Zabójczy pocisk. Jakub MałeckiЧитать онлайн книгу.
Boldog był raczej krępy, o mięsistej twarzy i oczach tak nieruchomych, że wydawały się namalowane.
Wiele wskazywało, że będzie jednym z narwanych gnojków, których ulica wyniesie, a potem przemieli. Stało się inaczej, ponieważ Boldog wybrał życie w trzeźwości. Nie palił, nie wciągał, nigdy nie widziano go nawet z piwem. Innym proch odbierał rozsądek i trafiali na komendę. Boldog planował swoje działanie przy herbacie, zachowując temperament szachisty. Swoje w życiu osiągnął. Ściągał haracze pomiędzy Strzelecką a Wileńską. Miał warsztat samochodowy, lombard i kilka stolików na bazarze Różyckiego.
Abstynenci inaczej kanalizują swoją ciemność. Boldog okazał się psem na baby, aż w jego przestronnym mieszkaniu wytarł się próg. Widywano go, jak bladym świtem krąży swoim passatem, poszukując miłego towarzystwa o tak nietrafionej porze. Potrafił czmychnąć z bazaru i trzy razy dziennie, za każdym razem do innej. Był jak sam Bóg i nie zważał na osobę. Gramolił się na grube i chude, stare i młode, mądre i głupie. Gdyby miał siostrę, jej też by nie oszczędził. Najbardziej jednak umiłował Nikę.
Być może Spinka zrealizowałaby swoje plany, poszła na studia i wyrwała się z Pragi, gdyby nie Student, a raczej jego niechęć do kondomów. Któregoś miesiąca kardynał nie przyszedł. Na tę wieść Student zareagował po swojemu. Popędził do kumpli, zalał się w trupa i mówił każdemu, kto chciał go słuchać, że prędzej urżnąłby sobie jaja, niż dopuścił do takiej sytuacji. Kumple sprowadzili go na ziemię. Ich zdaniem dziecko nie oznaczało końca świata. Prawdziwy mężczyzna powinien ich trochę narobić, tak mówili. Zrobili ściepę na pierścionek.
Pognębiony Student poczłapał do Spinki z kwiatami i tym pierścionkiem. Wykrztusił, że wszystko będzie dobrze i oczywiście nie było. Matka na wieść o ciąży zaczęła wrzeszczeć na córkę, a ojciec kiwał czerwonym łbem do każdego zdania o niewdzięczności, o wstydzie przyniesionym temu domowi i opinii Pana Boga na seks przedmałżeński. Niewiele wiem o Bogu, lecz ten nic nie zrobił, gdy matka pokazała córce drzwi.
Student mieszkał z dziadkiem i tam się przenieśli. Dziadek Studenta przepracował trzydzieści lat w Druciance. Za młodu pisał pamiętniki robotnika i nawet próbował wydać je w książce. Działał też w komitecie zakładowym Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Gdy nastała wolność, a wraz z nią perspektywa zwolnienia, przeciął sobie ścięgna w nadgarstku lewej dłoni i otrzymał rentę. Słoneczne dni spędzał na skwerze Żurowskiego. Siedział na ławeczce z laską między kolanami, patrzył przed siebie i myślał. Jego mieszkanie było ciemne i zagracone. Młodym nie pozwalał wchodzić do swojego pokoju.
Gdy urodził się Antoni, Student rzeczywiście wziął się za siebie. W międzyczasie market HIT przemienił się w Tesco i Student został ochroniarzem, dzięki agencji pracy tymczasowej. Zarabiał cztery pięćdziesiąt za godzinę. Forsę przynosił do domu, mył szkraba, spacerował z wózkiem, a Spince przysięgał, że już nigdy nie zobaczy go pijanego. Stało się inaczej. Ojcostwo jest nudne i żmudne, Spinka chodziła zmęczona i zaniedbana. Student zaczął popijać w towarzystwie kolegów z roboty, starszych, bezzębnych chłopów, którzy dojeżdżali do pracy z podwarszawskich miejscowości. Powrócił do kumpli i na nowo odkrył radość kibicowania. W domu pojawiał się coraz później. Znikał na całe noce, kłamiąc, że bierze dodatkowe zmiany, by zadbać o rodzinę.
Z tego, co wiem, nigdy jej nie uderzył. Ryczał tylko, żeby uciszyła dziecko, a potem wychodził, trzaskając drzwiami. Zawias się od tego obluzował. Kolegom opowiadał, że żyje w piekle i gorączkowo szukał sposobu, aby się wyzwolić. Jak wszyscy u nas, snuł wielkie plany i zabijał czas, wracając do starej roli – wypuszczał się na Muranów, tropiąc legionistów.
