Budynek Q. David BaldacciЧитать онлайн книгу.
były długie, chaotyczne. Puller wyobraził sobie śmiertelnie chorą kobietę usiłującą zebrać myśli, żeby przekazać je mężowi. Mimo to treść bardziej przypominała swobodnie płynący strumień świadomości. Dyktując ten list, była prawdopodobnie na silnych lekach. Puller podziwiał jej determinację.
Przebrnąwszy przez wstęp, wgryzł się w esencję listu.
I ze zdumienia rozdziawił usta.
Zadrżała mu ręka.
Żołądek skurczył się jak od silnego ciosu z zaskoczenia.
Czytał dalej, coraz szybciej, w tempie być może odpowiadającym gorączkowemu wyrzucaniu słów przez umierającą kobietę.
Skończył i podniósł wzrok na wpatrujących się w niego mężczyzn.
– Oskarża mojego ojca o zamordowanie matki.
– Zgadza się – przytaknął Hull. – Właśnie tak.
4
– To absurdalne – rzucił Puller. – W dniu zaginięcia mojej matki ojca nawet nie było w kraju.
Ted Hull zerknął na pułkownika Shorra, odchrząknął i rzekł:
– Jak wspomniałem, zaczęliśmy trochę szperać.
– Zaraz, kiedy przyszedł ten list? – zainteresował się Puller.
– Tydzień temu.
– I dopiero teraz mi o tym mówicie?
– Agencie Puller, wiem, jak bardzo musi to pana przygnębiać.
– Ma pan cholerną rację – skwitował Puller, ale szybko ugryzł się w język, przypominając sobie, że jego rozmówca znacznie przewyższa go rangą. – Tak, to przygnębiające, sir – dodał spokojniejszym tonem.
– Ze względu na powagę oskarżenia postanowiliśmy przeprowadzić drobne śledztwo przed przedstawieniem sprawy pańskiej uwadze.
– I co to śledztwo wykazało?
– Ano to, że choć pański ojciec rzeczywiście przebywał poza granicami kraju, pojawił się na miejscu dzień przed planowanym powrotem. Był w Wirginii i w sąsiedztwie Fort Monroe pięć lub sześć godzin przed zniknięciem pańskiej matki.
Puller poczuł, jak zamiera mu serce.
– To jeszcze nie dowód, że był w to zamieszany.
– Oczywiście, że nie. Sprawdziliśmy jednak protokół z wcześniejszego dochodzenia. Ojciec zeznał, że był za granicą, i wstępna ewidencja jego podróży to potwierdziła. Dlatego po zakończeniu śledztwa został oczyszczony z zarzutu ewentualnego udziału w zniknięciu żony.
– Więc dlaczego teraz twierdzicie inaczej?
– Ponieważ odkryliśmy dodatkowe dokumenty podróży oraz vouchery, z których wynika, że ojciec zamiast wrócić do kraju transportem wojskowym, przyleciał prywatnym odrzutowcem.
– Prywatnym odrzutowcem? Czyim?
– Tego jeszcze nie wiemy. Proszę pamiętać, minęło trzydzieści lat.
Puller potarł oczy, nie mogąc uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę.
– Wiem, ile minęło czasu. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze. Ja i mój brat. Oraz ojciec. Przeżyliśmy piekło na ziemi. Byliśmy kompletnie rozbici.
– Rozumiem – rzekł Hull. – Ale skoro ojciec twierdził, że nie było go w kraju, a dokumenty wskazują na coś przeciwnego…? – Zawiesił głos, nie dopowiadając oczywistego sensu tej sprzeczności.
Puller postanowił go wyręczyć.
– Sugeruje pan, że ojciec skłamał? Odgrzebane dokumenty mogą zawierać błąd. Obecność jego nazwiska na liście pasażerów lotu nie dowodzi jeszcze, że faktycznie znajdował się na pokładzie.
