Эротические рассказы

Król Maciuś na wyspie bezludnej. Janusz KorczakЧитать онлайн книгу.

Król Maciuś na wyspie bezludnej - Janusz Korczak


Скачать книгу
ja – mówi Maciuś. – Ale jestem chłopiec, wcale nie dziewczynka.

      – Ach, ty zarozumialcze! – rzucili się na Maciusia wychowawcy. – Jak dyrektor mówi, że jesteś dziewczynka, toś dziewczynka, i koniec. Za upór i nieposłuszeństwo nie dostaniesz jutro obiadu.

      I w pół godziny później Maciuś, ubrany w białą sukienkę z różową szarfą – podał prefektowi policji bukiet kwiatów. A za prefektem zaraz przyjechali: naczelnik policji śledczej, sędzia policji kryminalnej, szef żandarmerii, dyrektor defensywy i jeszcze ze dwadzieścia23 miejscowych i zagranicznych łapaczów24.

      – Panowie – zabrał głos dyrektor domu sierot. – Jestem wychowawcą i uczonym pisarzem. Moje zadanie pilnować, żeby dzieci nie gubiły chustek od nosa, żeby nie hałasowały i nie obrywały guzików. Ale jeśli idzie o pochwycenie zbiegłego dziecka, wiem lepiej, bo znam dzieci. Z całą stanowczością twierdzę, że Maciusia nie ma w stolicy. Maciuś zapewne ukrył się w lesie i znaleźli go śpiącego Cyganie albo wieśniaczka. Maciuś ukrywa się na wsi albo wśród bandy Cyganów. Jeżeli Maciusia poznali, to pewien jestem, że go wydadzą, bo Maciuś wszystkim się dał we znaki. A jeżeli go nie poznali, z pewnością sam się wygada. Trudno żądać, moi panowie, żeby prosty kmiotek był wychowawcą, więc zanim się domyśli, że ukrywa Maciusia, upłynąć musi kilka tygodni. Stolica zna Maciusia – on by tu i pięć minut nie mógł się ukryć.

      Stoi Maciuś przy drzwiach i słucha. Bo dyrektor kazał mu stać przy drzwiach, bo może ktoś poprosi o szklankę wody albo mu coś spadnie i trzeba podnieść. Dorośli nie lubią się sami schylać, bo ich kości bolą.

      No i radzą – radzą, każdy co innego mówi – aż postanowili, żeby dzieciaków długo w zamknięciu nie trzymać. Niech przenocują, a jutro ich się wypuści. Rodzice mogą przynieść dzieciom obiad, bo niespodzianie przybyły, więc dla nich nic nie przygotowano: więc żeby nie były głodne. Dzieci już nie sprowadzać. No i koniec.

      Jak tylko Maciuś, przebrany znów za chłopca, wyszedł na podwórze, obstąpili go wszyscy:

      – O czym tam mówili, co robili, czy jedli co i czy smaczne? Czy Maciuś coś dostał od gości? Czy się nie wstydził? Kiedy wypuszczą więźników i co dziś będzie na obiad?

      No tak: Maciuś się wstydził, nic nie widział, nie słyszał – nic nie wie i nic nie powie.

      Prędko się odczepili, bo bardzo byli zajęci. Każdy starał się coś wymamić25 od więźniów:

      – Widzisz, mnie tak potrzebny scyzoryk, a tobie na nic.

      – Słuchaj: daj mi lusterko. Ty masz w domu lepsze.

      – Jak mi dasz ten piórnik, to ci coś bardzo ciekawego powiem.

      – Patrz: włosy mi się ciągle rozlatują – daj mi tę zapinkę.

      Nie wszystkie dzieci wymaniały: jeśli nawet kto nie brał, przyglądał się i słuchał. Była to zupełnie nowa rozrywka i ciekawe widowisko. Bo tak – biegały tylko po podwórku albo chodziły parami przez ulicę. A chodzić parami nie jest przyjemnie, bo zaczepiają – i nie można oglądać wystaw sklepowych.

      Zapomniałem powiedzieć, że Maciusia przebrali w sukienkę córki gospodyni, a potem dali ubranie chłopca, ale nie to, które dostał od zwrotniczego. Więc teraz zupełnie się już nie różnił od wszystkich.

      Zresztą – i tak nikt nic nie wiedział. Aż do późnego wieczora przychodzili rodzice z paczkami. Takiej uczty nie pamiętali najstarsi wychowańcy.

      Eeech, wesoło. A dzięki komu to wszystko?

      – Niech żyje król Maciuś! – ośmielił się ktoś krzyknąć.

      I wszystkie dzieci, nawet uwięzione, powtórzyły dwa razy zgodnym chórem:

      – Niech żyje! – niech żyje!

      A Maciuś miał wielką ochotę krzyknąć także:

      „Niech żyje pułkownik Dormesko!”

