Wspomnienia w kolorze sepii. Anna J. SzepielakЧитать онлайн книгу.
Musi się zająć własną karierą.
– Karierą! – Chłopak prychnął. – Przecież on ma sto pomysłów na życie i żadnego nie potrafi doprowadzić do końca. Szkołę przerwał, a wojsko też go już przestało interesować.
– Walerianie! – Tym razem głos wuja zabrzmiał ostrzegawczo.
Młody człowiek spojrzał na jego groźnie zmarszczone czoło i się speszył.
– Przepraszam. Zachowałem się niestosownie – mruknął, spuszczając wzrok. – Mama pozwoli, że pójdę do siebie.
Zaszurało odsuwane krzesło. Zdezorientowana kobieta chciała zatrzymać syna, ale gest szwagra powstrzymał ją od tego.
– Niech idzie i przemyśli swoje zachowanie. To młodzik. Ma w sobie dużo zapału i niestety sporo buntowniczej natury, którą odziedziczył po moim bracie – stwierdził uspokajająco. – Dlatego właśnie ja wiem najlepiej, jak z nim postępować.
– Ale to mój syn. Powinien być przy mnie.
– Nie ganię twojego wyboru, Matyldo. Potrafię zrozumieć, że będąc kobietą, pragniesz dla siebie i córki bezpieczeństwa i stabilizacji, o które trudno tutaj, w młodym kraju, w chaosie i niepewności gospodarczej. Ale Walerian to mężczyzna i jego decyzja jest zupełnie naturalna. Obaj twoi synowie mają prawo do własnych wyborów.
– Może szwagier ma rację, jednak czegoś tu nie rozumiem. – Matylda nie dała się tak łatwo zbić z tropu. – O czym on mówił? Co z Wacławem? Znowu coś się stało?
– Niech się Matylda uspokoi. Z Wackiem wszystko w porządku.
– Więc o co chodzi? Dlaczego macie przede mną jakieś tajemnice? Jestem matką, mam prawo wiedzieć.
Mężczyzna westchnął, łyknął wystygłej herbaty i mimowolnie szarpnął się za wąs.
– To żadne tajemnice. Po prostu Wacław chciał Matyldzie opowiedzieć o wszystkim osobiście, gdy przyjedzie na wasz ślub. O ile uda mu się znaleźć transport i dostać przepustkę.
– O czym opowiedzieć?
Mina bratowej powiedziała mężczyźnie, że nie uda się dłużej odwlekać tej sprawy.
– Cóż, w tej sytuacji muszę sam rzecz wyjaśnić. Wacław napisał także do mnie. – Mówił wolno, starając się spokojnym głosem wpłynąć na reakcję bratowej. – Zmienił swoje plany. Nie chce, a raczej już nie może kontynuować kariery w wojsku.
– Dlaczego? Przecież dostał awans. Przełożeni byli z niego kontenci. Myślał o szkole oficerskiej… Gdzie indziej chłopak z jego charakterem będzie miał większe szanse na godne życie w tym niespokojnym kraju?
– Matyldo, nie denerwuj się, proszę. – Mężczyzna przybrał łagodny ton. – Nie znasz się na wojskowych regulaminach.
– Zrobił coś wbrew zarządzeniom? – przerwała mu rozgorączkowana. – Ukarali go? Wyrzucili?!
– Ależ skąd. Sam zdecydował, że odejdzie.
– Ale dlaczego?
– Chce się ożenić – odparł krótko.
Cisza, która zapadła po tych słowach, aż zadźwięczała mu w uszach.
– Ożenić? – Zdumiona Matylda zamrugała. – Jak to ożenić?… Ożenić się? Tak młodo? Z kim?
– Tego nie wiem. Nie znam szczegółów tej sprawy. Sądzę, że Wacław chce sam je przedstawić, gdy przyjedzie.
– Ale coś jednak szwagier wie.
