Naśladowca. Erica SpindlerЧитать онлайн книгу.
– Nan spojrzała na Kitt. – Był do ciebie telefon. Od jakiegoś starego znajomego. Powiedział, że zadzwoni później.
Kitt zmarszczyła brwi. Nie spodziewała się żadnego telefonu.
– Przedstawił się?
– Nie, ale mówił o sobie Orzeszek. Już nie może się doczekać, kiedy zobaczy cię w telewizji.
Kitt nic nie powiedziała, ale aż zatrzęsła się z gniewu. Miała już dość tego psychola. Po chwili w gabinecie Sala pojawili się wezwani policjanci.
– Mężczyzna, który podaje się za Mordercę Śpiących Aniołków, znowu kontaktował się z Kitt – zaczął Sal. – Tym razem zadzwonił na jej komórkę. Może opowiesz wszystkim o tej rozmowie – dodał, zwracając na nią spojrzenie.
Zdała dokładną relację, pomijając jedynie szczegóły dotyczące nocy, kiedy go śledziła.
– Powiedział, że będzie się przedstawiał jako Orzeszek – zakończyła.
Sal spojrzał na nią ostro.
– Przecież tak mówiliście do córki!
Kitt z najwyższym trudem wzięła się w garść.
– Tak – potwierdziła. – Zresztą dziś rano dzwonił również do pracy. – Podała mu kartkę z informacją. – Dostałam to od Nan.
Sal zaklął, a ona spojrzała na pozostałych policjantów.
– Wie bardzo dużo o tamtym śledztwie. Nie mógłby znać tylu szczegółów, gdyby nie był mordercą.
– Poprzednio wspomniał też coś o przestępstwach doskonałych – mruknęła M.C. – To musi być dla niego ważne.
– Jest bardzo zarozumiały – dodała Kitt. – Wkurza go, że tamten go naśladuje.
– Tak, zarozumiały i sprytny – zauważył White.
– Przynajmniej we własnym mniemaniu – powiedziała M.C.
Kitt milczała przez chwilę.
– Spytałam, czy wie, kim jest jego naśladowca. – Rozejrzała się dookoła. – Powiedział, że bardzo możliwe.
Sal ułożył palce w piramidkę.
– Jak myślisz, czy on naprawdę wie, czy tylko się domyśla?
– Trudno powiedzieć, ale chyba wie.
– Traktuje to jak zabawę – zauważyła Riggio. – Sam to zresztą powiedział.
– Tak, dla niego to rodzaj gry.
– Jeśli naśladowca popełni błąd, jak twierdzi Orzeszek, to łatwiej będzie go złapać.
Kitt skrzywiła się, słysząc przydomek córki z ust Riggio, ale dobrze rozumiała, że musi się do tego przyzwyczaić.
– Zginie kolejna dziewczynka – szepnął White. – Tak właśnie powiedział. A potem może następna…
Kitt chrząknęła i raz jeszcze rozejrzała się dookoła.
– Zapominamy o jednej rzeczy. Jeśli przyjmiemy, że mówi prawdę, to mamy do czynienia z dwoma mordercami, a nie z jednym.
Zebrani siedzieli chwilę pogrążeni w milczeniu. Jakby potrzebowali czasu na zrozumienie sensu jej słów. W końcu sierżant Haas zwrócił się do zwierzchnika:
– Co robimy, Sal?
– Musimy grać według jego zasad.
Porucznik Riggio aż podskoczyła na krześle.
– Przepraszam, szefie, ale nie mogę się z tym zgodzić.
Sal spojrzał na nią twardo.
– Dzwonił dziś rano i powiedział, że aż drży z niecierpliwości, by wreszcie zobaczyć Kitt w telewizji.
– W telewizji? – zdziwił się White. – O co mu chodziło?
– O konferencję prasową – wyjaśnił Sal. – Chce potwierdzenia, że Kitt prowadzi to śledztwo.
Riggio znowu poruszyła się niespokojnie na swoim miejscu.
– Hm, zebrał o niej sporo informacji. Zadał sobie wiele trudu. – Spojrzała na Kitt. – Ciekawe dlaczego?
– Nie mam pojęcia. – Kitt wzruszyła ramionami.
– Może więc warto się dowiedzieć.
– Jasne – stwierdził Sal i spojrzał na podwładnych. – Tom, muszę cię czasowo wyłączyć z tej sprawy. Poprowadzi ją Kitt, a M.C. będzie jej pomagać.
– Pomagać? Ale przecież to moja sprawa – zaprotestowała Riggio. – Niech ona mi pomaga. Nie zamierzam…
– To moja ostateczna decyzja. Bardzo mi przykro, M.C. – Zwrócił się do Kitt: – Poradzisz sobie? Pamiętaj, że dopiero się zaczęło, a on już gra na twoich uczuciach, używa pieszczotliwego przydomka twojej córki.
– Tak, poradzę sobie.
Sal skinął głową, jakby spodziewał się takiej odpowiedzi.
– Dobrze, wobec tego do roboty. Zwołajcie konferencję prasową na popołudnie. Podajecie wyłącznie informacje na temat obecnie prowadzonego śledztwa.
Wyszli z biura. Kiedy znalazły się w bezpiecznej odległości, Kitt przytrzymała M.C. za łokieć.
– To jest naprawdę ciężka sprawa. Musimy współpracować – powiedziała.
– Po co mnie pouczasz? Wiem, co mam robić.
– Miło mi to słyszeć.
– A tak swoją drogą, czy naprawdę uważasz, że będziesz w stanie poprowadzić to śledztwo?
– Jest tak, jak powiedziałam Salowi.
M.C. pokręciła głową.
– Wiesz chyba, co to znaczy? Ten ciągły nacisk ze strony szefów, dziennikarze, którzy nie spoczną, dopóki nie wyduszą z ciebie jakiejś informacji. Pamiętaj, że chodzi o najpoważniejszą sprawę w historii Rockford!
Kitt nawet nie drgnęła, chociaż zrobiło jej się nieprzyjemnie na myśl o tym, co ją czeka.
– Poradzę sobie – powtórzyła z uporem.
Koleżanka pochyliła się w jej stronę.
– A skoro powiedziałaś o współpracy, pamiętaj, że potrzebuję kogoś, kto będzie mnie chronił. Kogoś niezawodnego.
– Nie zawiodę – zapewniła ją Kitt. – Możesz mi zaufać.
– Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
– Zapewniam, będę cię ubezpieczać lepiej niż ktokolwiek inny.
Riggio pozostawiła te słowa bez komentarza. Skinęła tylko lekko głową i odeszła. Kitt nie winiła jej za brak zaufania. Czy ona zdałaby się na partnera, który przeszedł załamanie nerwowe i był zaleczonym alkoholikiem? Czy chciałaby pracować z kimś takim?
Do licha, nie!
Jednak to nie ona rozdawała karty, to morderca wciągnął ją do gry. Wybrał ją, a ona musiała przystać na jego warunki.
Mogła co prawda odmówić albo tylko udawać, że prowadzi śledztwo, nie czułaby się jednak z tym dobrze. Chciała zająć się tą sprawą od momentu, kiedy dowiedziała się o ostatnim morderstwie.
Czy podjęła słuszną decyzję? Czy może kierowała się jedynie względami osobistymi, co nie rokowałoby najlepiej dla śledztwa?
Musiała o tym z kimś pogadać. Natychmiast pomyślała