      Pułkownik Dormesko, sam o tym nie wiedząc, przysłużył się Maciusiowi jak najszczerszy przyjaciel. Trzy dni po ucieczce Maciusia jedzie dalej, jakby się nic nie stało. Warta stoi na korytarzu – pilnuje. A Dormesko śpi.

      Zajechali do morza. Zebrała się kupa gapiów, bo ten i ów albo wiedział, albo się domyślał, że w porcie czeka okręt właśnie na Maciusia.

      Wynoszą kufer Maciusia, wynoszą drugi – pana pułkownika, wynoszą klatkę z kanarkiem. Wychodzi pułkownik. Pięciu warty z jednej strony, pięciu z drugiej.

      – Gdzie Maciuś?

      Gapie źli: stali parę godzin na deszczu i przegapili. Ale ciekawi ich ta klatka z kanarkiem.

      Komendant portu otwarcie zapytał:

      – Gdzie Maciuś?

      – Czy pan jest władzą lądową i morską? – mruczy Dormesko zły, że strach.

      – Ano, jestem – odpowiada komendant.

      – Więc ma pan rozkaz okazać mi pomoc, nic więcej. Proszę dać łódkę. I jak wsiądziemy na okręt, niech rusza.

      Czeka kapitan okrętu, patrzy, dziwi się. Dziwią się marynarze, a że ludzie zabobonni, niejednemu przyszło do głowy, że kto wie, czy Maciusiem nie jest właśnie kanarek w złotej klatce. Może go królowie zaczarowali, a może Maciuś nigdy nie był człowiekiem?

      Po przyjeździe na bezludną wyspę odebrał Dormesko pokwitowanie na to, co przywiózł, a sam wraca. Śpi niespokojnie, sumienie go dręczy. Przykro staremu służbiście nie wykonać dokładnie rozkazu.

      Raport, jako ważny dokument historyczny, podaje dosłownie:

      Twierdza. Czwarty Fort Śmierci. Rozkaz w punkcie pierwszym wykonałem. Rozkaz w punkcie drugim wykonałem. Punkt trzeci rozkazu wykonany częściowo: rzeczy Maciusia przewiozłem w całości na bezludną wyspę (pokwitowanie załączam). Punkt czwarty rozkazu wykonany niniejszym raportem. Były król Maciuś w drodze zbiegł. Pułkownik Dormesko.

      Posłał raport przez ordynansa i znużony podróżą – położył się spać.

      To, co się później działo, było największą awanturą, jaką świat pamięta.

      Że Dormesko grożono rozstrzelaniem, degradacją, karnym batalionem, ciężkimi robotami – to głupstwo. Nie, wśród samych królów działo się coś niebywałego. Odbywały się trzy posiedzenia w dzień i jedno w nocy. Każde posiedzenie w innym mieście, czasem jednocześnie w dwóch różnych miastach. Z początku tajne, ale panowie od gazet dowiedzieli się, że Maciuś uciekł – i w te pędy za królami. Pociągi jeżdżą jak zwariowane. Ministrowie pogubili walizy, mistrze26 ceremonii – głowy. Druty telegraficzne pękały od nawału depesz. Nadzwyczajne dodatki gazet wychodziły niekiedy o drugiej i trzeciej w nocy i ludzie w koszulach, jak podczas pożaru, wybiegali na ulicę kupować. Iluzjony27 powyciągały stare filmy z Maciusiem. Wszędzie Maciuś i Maciuś. Cygara – Maciuś Pierwszy. – Cukierki – Maciuś Pierwszy. Wódka maciusiówka. O rety!

      – Nadzwyczajny dodatek! Rewolucja u młodego króla!

      – Nadzwyczajny dodatek! Smutny król się zbroi!

      – Nadzwyczajny dodatek! Rewizja w pałacu Kampanelli!

      – Nadzwyczajny dodatek! Wojna południowej Afryki z północną!

      – Nadzwyczajny dodatek! Zerwanie przyjaźni żółtych królów z białymi!

      Tysiąc dwanaście razy donoszono, że Maciuś schwytany – a za każdym razem kogoś innego chwytano, albo zupełnie kłamali,


Скачать книгу

<p>23</p>

dwadzieścia – tu popr. forma D. lm r.mos.: dwudziestu (jako że mowa o łapaczach, czyli mężczyznach zajmujących się łapaniem zbiegów). [przypis edytorski]

<p>24</p>

łapaczów – dziś popr. forma D. lm: łapaczy. [przypis edytorski]

<p>25</p>

wymamić a. wymanić (daw. pot.) – wyłudzić, uzyskać podstępem lub natrętnymi prośbami. [przypis edytorski]

<p>26</p>

mistrze – dziś popr. forma M. lm: mistrzowie. [przypis edytorski]

<p>27</p>

iluzjon (daw.) – kino. [przypis edytorski]

Яндекс.Метрика