Эротические рассказы

Star Force. Tom 10. Wygnaniec. B.V. LarsonЧитать онлайн книгу.

Star Force. Tom 10. Wygnaniec - B.V. Larson


Скачать книгу
poleceń testowych. Ja jedynie stwierdziłem, że ich polecenia by nie zadziałały. Nie użyli sumy kontrolnej, bez której komendy zostałyby odrzucone. Rozważałem umieszczenie w ich systemie niewielkiego podprogramu, który automatycznie dopisywałby ją do ich poleceń.

      – Więc to twoja wina – podsumowałem, przed oczami mając farmę ojca i martwe kury. Marvin naprawdę był pełzającą katastrofą. – Oderwało nam kawał kadłuba. Zginęła przez ciebie masa ludzi.

      – Wcale nie przyznałem się do winy – odpowiedział Marvin. – Powiedziałem, że planowałem dodać podprogram, ale tego nie zrobiłem. Podejrzewam, że uprzedził mnie ktoś inny.

      Zmarszczyłem brwi. Zastanowiłem się, czy kłamie albo może coś przede mną zataja.

      – Kto mógł zrobić coś takiego? – zapytałem ostro.

      – Podejrzewam, że członek załogi Nieustraszonego.

      Prychnąłem.

      – Wielkie dzięki. Wykluczyłeś Adrienne i mnie, ale nadal zostaje nam lista około siedemdziesięciu podejrzanych.

      – Wykluczyłem też siebie, bo, ściśle rzecz ujmując, również stanowię część załogi Charta.

      Adrienne wbiła w niego ponure spojrzenie.

      – Nie wierzę ci, robocie – powiedziała.

      – Domyśliłem się – odparł Marvin, omiatając ją obiektywem kamery. – Obserwowałem skurcze twoich mięśni twarzowych i ruchy ciała.

      Adrienne odwróciła się do mnie.

      – Powinniśmy go torturować, aż się przyzna.

      Kamery Marvina ożywiły się nieznacznie.

      – Torturować? Jaką formę miałaby przyjąć ta próba wymuszenia zeznań?

      Trudno stwierdzić, czy był zaintrygowany, czy zaniepokojony. Może i to, i to. Uniosłem ręce i pokręciłem głową.

      – Dobra – powiedziałem. – Załóżmy, że jesteś niewinny albo prawie niewinny. Podejrzewam, że tak naprawdę napisałeś ten podprogram, ale go nie użyłeś. Ktoś inny go znalazł i umieścił w kodzie.

      Marvin tylko mi się przyglądał.

      – Nie bronisz się przed tym oskarżeniem? – zapytałem.

      – Nie dostrzegam tu oskarżenia. To raczej uściślenie opisu minionych zdarzeń. Nieznaczący szczegół, który przeoczyłem w swojej relacji.

      – Taa, nieznaczący. Ty skonstruowałeś pistolet, ale ktoś inny pociągnął za spust. No dobra, nieważne. Czemu ktoś miałby bez konsultacji z tobą brać w ciemno twój fragment kodu? Rozmawiałeś o tym z kimś jeszcze?

      – Dopiero co tu przylecieliśmy. Ledwo wystarczyło mi czasu na napisanie podprogramu i zapisanie go w bazie danych Nieustraszonego. Ktoś inny musiał go znaleźć i zainstalować.

      Adrienne cmoknęła ze zniecierpliwieniem.

      – I tak mu nie wierzę. Ten robot to zło wcielone.

      – Błąd formalny – powiedział Marvin. – Nie jestem w żaden sposób powiązany z siłami nadprzyrodzonymi.

      Przewróciła oczami, a ja uniosłem ręce, żeby zwrócić na siebie uwagę.

      – Myślę, że powinniśmy to rozgryźć. Skoro mamy na pokładzie sabotażystę, musimy odkryć jego tożsamość. Te wydarzenia mogą być nawet powiązane z zamachem, w którym zginęła Olivia.

      Adrienne spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami.

      – I jedno, i drugie jest sprawką robota! – rzuciła. – To oczywiste. Marvin był na miejscu podczas pierwszego tankowania, wślizgnął się na pokład, gdy wróciliśmy na stację, a potem pomógł aktywować pierścień. Czemu tak bardzo chcesz śmierci Cody’ego, Marvin?

