Star Force. Tom 5. Stacja bojowa. B.V. LarsonЧитать онлайн книгу.
Wszystkie niezależnie poruszające się obiekty w systemie zostały ukazane.
Widziałem tylko jedną zieloną plamkę przy pierścieniu. Nas.
– Myślę, że trzeba zmienić parametry przeszukiwania – powiedział Marvin. Wyjaśnił mi, jak nakazać wyświetlenie wszystkich okrętów, które nie spełniały kryteriów przyjaznych lub wrogich. Miały pojawić się jako złote plamki na ścianie.
Obraz zmienił się diametralnie. Zaroiło się od złotych punkcików. Kiedy zaczęło pojawiać się ich coraz więcej, zmarszczyłem brwi.
– Dokąd one wszystkie lecą? Rzeźnik, pokaż mi szeroki obraz systemu.
Obraz rozmył się i zaczął ulegać zmianie. Wyglądało to trochę tak, jakby ktoś spuszczał wodę ze zbiornika, ukazując znajdujące się na dnie kamienie.
– Aha – powiedziałem na głos, zaczynając rozumieć sytuację.
– Wydają się lecieć w naszą stronę, pułkowniku – stwierdził oczywistość Marvin.
Faktycznie było ich około trzystu. Poruszały się wszystkie w naszym kierunku, zebrawszy się uprzednio przy gazowym olbrzymie.
Nagle przyszła mi do głowy nieprzyjemna myśl. Pojawiłem się w tym systemie i zaatakowałem pojedynczy nanookręt, pełniący rolę strażnika przy pierścieniu. Obcy stracili z nim kontakt i postanowili sprawdzić, co się dzieje. Może nawet słyszeli bolesne popiskiwania, jakie wydawał poprzedni pilot, podczas gdy siedziałem na nim i smażyłem go.
Wyobraziłem sobie żądnych zemsty homarzych pilotów. I to by było na tyle, jeśli chodzi o niezauważone przeniknięcie do systemu.
Rozdział 5
Wiedziałem, że muszę się jakoś wyplątać z tej sytuacji, i to szybko. Nie miałem zamiaru uciekać z Rzeźnikiem. Chciałem pokoju ze Skorupiakami, nie tylko dlatego, że miałem wystarczająco dużo wrogów, ale przede wszystkim nie chciałem już zabijać kolejnych żywych istot.
– Rzeźnik, zacznij zapisywać skrypt dowódczy. Nie wykonuj go bez mojego wyraźnego polecenia.
– Gotów.
– Wystrzelisz dwóch pasażerów tego okrętu w przestrzeń, a potem polecisz, by dołączyć do reszty floty. Nie będziesz strzelał do innych nanookrętów. Znajdziesz kolejnego pilota, powróciwszy do swojego oryginalnego oprogramowania. Nie przekażesz żadnych wiadomości na temat mój i bytu zwanego Marvin.
– Skrypt dowódczy sam się wyklucza.
Zgrzytnąłem zębami. Mieliśmy niecałą godzinę na wyniesienie się stąd, a ja nie chciałem spędzić tego czasu, kłócąc się z okrętem.
– Które części polecenia się wykluczają?
– Dołączenie do floty wyklucza znalezienie nowego pilota. Żaden z wydanych rozkazów nie zgadza się z moim oryginalnym oprogramowaniem. Samoobrona wymaga otwarcia ognia, gdy okręt zostanie ostrzelany.
– Rozumiem – powiedziałem sfrustrowany. Starałem się skupić. Trudno mi było skonstruować program werbalny dla obcego okrętu, podczas gdy z każdą sekundą zbliżało się do mnie trzysta wrogo nastawionych jednostek. Czułem coraz większą chęć, by po prostu uciekać. Mógłbym spożytkować ten czas na przygotowanie obrony po edeńskiej stronie pierścienia. Jeśli to zawalę i trzysta okrętów Skorupiaków przeleci zaatakować moje jednostki, muszę przygotować niszczyciele. Miny mogły zniszczyć wiele maszyn, a niszczyciele dałyby sobie radę z resztą. Rozwiązania taktyczne pojawiały mi się przed oczami. Wycofamy się, pozwalając im wpaść na miny. Kiedy pozostałości floty zbliżą się, otworzymy ogień. Niszczyciele miały po trzy działa o dużo większej mocy i zasięgu niż te okręty. Mogliśmy strącać je bezkarnie, zanim wejdą w zasięg swojej broni. Jeśli odwrócą się i uciekną, pozwolimy im na to, w przeciwnym wypadku…
– Starcie zbrojne wydaje się nieuniknione – powiedział cicho Marvin.
