Afekt. Remigiusz MrózЧитать онлайн книгу.
kampanii wynosi kilka milionów.
O parę za dużo, skwitowała w duchu Joanna, choć na tle wydatków kandydatów PDP i UR to i tak niewiele. Dwie główne partie wyłożą na kampanię dokładnie tyle, ile pozwala prawo, czyli prawie dwadzieścia milionów.
– Nie ma żadnych dowodów – dodał Mirek. – To słowo przeciwko słowu, ale szkody, jakie wyrządzi mojemu bratu, będą nieodwracalne. Wszyscy kandydaci podchwycą temat, będzie wałkowany nieustannie w mediach, koloryzowany i przedstawiany na coraz więcej sposobów.
Joanna milczała, nie odrywając badawczego spojrzenia od Halskiego.
– Te pomówienia zniszczą całe moje życie – kontynuował. – A mojego brata pozbawią szansy na prezydenturę.
– I czego konkretnie ode mnie oczekujesz? – rzuciła Chyłka.
– Tego, że załatwisz tę sprawę po cichu.
– Czyli że zapłacicie jej mniej.
– Tak.
– Ile?
– Nie damy jej więcej niż dziesięć tysięcy.
Chyłka westchnęła głęboko. Może faktycznie nic nie było na rzeczy, skoro nie byli gotowi wyłożyć kwoty choćby zbliżonej do tego, czego żądała ta dziewczyna.
– Jeśli się na to nie zgodzi, chcę, żebyś przygotowała uderzenie wyprzedzające – ciągnął Halski. – Trzeba złożyć zawiadomienie do prokuratury za znieważenie i…
– Zniesławienie – poprawiła go Joanna. – I to beznadziejny pomysł.
– Dlaczego?
– Bo lepiej załatwić to powództwem cywilnym o ochronę dóbr osobistych – odparła ciężko. – W postępowaniu karnym wszystko jest utajnione, więc media będą w jego trakcie mogły dowolnie gdybać, głównie na twoją niekorzyść. Cywilne odbywa się na oczach kamer, a oprócz tego kwoty zadośćuczynienia są znacznie wyższe niż nawiązki w karnym.
– Tu nie chodzi o pieniądze.
– Tyle że one mówią. I to dość głośno – zauważyła Joanna. – Ale to nie wszystko. Przy postępowaniu cywilnym możemy nakazać publikację oświadczenia o określonej przez nas treści w środkach masowego przekazu, a przede wszystkim wystąpić o zabezpieczenie powództwa.
Halski zmarszczył czoło.
– Jeśli uprawdopodobnimy swoje roszczenie i wykażemy interes prawny w udzieleniu takiego zabezpieczenia, dziewczyna dostanie zakaz wypowiadania się publicznie na ten temat.
Mirek był wyraźnie ukontentowany, najpewniej bowiem właśnie na coś takiego liczył.
– Czyli bierzesz tę sprawę?
– Tego nie powiedziałam.
– Ale…
– W naszej kancelarii jest kilku prawników, którzy specjalizują się w tego typu kejsach – włączył się Messer. – Zapewniam, że otrzyma pan najlepszą reprezentację.
Halski nawet na niego nie spojrzał.
– Nie interesuje mnie inny adwokat – oznajmił, skupiając wzrok na Joannie.
Jego ton był na tyle kategoryczny, że w pokoju zaległa niewygodna cisza, której właściwie nie sposób było przerwać tak, by nie urazić klienta. Wszyscy trzej imienni partnerzy patrzyli na siebie jak krowy na pastwisku, a Chyłka czerpała z tego pewną satysfakcję.
– Nigdy nie skrzywdziłbym dziecka – dodał Halski. – Sam jestem ojcem dwójki nastolatków.
– A Hitler miał psa – odparła Joanna. – I jakimś cudem nie uczyniło to z niego dobrego człowieka.
Mirek znów puścił uwagę mimo uszu.