– Niewiele. Prosił o przekazanie jego części spadku po ojcu, żeby mógł się we Lwowie osiedlić. Z żołdu udało mu się nieco odłożyć, ale w takiej sytuacji będzie potrzebował więcej wsparcia, dopóki nie wymyśli innego sposobu na życie. Zresztą przy dzisiejszych szalonych wzrostach cen zamiana gotówki na coś trwałego jest doskonałym pomysłem. Sam mu to doradzałem jakiś czas temu. Niedługo nasze marki[14] będą warte tyle, co bibułka do papierosów – mówił dalej nieco zdenerwowany, bo bratowa zastygła w milczeniu z dość niepokojącą miną.
Przez dłuższą chwilę wpatrywała się rozszerzonymi ze zdumienia oczyma w szpakowatego mężczyznę.
– Ja nie rozumiem – wyjąkała. – Przecież wojskowym też wolno zakładać rodziny, więc nawet jeśli się zakochał, to nie musi rezygnować z kariery. Nie rozumiem.
– Posłuchaj, Matyldo…
– To po to narażał swoje życie? – przerwała mu zdenerwowana. – Po to umierałam ze strachu, gdy został ranny w czasie potyczki? – Powoli odzyskiwała siłę głosu. – Po to modliłam się za niego całymi nocami, żeby teraz osiedlił się w tej przeklętej Galicji Wschodniej, gdzie ciągle grożą jakieś niebezpieczeństwa? I dla kogo? Kim ona jest? Co takiego zrobiła, że nie nadaje się na żonę wojskowego?! – Wyrzucała z siebie kolejne zdania coraz szybciej i głośniej.
Mężczyzna pokręcił głową.
– Nie wiem, Matyldo. I pozwól sobie powiedzieć, że Wacław to dorosły mężczyzna. Ma prawo sam decydować o swoim życiu, a ty nie możesz podważać słuszności jego wyborów – stwierdził sucho.
Kobieta podniosła się w milczeniu zza stołu. Zaczerwienionej z emocji twarzy starała się nadać spokojny wygląd. Bez rezultatu.
– Widzę, że wszyscy mężczyźni w tej rodzinie są tacy sami. Uparci jak kozły! – oświadczyła zimno. – Trudno. Kocham swojego syna i życzę mu szczęścia. Dlatego Bogu dziękuję, że mnie na jego ślubie nie będzie i nie będę musiała udawać, że lubię swoją synową.
– Jakże to?
– Pan Niedwiński zaczął już załatwiać dla nas dokumenty na podróż. Wacław będzie musiał się zadowolić moim błogosławieństwem na odległość, bo wkrótce po swoim ślubie wyjeżdżam z Julianną. A moi synowie… Niech Bóg ich wspiera, skoro matka nie jest im do niczego potrzebna.
[13] Hiperinflacja – Od 1918 do 1923 roku Polska borykała się z nadmiernym deficytem budżetowym obowiązującej wtedy waluty: marki polskiej.
[14] Marka polska – waluta obowiązująca od 1916 roku na okupowanych terenach Królestwa Polskiego, a następnie obowiązująca w Rzeczypospolitej Polskiej. W wyniku reformy pieniężnej w 1924 roku marka polska została zastąpiona przez polskiego złotego.
ROZDZIAŁ IV
A.D. 1922, wieś w pobliżu Lwowa
– Amen – szepnął siwy mężczyzna, patrząc na poczerniałą ikonę wiszącą nad małżeńskim łożem.
Przeżegnał się, z trudem podniósł się z klęczek i przez chwilę, zgięty wpół, masował sobie żylaste kolana.
– Idziesz pod pierzynę czy do rana chcesz klepać pacierze? – zniecierpliwiła się jasnowłosa kobieta leżąca w łóżku.
– No przecież już skończyłem, Kasiu.
– Nie mów do mnie Kasiu. Co to ja, dziewka od krów jestem? Żona i gospodyni od tylu lat, matka dwójki dzieci, a ty mi ciągle w sypialni Kasią przymilasz się. Nic z tego!
Mężczyzna westchnął i bez słowa wszedł pod zimną pierzynę. Zaszeleściła pościel, skrzypnęło drewniane łóżko.
– No i gdzie ty, Pieter, pchasz