Cokolwiek powiesz, nic nie mów. Группа авторовЧитать онлайн книгу.
niebieską agrafkę, którą zawsze miała przypiętą do ubrania, bo przecież dzieci nagminnie gubiły guziki albo potrzebowały szybkiej pomocy. Agrafka była jej znakiem rozpoznawczym131.
Urodziła się w 1934 roku jako Jean Murray. Jej rodzice Thomas i May byli protestantami ze wschodniego Belfastu, szarego miasta kominów, sadzy i iglic kościelnych, z jednej strony opartego o zbocze płaskiej zielonej góry, z drugiej zaś o zatokę Belfast Lough. Działały tam zakłady tkackie i fabryki tytoniu oraz stocznia. Identyczne ceglane domki robotnicze ciągnęły się długimi rzędami. Murrayowie mieszkali przy Avoniel Road, nieopodal stoczni Harland & Wolff, w której zbudowano Titanica132. Ojciec Jean miał tam pracę133; każdego ranka przyłączał się do wielotysięcznej procesji robotników, zmierzającej w stronę zakładu, a wieczorem szedł razem z nią w kierunku domu134. Gdy wybuchła II wojna światowa, belfasckie zakłady tkackie produkowały miliony mundurów, w stoczni zaś budowano okręty marynarki wojennej. Aż naraz pewnej nocy w 1941 roku, krótko przed siódmymi urodzinami Jean, rozległy się syreny przeciwlotnicze. Eskadry bombowców Luftwaffe nadleciały na wybrzeże, zrzucając bomby zapalające i miny morskie na spadochronach135. Stocznia Harland & Wolff stanęła w ogniu.
Jean McConville z Robertem, Helen i Archiem oraz mężem Arthurem
Źródło: autor nieznany
Zapewnianie dziewczynkom wykształcenia nie uchodziło w robotniczym Belfaście za priorytet i gdy Jean miała czternaście lat, przerwała naukę, by szukać pracy. Zatrudniła się jako służąca u katolickiej wdowy mieszkającej niedaleko przy Holywood Road136. Wdowa nazywała się Mary McConville i miała dorosłego syna, jedynaka imieniem Arthur, który służył w armii brytyjskiej. Był dwanaście lat starszy od Jean i sporo od niej wyższy – ona mierzyła ledwie metr pięćdziesiąt wzrostu, i to w butach137. Arthur pochodził z rodziny z długimi tradycjami wojskowymi. Chętnie raczył ją opowieściami o tym, jak podczas wojny walczył w Birmie z Japończykami138.
Zakochali się w sobie, choć dzieliło ich wyznanie, co oczywiście nie uszło uwadze ich rodzin. W latach pięćdziesiątych napięcia na tle religijnym były co prawda nieco słabsze niż wcześniej, ale „związki mieszane” stanowiły rzadkość139. Wynikało to nie tylko z lojalności wobec własnej grupy. Protestanci i katolicy trzymali się osobno i żyli w zamkniętych światach140, mieszkali w różnych dzielnicach, uczęszczali do różnych szkół, wykonywali różne zawody, chadzali do różnych pubów. Kiedy Jean zatrudniła się u matki Arthura, przekroczyła linię podziału141. Była pracodawczyni nie umiała zaakceptować związku dziewczyny z jej synem. (Matka Jean zapewne też miała swoje zastrzeżenia, lecz ostatecznie pobłogosławiła związek. Za to jeden z braci Jean, członek Zakonu Orańskiego, spuścił siostrze ciężkie lanie)142.
Młodzi uciekli w 1952 roku do Anglii143, wzięli tam ślub i zamieszkali w bazie wojskowej. Pięć lat później wrócili i wprowadzili się do matki Jean. Ich pierwsza córka Anne urodziła się z rzadką chorobą genetyczną i większość życia spędziła w szpitalu. Wkrótce na świat przyszły kolejne dzieci: Robert, Arthur (zwany Archiem), Helen, Agnes, Michael (wszyscy mówili na niego „Mickey”), Thomas (Tucker), Susan i wreszcie bliźniaki Billy i Jim. W małym domku przy Avoniel Road gnieździło się trzynaście osób144. Na dole od frontu mieścił się niewielki salon, z tyłu była kuchnia wyposażona w piec i kran z zimną wodą. Ubikacja znajdowała się na zewnątrz w podwórzu.
W 1964 roku Arthur zakończył służbę wojskową, przeszedł na emeryturę i założył niewielką firmę zajmującą się budowlanką i naprawami, jednak o zlecenia było trudno145. Potem znalazł pracę w zakładach Sirocco, ale wylano go, kiedy szef zorientował się, że Arthur jest katolikiem. Na jakiś czas zaczepił się przy produkcji lin146. Dzieci wspominały ten okres (z którego pochodzi opisane wcześniej zdjęcie) jako szczęśliwe interludium. Owszem, w domu się nie przelewało, ale tak przecież wyglądało typowe dzieciństwo w robotniczym Belfaście. Mali McConville’owie mieli przynajmniej oboje rodziców, życie wydawało się stabilne.