– Broniąc mnie, nie tylko uratujesz życie niewinnego człowieka – podjął – ale wywrzesz też realny wpływ na kształt naszego kraju. Zapewnisz zwycięstwo w wyborach człowiekowi, który…
– Który i tak ma mój głos, więc nie musisz mnie do niego przekonywać – ucięła Chyłka. – Poza tym wychodzę z prostego założenia, że polityków należy zmieniać dokładnie z tego samego powodu, dla którego zmienia się pieluchy.
Twarz Halskiego nieco rozpromieniała.
– Mark Twain?
– Może – odparła Joanna. – I to nie zmienia faktu, że po prostu nie prowadzę takich spraw.
Pokiwał głową, a potem sięgnął do teczki, którą postawił obok swojego krzesła.
– Liczyłem na to, że uwierzy mi pani bez tego – odezwał się, wyciągając dwie kartki. – Ale najwyraźniej potrzeba pani dowodów.
Imienni partnerzy pochylili się nad wydrukami, Chyłka skrzyżowała ręce na piersi, wciąż oparta o drzwi.
– Co to za rewelacje? – rzuciła.
– Materiały od dziennikarzy NSI… a konkretnie informacje, które sprawiły, że zamiast zaprosić dziewczynę przed kamerę, odezwali się do mnie.
Kosmowski przejrzał szybko obydwie kartki, a potem podniósł wzrok na Joannę.
– Dziewczyna startowała w ostatnich wyborach lokalnych z ramienia PDP do rady powiatu – oznajmił.
– A parę lat temu pracowała jako wolontariuszka w kampanii prezydenckiej Darii Seydy – dodał Halski. – Według tych materiałów zawsze była zaangażowana politycznie, oczywiście po stronie naszych przeciwników.
Chyłka obeszła powoli stół i zerknęła z góry na materiały. Rzeczywiście wyglądało to jak ustawka Pedepu, co właściwie w świecie polityki nie byłoby niczym dziwnym.
– Jest jeszcze coś – dorzucił Mirek i sięgnął po ostatnią z kartek. – Dziewczyna formułowała już identyczne zarzuty pod adresem innego znanego polityka. Być może go kojarzysz.
Halski podał Joannie wydruk, a ona przesunęła wzrokiem po tekście. Nie spodziewała się znaleźć nazwiska, które tam widniało.
– Patryk Hauer.
– Na długo, zanim został premierem – oświadczył Mirek. – Był dopiero wschodzącą gwiazdą, nie objął jeszcze tej głośnej komisji śledczej.
– Schemat był taki sam?
– Podobny. Wtedy dziewczyna zgłosiła się bezpośrednio do niego. Żadnych dowodów, żadnych wcześniejszych powiązań z Hauerem. Zapłacili, ona podpisała, co trzeba, i sprawa została zakopana. Trafiłem na to tylko dlatego, że mój brat ma jeszcze dobrych przyjaciół z czasów walki z komuną, którzy życzą mu dobrze.
Chyłka odłożyła kartkę i przeszła wokół stołu. Patryka Hauera znała jedynie z doniesień medialnych, ale trudno było wyobrazić sobie, by mógł kiedykolwiek dopuścić się czegoś takiego. A skoro tak, to dziewczyna mogła kłamać także teraz, starając się po raz kolejny powtórzyć trik, który już raz się udał.
W pomieszczeniu zaległa cisza tak absolutna, że słychać było niewyraźne rozmowy na korytarzu.
– A więc… – zaczął Halski.
– E! – ucięła od razu Joanna. – Nie przerywa się Chyłce, kiedy milczy.
Krat wyglądał, jakby miał zamiar schować twarz w dłoniach, a Messer z trudem trzymał nerwy na wodzy. Ostatni z imiennych partnerów robił zaś wszystko, by nie dać po sobie poznać, jak ważne jest to, co teraz powie Joanna.
Kosmowski i reszta doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że Kazimierz Halski wedle wszelkiego prawdopodobieństwa pokona urzędującą