      Zmarszczyłem brwi. Przytoczyła przekonujące argumenty, ale trudno mi było uwierzyć, że za zamachami mógł stać Marvin. Pokręciłem głową.

      – Nie wydaje mi się, żeby on to zrobił – powiedziałem. – Gdyby to on próbował mnie zabić, pewnie byłbym już martwy.

      – Dziękuję, Cody Riggsie – odezwał się Marvin, który dotychczas obserwował nas uważnie.

      – Za co?

      – Za skomplementowanie mojej skuteczności.

      Roześmiałem się.

      – No tak, to chyba faktycznie był komplement. Ty nie spartaczyłbyś dwóch prób zamachu.

      – Rzeczywiście. Co więcej, podczas naszej długiej podróży do układu Thora nadarzyły się liczne okazje do sabotażu. Mogłem, na przykład, zdehermetyzować statek, ponieważ ja nie potrzebuję oddychać. Mogłem też…

      Zauważyłem, że Adrienne źle znosi tę listę sposobów na uśmiercenie nas, więc mu przerwałem.

      – Wystarczy. Skupmy się na szukaniu winowajcy.

      – Muszę się z tobą zgodzić – powiedział Marvin. – Nie ma czasu do stracenia.

      – A to czemu? – zapytała podejrzliwie Adrienne.

      – Bo ten układ jest zamieszkały.

      – Zamieszkały? Skąd wiesz? – zapytałem.

      – W trakcie naszej rozmowy monitorowałem dane z czujników. Lokalne ułożenie gwiazd wskazuje na to, że znaleźliśmy się trzysta lat świetlnych od Ziemi, w pobliżu gwiazdy oznaczonej jako HD 95086, znanej również jako Tullax. Odbieramy właśnie transmisje radiowe zawierające szyfr albo język, którego nie rozpoznaję.

      – Chciałbyś podzielić się z nami czymś jeszcze? – zapytałem.

      – Owszem. W naszą stronę leci eskadra okrętów wojennych.

      Rozdział 8

      Całe życie przygotowywałem się do zostania oficerem Sił Gwiezdnych. Podobnie jak ojciec, nigdy nie miałem problemu z błyskawicznym podejmowaniem decyzji. Gorzej, gdy trzeba było je spokojnie przemyśleć.

      – Kwon, niech pan bierze Marvina. Biegniemy na Charta.

      Kwon podniósł robota, ale potem zamarł, najwyraźniej rozdarty między instynktem, by posłuchać faceta, który przypomina mu dawnego szefa, a lojalnością wobec obecnego dowódcy.

      – Powinien siedzieć w areszcie.

      – Niech pan posłucha, Kwon, kapitan ma teraz mnóstwo rzeczy na głowie. Ostatnie, czego mu trzeba, to robot, który majstruje przy wszystkim jak nieposłuszne dziecko. – Specjalnie trochę dopiekłem Marvinowi. Zasłużył sobie. – Biorę na siebie odpowiedzialność jako oficer. Kiedy Marvin wróci na Charta, przestanie wchodzić w drogę flocie i Turnbull będzie mógł skupić się na okrętach kosmitów. Poza tym moglibyśmy się od was odłączyć i skoczyć jachtem na drugą stronę pierścienia, żeby zdać raport i wezwać posiłki.

      – Racja. No dobrze.

      Kwon postanowił zaufać mojemu rozumowaniu i zaczął wlec Marvina za sobą. We czwórkę popędziliśmy w kierunku śluzy.

      – Czy jestem aresztowany? – zapytał uprzejmie Marvin.

      – Tak – powiedział Kwon. – Permanentnie.

      Marvin z niezadowoleniem zachrzęścił mackami, ale nie stawiał oporu.

      Na szczęście jacht z krążownikiem nadal łączył tunel z inteligentnego metalu, choć i tak musieliśmy zgodnie z procedurą przejść przez serię śluz powietrznych. Mózgi obu jednostek wolały nie ryzykować. Kwon postawił Marvina po naszej stronie


Скачать книгу
Яндекс.Метрика