Wspomnienia w kolorze sepii. Anna J. SzepielakЧитать онлайн книгу.
przestań marzyć, że wyjdziesz za hrabiego czy innego dziedzica i będziesz sobie paradować w jedwabiach. Skarbem kobiet z naszej warstwy jest skromność i pracowitość, bo to się podoba Panu Bogu.
– Tak, mamo.
– Dobrze. – Matka spojrzała łagodniej i delikatnym gestem uniosła opuszczoną głowę córki. – Nie powinnaś się interesować wielkim światem, tylko uczyć się i modlić o zdrowie dla swoich braci. Bo porządnego męża to już ja ci sama znajdę, gdy przyjdzie pora.
– Tak, mamo – powtórzyła dziewczyna po raz trzeci, ale w jej głosie słychać było wielkie rozczarowanie.
Kobieta wróciła przed lustro.
– Cóż… – mruknęła, przekrzywiając głowę. – Możesz mi jednak przynieść z przedpokoju to pudło z butami od stryja. Sprawię mu dzisiaj przyjemność i założę je.
Dziewczyna pisnęła radośnie i lekkim krokiem podlotka wybiegła na korytarz. W tym samym momencie zza uchylonych drzwi dobiegło skrzypienie podłogi. Czyjeś kroki zatrzymały się tuż przed progiem.
– Czy Matylda już gotowa? – odezwał się męski głos. – Pan Niedwiński czeka w salonie od kwadransa.
– Och! – jęknęła kobieta. – Szwagier wybaczy. Musiałam się zająć wychowaniem córki. To trudny wiek dla dziewczynki.
– A ja myślałem, że bratowa się stroi na spacer. – Zaśmiał się.
– Co też szwagier opowiada? W moim wieku kobieta już się nie stroi. Zaraz będę gotowa.
W korytarzu rozległ się tupot lekkich kroków i do sypialni wpadła zarumieniona Julianna.
– Proszę, mamo. – Podała jej pudełko. – Pan Niedwiński…
– Tak, wiem, już czeka – zniecierpliwiła się. – Zamknij drzwi.
Córka posłusznie wykonała polecenie, a następnie patrzyła, jak matka z kwaśną miną spogląda na swoje stopy obute w ciemne skórzane pantofle z cienkim paseczkiem. Siedziała na łóżku i przekrzywiając stopę raz w jedną, raz w drugą stronę, kręciła głową z dezaprobatą.
– I na cóż taki wydatek? Zwłaszcza teraz, kiedy ceny każdego dnia szybują w górę bez opamiętania. Twój stryj jest niepoprawny.
Córka dziecięcym ruchem przypadła jej do kolan.
– Mamo – szepnęła podekscytowana. – Pan Niedwiński przyszedł dzisiaj z kwiatami. A jeśli…?
– Cóż?
– A jeśli się dzisiaj zdeklaruje, przyjmiesz jego oświadczyny?
– Julka!
– Mamo, ja już nie jestem dzieckiem. Porozmawiaj ze mną.
Kobieta się zawahała.
– A chciałabyś, żebym się zgodziła?
– Pewnie! On jest miły i taki elegancki. Zawsze ładnie pachnie, przynosi czekoladki. I wreszcie stryj nie musiałby się o nas martwić. A przecież tatko by nie chciał, żebyś już na zawsze została wdową.
– Córeczko, to nie jest takie proste. – Matylda westchnęła. – Przecież słyszałaś, że pan Niedwiński zamierza wyjechać do swojego brata do Ameryki. Chciałabyś się przeprowadzić na drugi koniec świata? Zostawić tu wszystko? Ojczyznę, rodzinę?
– Chciałabym, mamo. Dziewczynki w szkole opowiadały, że to wielki, fascynujący kraj. I wszędzie pełno gwiazd filmowych.
– Oj, Julka, Julka. Ty nadal jesteś dzieciakiem. – Matka czułym gestem pogładziła ją po włosach. – Poczekaj z tymi marzeniami. Nawet gdybym tego chciała, musiałabym jeszcze zapytać o zdanie Wacława.
– Dlaczego? Przecież on jest daleko i z nami nie pojedzie.
– Wacław jest moim pierworodnym. Nawet kiedy jest w wojsku, nadal pozostaje głową naszej rodziny. Przynajmniej na razie.