– Musimy drążyć głębiej, z pewnością.
Puller obrzucił obu mężczyzn spojrzeniem.
– Gdyby to było wszystko, co macie mi do powiedzenia, nie siedzielibyście tu ze mną.
– Niemal zapomniałem, czym się pan zajmuje zawodowo – rzekł Shorr. – Zna się pan doskonale na procedurach dochodzeniowych.
– Więc co macie jeszcze w zanadrzu, pułkowniku?
– Nie możemy się teraz w to zagłębiać, agencie. Śledztwo jest w toku – odparł Hull.
– Czyli wszczęliście śledztwo na podstawie listu śmiertelnie chorej kobiety piszącej o wydarzeniach sprzed trzydziestu lat?
– Uwzględniliśmy też fakt, że ojciec znajdował się wtedy w kraju wbrew temu, co zeznał – rzekł ostrożnie Hull. – Niech pan posłucha… Gdybyśmy tego nie odkryli, nie prowadzilibyśmy tej rozmowy. To nie jest tak, że obudziłem się pewnego dnia z żądzą zniszczenia legendy amerykańskiej armii. Ale czasy się zmieniły. Może kiedyś zamiatano pod dywan rzeczy, które nie powinny tam trafić. Wojsku porządnie się oberwało za brak transparentności. – Umilkł i spojrzał na Shorra.
– Agencie Puller – przemówił pułkownik. – Otwarto kolejną kartę tego śledztwa, więc należy doprowadzić rzecz do końca. Jeśli jednak nie pojawią się żadne nowe dowody, nic z niego nie wyniknie. Armia nie czyha na zrujnowanie reputacji pańskiego ojca na podstawie jednego listu śmiertelnie chorej kobiety.
– Jakiego rodzaju dowody? – zapytał Puller.
– To było kurtuazyjne spotkanie, agencie Puller – uciął stanowczo Shorr. – Nic poza tym. Resztą zajmie się CID. Chcieliśmy jednak powiadomić pana, jak mają się sprawy, a przede wszystkim powiedzieć panu o tym liście. Przez wzgląd na kondycję pańskiego ojca uznaliśmy za stosowne przedstawić panu stan rzeczy.
Puller nie wiedział, co odpowiedzieć.
– W późniejszym terminie będziemy chcieli oficjalnie pana przesłuchać. Pana oraz pańskiego brata. I oczywiście ojca.
– Ojciec cierpi na demencję.
– Mamy tego świadomość. Ale wiemy również, że czasem myśli jasno i logicznie.
– Od kogo wiecie?
Shorr wstał, Hull poszedł w jego ślady.
– Dziękujemy za poświęcony nam czas – rzekł pułkownik. – Agent Hull będzie z panem w kontakcie.
– Rozmawialiście z Lyndą Demirjian? – zapytał Puller. – I z jej mężem?
– Powtarzam, CID będzie się z panem kontaktował – zapowiedział Hull. – Dziękujemy za spotkanie. Żałuję, że akurat mnie przypadło w udziale przekazanie tak przygnębiających wiadomości.
Mężczyźni wyszli, Puller zaś siedział dalej ze wzrokiem wbitym w podłogę.
Chwilę później wyjął telefon.
Po dwóch sygnałach zgłosił się jego brat.
– Cześć, braciszku, jestem teraz bardzo zajęty. Pamiętaj, że u mnie jest osiem godzin później niż w Wirginii. Możesz zadzwonić…
– Bobby, mamy poważny problem. Chodzi o tatę.
– Co się stało? – zapytał natychmiast Robert.
Puller zrelacjonował mu wszystko, co się właśnie wydarzyło.
Starszy brat milczał dobre pół minuty. Puller słyszał tylko jego oddech.
– Co pamiętasz z tamtego dnia? – zapytał wreszcie Bobby.
Puller oparł się na krześle i przesunął dłonią po czole.
– Bawiłem