Potrząsnąłem głową. Nie tego chciałem, cholera.
– Nie – powiedziałem na głos. – Nie mam zamiaru wszczynać nowej wojny. Upiekłem dziś jedną myślącą istotę i wystarczy. Być może nie kontrolują one nawet w pełni swoich okrętów. Ten nie miał nawet wyłączonego trybu poszukiwania nowego pilota.
Marvin zwrócił w moim kierunku kilka kamer, ale nie odezwał się ani słowem. Zastanawiałem się, co myślał o rozwoju wypadków. Nie miałem pewności, ale podejrzewałem, że uważnie notował i obserwował przedstawienie rozgrywające się pomiędzy dwoma myślącymi gatunkami i nanookrętami. Być może uważał to za wspaniały eksperyment socjologiczny.
Przypomniałem sobie pierwsze dni z nanookrętami, kiedy potrafiły jedynie przeprowadzić zmasowany, często samobójczy atak na wszystko, co pojawiało się w naszym systemie. To nie był miły czas dla pilotów. Przypuszczałem, że Skorupiaki desperacko próbowały nauczyć się, jak powstrzymać okręty przed atakiem.
Kilka następnych minut poświęciłem na stworzenie skryptu, który Rzeźnik mógł zaakceptować. Chciałem, aby nas wyrzucił, następnie poleciał tam, skąd wzięły się Skorupiaki – najprawdopodobniej był to jeden z księżyców – i znalazł kolejnego pilota. Miałem nadzieję, że reszta okrętów zatrzyma się i nie będzie próbowała nas zniszczyć.
Przed opuszczeniem tego systemu należało wykonać jeszcze jeden krok. Chciałem nawiązać kontakt z pilotami tych nanookrętów. Chciałem, by wiedzieli, że nie jesteśmy potwornymi najeźdźcami, o ile w tym momencie można ich było do tego przekonać.
– Rzeźnik, otwórz kanał do pilotów nadciągającej floty. Tłumacz język angielski na ich rodzimy język.
– Zapotrzebowanie wysłane.
Oczekiwanie zajęło nam około trzydziestu długich sekund. Obcy znajdowali się nadal daleko od nas.
– Kanał otwarty – powiedział okręt.
– Witajcie, dowódcy okrętów. Nie jesteśmy wrogami. Przerwijcie atak. Chcemy wymienić informacje, a nie ciosy.
Po trzydziestu sekundach nadeszła odpowiedź.
– Twoje groźby nie robią na nas wrażenia. Jesteś sam. Mamy przewagę.
Groźby? Być może wzięli moje słowa o wymianie ciosów za groźbę. Kolejna banda wrażliwców. Przynajmniej nie gadali obrazkami.
– Pułkowniku Riggs? – spytał Marvin. – Czy mógłby pan powiedzieć okrętowi, aby transmitował także oryginalne wypowiedzi? Chciałbym nauczyć się tego języka.
– Nie znasz go jeszcze? Jasne – odpowiedziałem i wydałem polecenie Rzeźnikowi.
Patrzyłem, jak z sufitu wyłoniła się czarna nanitowa macka i zaczęła zbliżać ku Marvinowi. Robot obserwował ją za pomocą kilku kamer. Nie mógł się doczekać. Nic nie sprawiało mu większej przyjemności niż nauka nowych języków.
– Przybyłem w pokoju. Ten okręt zaatakował mnie i zmusił do wzięcia udziału w teście. Zostałem zmuszony do zabicia pilota. Przepraszam, oddam ten okręt w wasze ręce. Może zostać wybrany nowy pilot. Nikt nie musi tracić już życia.
Po przerwie, minimalnie krótszej niż poprzednio, nadeszła odpowiedź.
– Twierdzenie, że błędy popełniłeś z ignorancji, cię nie uratuje. Błędy są zbrodnią, a ty zostaniesz ukarany za szerzenie takich idei. Nie wierzę, że taka kreatura jak ty pokonała jednego z naszych głównych śledczych.
Główny śledczy? Błędy są zbrodnią? Te homary brzmiały zdecydowanie odmiennie niż Robale i Centaury. Robale były dzielnymi wojownikami i indywidualistami. Centaury rzadko myślały o czymkolwiek