraniach Gorgonowej lub przedmiotach przez nią dotykanych znajdzie się czynnik A, będzie to ważny dowód jej winy.

      Zakrwawionych ciuchów jest mnóstwo – od kalesonów Henryka Zaremby poprzez śpiochy Romy po stanik Rity. Zamiast do wyspecjalizowanej placówki dowody rzeczowe trafiają do laboratorium chemiczno-lekarskiego „Serovac” we Lwowie. Badać je będzie nauczyciel lokalnego gimnazjum. (To jeden z głównych zarzutów obrony, która zakwestionuje wiarygodność tych ekspertyz).

      Czynnik A laboranci znajdują na kołdrze, poduszce, dywanie w pokoju Lusi. I na zapałce, która leżała na nocnym stoliku. To raczej oczywiste.

      Większości plam na ścianach, framugach drzwi i okien zbadać nie sposób. Bo albo za mało materiału do badań, albo uległ – tak przypuszczają eksperci – denaturacji, jak krew na ścianach pokoju Zarembianki. Są tam jeszcze odciski zakrwawionych palców, ale według laboratorium Komendy Głównej Policji w Warszawie to linie papilarne Stasia.

      Śladów krwi Lusi nie ma ani na klamkach w pokoju Rity, ani na jej koszuli nocnej, ani na staniku. Wszystkie należą do grupy 0, czyli pochodzą z krwawiącej ręki Gorgonowej.

      Chemicy odnajdują jednak drobinki krwi na podszewce brązowego futra. Tę plamę ktoś próbował wywabić wodą, ale zamiast usunąć, wtarł ją w watolinę. Jest wystarczająco duża, by zrobić wyciągi do badań. I wtedy okazuje się, że jest w niej czynnik A. To bardzo ważny i mocny dowód przeciwko Gorgonowej, bo świadczy, że musiała stać przy łóżku umierającej Lusi.

      Na podszewce futra jest też druga, większa plama, wykazująca obecność składników kału. Gdyby próbka kału z podszewki była identyczna z tą znalezioną na miejscu zbrodni, byłby kolejny mocny dowód przeciwko Gorgonowej. Niestety, szczupłość materiału porównawczego nie pozwala na wnikliwą analizę.

      Tydzień po zabójstwie śledczy wracają do Brzuchowic. (Być może z powodu braku mocnego materiału dowodowego). Kolejny raz przeczesują dom i ogród w poszukiwaniu prawdy o zdarzeniu. Odkrywają


Скачать книгу
Яндекс.Метрика