Эротические рассказы

Krawędź wieczności. Ken FollettЧитать онлайн книгу.

Krawędź wieczności - Ken Follett


Скачать книгу
co się z nim stało?

      – Miał w kieszeni pięć egzemplarzy „Niezgody”, więc nieprędko wyjdzie z Łubianki, nawet jeśli ma wysoko postawionych przyjaciół.

      – Szlag! Myślisz, że będą go przesłuchiwali?

      – Jestem tego pewny. Będą chcieli wiedzieć, czy tylko rozprowadza biuletyn, czy go wydaje. To drugie przestępstwo byłoby o wiele poważniejsze.

      – Przeszukają mieszkanie?

      – Oczywiście, w przeciwnym wypadku popełniliby zaniedbanie. Czemu pytasz? Co tam znajdą?

      Tania rozejrzała się, w pobliżu nikogo jednak nie było. Mimo to ściszyła głos.

      – Maszynę, na której pisana jest „Niezgoda”.

      – Wobec tego cieszę się, że Wasilij nie jest twoim chłopakiem, bo następnych dwadzieścia pięć lat spędzi na Syberii.

      – Nie mów tak!

      Dimka zmarszczył czoło.

      – Hm, widzę, że nie jesteś w nim zakochana, ale… nie jest ci całkowicie obojętny.

      – To dzielny człowiek i wspaniały poeta, nie romansujemy jednak ze sobą. Nigdy go nawet nie pocałowałam. Jest jednym z tych, którzy muszą mieć wiele kobiet.

      – Wypisz wymaluj mój przyjaciel Walentin. – Walentin Lebiediew, z którym w czasie studiów Dimka mieszkał w jednym pokoju, był prawdziwym donżuanem.

      – Właśnie tak.

      – A więc… To dla ciebie bardzo ważne, że agenci KGB znajdą maszynę w mieszkaniu Wasilija?

      – Bardzo. Razem wydawaliśmy „Niezgodę”, to ja napisałam dzisiejszy numer.

      – Niech to szlag, tego się bałem. – Teraz Dimka już znał sekret, który siostra ukrywała przed nim od roku.

      – Musimy natychmiast pójść do jego mieszkania, zabrać stamtąd maszynę i pozbyć się jej – oznajmiła.

      Dimka cofnął się o krok.

      – Nie ma mowy, zapomnij o tym.

      – Musimy!

      – Nie. Dla ciebie zrobię wszystko i mógłbym wiele zaryzykować dla faceta, którego kochasz, ale dla tego Jenkowa nie będę nadstawiał głowy. Kurwa mać, możemy wylądować na Syberii.

      – W takim razie sama to zrobię.

      Dimka ściągnął brwi, jakby oceniał zagrożenie związane z taką akcją.

      – Kto jeszcze wie o tobie i Wasiliju?

      – Nikt, zachowywaliśmy ostrożność. Kiedy do niego szłam, sprawdzałam, czy ktoś mnie nie śledzi. Nigdy się nie spotykaliśmy w miejscach publicznych.

      – A więc śledztwo nie doprowadzi KGB do ciebie.

      Zawahała się i Dimka zrozumiał, w jak głębokie bagno oboje się wpakowali.

      – No co?

      – To zależy od tego, jak bardzo będą dociekliwi.

      – Dlaczego?

      – Dzisiaj rano, kiedy poszłam do Wasilija, była u niego pewna dziewczyna, Warwara.

      – O kurwa.

      – Akurat wychodziła, nie zna mojego nazwiska.

      – Jeśli kagiebiści pokażą jej zdjęcia osób aresztowanych na placu Majakowskiego, rozpozna cię?

      Tania była wyraźnie zafrasowana.

      – Dokładnie mnie zlustrowała, od stóp do głów… myślała, że mogę być jej rywalką. Tak, rozpoznałaby moją twarz.

      – Boże drogi, w takim razie musimy zabrać stamtąd tę maszynę. Jeżeli jej nie będzie, pomyślą, że Wasilij tylko rozdawał gazetkę, i nie będą tropili każdej jego siksy, zwłaszcza jeśli jest ich tak wiele. Może ci się upiecze. Ale gdy znajdą maszynę, jesteś skończona.