Nagle rozległo się pukanie.
– Matyldo? Czy Matylda już gotowa? Nasz gość jest dzisiaj jakiś nieswój. Jakby się czymś denerwował. – Męski głos dobiegający zza drzwi był wyraźnie rozbawiony. – Jeszcze mi tu zasłabnie. Lepiej będzie, jeśli do niego wyjdziesz jak najszybciej.
* * *
– I cóż pisze Wacław?
Matylda, siedząca za stołem w jadalni, uśmiechnęła się szeroko w odpowiedzi na pytanie. W rękach trzymała list zapisany drobnym eleganckim pismem.
– Zgadza się na moje małżeństwo – odparła z satysfakcją i spojrzała na szwagra. – To naturalnie tylko formalność, ale porządek w rodzinie jest najważniejszy. Pisze, że cieszy go moje szczęście i skoro potwierdzasz uczciwość pana Niedwińskiego, on nie ma powodu, by przeciw mojej decyzji składać protest. Jest mu oczywiście przykro, że przyszły małżonek ma zamiar wywieźć nas za morza, ale…
Młody człowiek siedzący po przeciwnej stronie stołu poruszył się gwałtownie.
– Proszę mi wybaczyć, matko, ale już dawno chciałem powiedzieć, że ja w żadną podróż się nie wybieram – wtrącił bezceremonialnie. – Szanuję osobę twojego narzeczonego, ale jestem dorosły i zamierzam pozostać w ojczyźnie.
– Walerianie – rzucił stryj z pewną przyganą, ale z jego miny dało się wyczytać, że chodzi mu raczej o ton wypowiedzi młodego mężczyzny, a nie o jej treść.
– Przepraszam, stryju, ale mam prawo decydować o swojej przyszłości. Los i choroba sprawiły, że ominęła mnie możliwość walki z bolszewikami. Trudno zmyć z siebie taki wstyd. Zamierzam jednak zrobić, jak mi stryj radził. Chcę skończyć wyższą szkołę handlową i jeśli stryj pozwoli, chciałbym tu zostać jeszcze przez jakiś czas. Gospodarka naszego kraju potrzebuje teraz każdych rąk do pracy – mówił szybko, pewnym głosem, nie pozwalając przerwać nikomu, a szczególnie matce, która zastygła z otwartymi ustami. – Losem swojej siostry rozporządzać nie mam prawa, ale pozwolisz, matko, że powiem, iż nie podoba mi się pomysł pana Niedwińskiego, by rozbijać naszą rodzinę. To jednak nie moja decyzja.
– Ale ja chcę wyjechać! – Dziewczyna zaprotestowała gwałtownie, z brzękiem odkładając filiżankę na spodek.
– Julka! – Matka otrząsnęła się ze zdumienia i spojrzała na nią ostro. – Proszę wyjść do sypialni. To nie jest rozmowa dla ciebie.
– Ale mamo!
– Powiedziałam.
Julianna niechętnie podniosła się z krzesła i zniknęła w korytarzu. Matylda spojrzała na młodszego syna.
– A zatem już postanowiłeś – stwierdziła z przekąsem. – Nawet nie zapytawszy stryja o zdanie.
– Stryj popiera moją decyzję – odparł Walerian spokojnie. – Nie będę mu ciężarem, znajdę sobie pracę. Chciałbym być użyteczny.
– To prawda, Matyldo – potwierdził mężczyzna, widząc jej zdziwione spojrzenie. – Rozmawialiśmy o tym z Walerianem i wydało mi się to zupełnie naturalne ze względu na jego wiek. Jeśli chłopiec chce się nadal kształcić, będę mu pomagał, jak tylko mogę. Nie mam własnych dzieci, więc może kiedyś przejmie po mnie majątek. Jeśli wcześniej ta piekielna inflacja[13] wszystkiego nie pożre, bo z dnia na dzień jest coraz gorzej.
– Cóż to szwagier opowiada? Przecież szwagier jest jeszcze młody, może własną rodzinę założyć i co wtedy? Walek będzie tylko obciążeniem. A jeśli stanie się jeszcze coś innego? Kto mu wtedy pomoże?
Mężczyzna, ujęty osobliwym komplementem, pogładził