Ale były to lata sześćdziesiąte, czas, gdy stopniowo nasilała się wzajemna wrogość między katolikami a protestantami. Kiedy członkowie dzielnicowego oddziału Zakonu Orańskiego urządzali latem swoje triumfalne pochody, celowo na punkt zbiórki wybierali ulicę przed domem McConville’ów147. Ian Paisley od lat wzywał braci protestantów, by wytropili i wygnali katolików żyjących w sąsiedztwie. „Mieszkańcy Shankill Road, cóż czynicie?! – pokrzykiwał. – Czy wiecie, kto mieszka pod numerem 425?! Ludzie papieża, ot co!”148. W istocie dokonywał czystek etnicznych, ale w skali detalicznej, nie hurtowej. Wymieniał kolejne adresy – Aden Street 56, Crimea Street 38, wspominał o właścicielach miejscowej lodziarni – wskazując tym samym „sługusów papieża”, agentów Rzymu, których koniecznie należy przepędzić. W domu przy Avoniel Road nie było telewizora149, ale Jean z Arthurem odwiedzali sąsiadów i oglądali u nich wieczorne wiadomości. Ruch na rzecz praw obywatelskich budził się do życia, w Irlandii Północnej coraz częściej dochodziło do zamieszek, a McConville’owie czuli narastający niepokój.
W 1969 roku, kiedy rozpętało się piekło, Michael McConville miał osiem lat. Każdego lata w Derry lojalistyczne bractwo o nazwie Terminatorzy organizowało marsz dla uczczenia młodych protestantów, którzy w 1688 roku zamknęli bramy miasta przed katolicką armią Jakuba II. Odprawiano przy tym tradycyjny rytuał: chłopcy wspinali się na mury otaczające Derry i ciskali pensówkami w domy w Bogside, katolickim getcie. Jednak w 1969 roku katolicy postanowili potraktować to jako zaczepkę i wybuchły brutalne zamieszki, określone później mianem bitwy o Bogside150.
Wieści o starciach dotarły do Belfastu i wkrótce przemoc rozprzestrzeniła się niczym zaraza. Bandy młodych protestantów wdzierały się do katolickich dzielnic, wybijały szyby w oknach i podpalały domy. Katolicy kontratakowali, ciskając kamieniami, butelkami i koktajlami Mołotowa. Królewska Policja Ulsteru oraz Oddziały Specjalne B zainterweniowały, ale skupiły się głównie na pacyfikowaniu katolickich bojowników. Na przemoc ze strony lojalistów służby nie reagowały; funkcjonariusze stali tylko z założonymi rękami i patrzyli (tak przynajmniej twierdzili katolicy). W katolickich dzielnicach wkrótce wyrosły więc barykady, mające zapewnić ludziom bezpieczeństwo. Mieszkańcy uprowadzali autobusy dowożące dzieci do szkoły, kradli furgonetki piekarzy i przewracali je na bok, by blokować ulice i wznosić fortyfikacje. Młodzi katolicy wyrywali kostkę brukową i ciskali nią w policjantów151. Zaniepokojona policja rzuciła do akcji przysadziste wozy opancerzone nazywane świniami. Toczyły się one ciężko po wąskich ulicach, wieżyczki strzelnicze obracały się czujnie na wszystkie strony. Niekiedy o stalowe pancerze uderzały koktajle Mołotowa i płonąca błękitnym płomieniem benzyna rozlewała się niczym białko z rozbitej skorupki jajka
131
Michael, Susan i Archie McConville’owie opowiadali mi w wywiadach o agrafce. Helen powiedziała Susan McKay, że żadnej agrafki nie pamięta. Tego rodzaju rozbieżności są typowe dla McConville’ów, którzy mają różne, często sprzeczne wspomnienia na temat swojego traumatycznego dzieciństwa.
132
Wizyta autora przy Avionel Road.
133
McKay,
134
Séamus McKendry,
135
136
McKay,
137
McKendry,
138
Tamże; McKay,
139
Edward Moxon-Browne,
140
Cormac Ó Gráda, Brendan M. Walsh,
141
McKay,
142
Dzieci Jean McConville podają rozbieżne relacje. Seamus McKendry, mąż Helen, pisze w książce, że babcia Murray (czyli matka Jean) nie miała nic przeciwko małżeństwu. Jest też faktem, że Arthur i dzieci wprowadzili się później do jej domu w zachodnim Belfaście. Jednak po zniknięciu Jean McConville część rodzeństwa twierdziła, że Murray
143
McKay,
144
McKay,
145
McKendry,
146
McKay,
147
McKendry,
148
Ed Moloney, Andy Pollak,
149
McKendry,
150
Richard English,
151
Max Hastings,