Tam doszło do nieszczęścia rozpisanego na raty. Student uprawiał swój proceder zbyt długo i chłopaki z Polonii w końcu zaczęli zwracać uwagę na kudłatego chłystka, który snuł się bez wyraźnego celu. Okropnie mu natłukli i wszystko byłoby dobrze, gdyby urżnięty Student nie pojechał się mścić, biorąc do tego zadania paru kumpli jeszcze głupszych od siebie. Poszło aż za dobrze. Jednemu poloniście wybili żuchwę, drugiemu złamali przedramię, trzeciego Student kopnął w brzuch tak nieszczęśliwie, że ten walnął głową w róg kamienicy i zmarł na miejscu.
Tego samego wieczora małego Antoniego obudzili policjanci. Student został skuty pod okiem obojętnego dziadka i Spinki, która nawet nie próbowała go ratować, nie tak jak matkę parę lat wcześniej. Każdy może uratować tylko siebie, to już zrozumiała. Na rozprawie Student zaprzeczał wszystkiemu, nie wydał też kolegów. Taka postawa przyniosła mu szacunek na Pradze i dekadę za kratkami. Mniej więcej w tym samym czasie dziadek dał do zrozumienia, że nie widzi mu się mieszkanie z dzieckiem i szmatą, która posłała mu wnuczka do pudła. Opinię tę wyraził bez słów, za pomocą laski.
W tym czasie Stalowa Nika robiła karierę na miarę własnych możliwości. Przywództwo w dziewczyńskim komandzie pozostawiła młodszym, zajęła stolik na bazarze i wprowadziła się do Boldoga, który przez długi czas udawał zadowolenie z tego stanu rzeczy. Nie nosiła już polarów i spodni szturmowych. Przycięte włosy farbowała na blond. Przestawiła się z piwa na wódkę i próbowała schudnąć, rezygnując ze śniadań. Inne dziewczyny bały się jej jeszcze bardziej niż wcześniej. Boldog również jej się obawiał.
Nie zrezygnowała z placu – chciała być widoczna na mieście. Boldog miał rękę do zarabiania pieniędzy, lecz z zarządzaniem radził sobie gorzej. Stalowa Nika zajęła się papierkami. Prowadziła równolegle dwie księgi, tę oficjalną i drugą, prawdziwą, schowaną za regałem pełnym płyt z amerykańskimi filmami sensacyjnymi. Mówiła Boldogowi, ile mogą wydać i kogo przycisnąć. Tłumaczyła, że przyszłością jest lombard i warsztat samochodowy. Odkładała na przyszłe inwestycje. Kto wie, myślała, może kiedyś zdarzy się i kawiarnia z czystym lustrem? Boldog od tego wszystkiego schudł i posmutniał.
Trwając przy nim, Stalowa Nika musiała godzić się na pewne rzeczy, co jest udziałem wszystkich kobiet, które wiążą się z niezwykłymi mężczyznami. Boldog raz w tygodniu urządzał u siebie balangi, pod koniec których siedział zgarbiony i trzeźwy, patrząc na martwych i konających. Wciąż jeździł na baby, a w jego rozpuście pojawiło się coś rozpaczliwego. Nika podeszła do tego z rozsądkiem. Dbała tylko, by jej nie zaniedbywał.
Pamiętała też o Spince. Nim zapuszkowali Studenta, zaglądała do niej, żeby pomóc przy dziecku. Niekiedy śmiały się, rozmawiając o przyszłości, przy butelce wina. Była przy Spince również podczas tej strasznej nocy, kiedy Student usłyszał wyrok, a dziadek kazał się wynosić. Kobiety rozmawiały do świtu. Spinka płakała. Mówiła, że chce rzucić się do rzeki, że już nie wytrzyma. Dlaczego już drugi raz ją wyrzucają? Kim jest? Co złego zrobiła? Stalowa Nika poczekała na ostatnią łzę i złożyła obietnicę: użyje wszystkich swoich możliwości, by uratować Spinkę.
Ludzie zabijali się o miejsce na bazarze i nawet Stalowa Nika nie potrafiła zdobyć stolika dla Spinki. Wystarała się o pomoc i zastępstwo. Czasem handlarze ubraniami potrzebowali dodatkowej osoby, na dzień albo chociaż pół. Spinka sprzedawała więc podrabiane ciuchy, bujając wózek z Antonim. Niekiedy malca przejmowała Nika. Dziewuchy z dawnego komanda pytały ją, jak dorobiła się takiego uroczego malca. W ten sposób powstała plotka, że Antonii jest dzieckiem Buldoga, co jeszcze miało się zemścić.
Nika walczyła o Spinkę, ale i Spinka walczyła o siebie. Dziadek Studenta nalegał, by wyprowadziła się jak najszybciej, krzycząc i waląc laską w podłogę. Spinka wystąpiła o lokal socjalny, korzystając z pomocy prawnika podesłanego przez Boldoga. Liczyła, że przydzielą jej coś na nowym osiedlu. Dostała dwa pokoje kamienicę dalej. Nasza ulica najwyraźniej nie chciała wypuścić Spinki.
Wiadomo,