      – Zrobię to sama. Masz rację, nie mogę cię narażać.

      – A ja nie mogę zostawić cię samej w niebezpieczeństwie – odparł Dimka. – Gdzie to jest?

      Podała mu adres.

      – Niedaleko. Wsiadaj. – Zapalił motocykl.

      Tania zawahała się, a potem usiadła za bratem.

      Dimka włączył reflektor i ruszył.

      Zastanawiał się, czy agenci KGB już są w mieszkaniu Wasilija. Doszedł do wniosku, że to możliwe, ale mało prawdopodobne. Jeśli zgarnęli czterdzieści czy pięćdziesiąt osób, przez większość nocy będą przeprowadzali wstępne przesłuchania, spisywali nazwiska i adresy, a potem decydowali, na kim się skupić. Mimo to należało zachować ostrożność.

      Dotarłszy do adresu podanego przez Tanię, przejechał bez zwalniania. Blask ulicznych latarni wydobywał z cienia wielkie dziewiętnastowieczne gmaszysko. Wszystkie budynki tego rodzaju zostały zamienione w siedziby urzędów lub podzielone na kwatery mieszkalne. Przed wejściem nie stały samochody, nie czaili się kagiebiści w skórzanych kurtkach. Dimka objechał cały kwartał i nie wypatrzył niczego podejrzanego. Zatrzymał motor kilkaset metrów od drzwi pałacu.

      Zsiedli z motocykla i ruszyli w stronę budynku. Jakaś kobieta, która wyprowadzała psa na spacer, powiedziała „Dobry wieczór” i poszła dalej. Weszli do środka.

      Hol na parterze musiał być kiedyś imponujący. Teraz spękaną i podrapaną marmurową posadzkę oświetlała jedna żarówka. W balustradzie wspaniałych schodów brakowało kilkunastu tralek.

      Wspięli się po stopniach. Tania wyjęła z torebki klucz i otworzyła mieszkanie, a kiedy znaleźli się w środku, zamknęła drzwi.

      Skierowała się do dużego pokoju. Bura kotka obserwowała ich z obawą. Tania wyjęła z szafki pokaźne pudło, wypełnione do połowy kostkami kociej karmy. Pogrzebała w nich i wydobyła opakowaną maszynę do pisania. Potem wyjęła jeszcze plik arkuszy.

      Podarła je, wrzuciła do kominka i podpaliła zapałką. Dimka patrzył na płomień.

      – Dlaczego, u diabła, ryzykujesz wszystko dla daremnego protestu? – zapytał gniewnie.

      – W naszym kraju panuje bezwzględna tyrania. Musimy coś robić, by podtrzymać nadzieję.

      – W naszym kraju rozwija się komunizm – odparował Dimka. – To trudne zadanie, zmagamy się z przeciwnościami. A ty powinnaś pomagać je przezwyciężać, zamiast siać niepokój.

      – Jak można rozwiązywać trudności, skoro nikomu nie wolno o nich mówić?

      – Na Kremlu stale je omawiamy.

      – Ta sama garstka mężczyzn o ciasnych poglądach zawsze dochodzi do wniosku, by nie dokonywać żadnych poważnych zmian.

      – Nie wszyscy mają ciasne poglądy. Niektórzy wiele robią, by coś zmienić. Daj nam czas.

      – Od rewolucji minęło czterdzieści lat. Ile czasu potrzebujecie, by przyznać, że komunizm poniósł klęskę?

      Arkusze papieru szybko obróciły się w czarny popiół. Dimka spojrzał na siostrę z frustracją.

      – Spieraliśmy się o to chyba tysiąc razy. A teraz lepiej zbierajmy się stąd. – Dźwignął maszynę.

      Tania wzięła kotkę i wyszli.

      W holu zobaczyli mężczyznę z aktówką. Mijając rodzeństwo na schodach, skinął głową. Dimka miał nadzieję, że w mdłym świetle nie zobaczył dokładnie twarzy jego i siostry.

      Tania postawiła


Скачать книгу
Яндекс.Метрика