Fjällbacka. Camilla LackbergЧитать онлайн книгу.
Niclas. – Zawahała się. – Myślałam, że będziesz chciał jeszcze pobyć w domu.
Potrząsnął tylko głową i wszedł do swego gabinetu. Nie miał siły tłumaczyć, że nie wytrzymałby w domu ani chwili dłużej. Miał poczucie winy, że ucieka z domu, ale musiał to zrobić i zostawić Charlotte samą z jej rozpaczą. Nie mógł sobie poradzić z wyrzutami sumienia. Dręczyły go tak, że z trudem oddychał. Udusiłby się, gdyby został w domu. Nie był w stanie spojrzeć żonie w oczy. Jej cierpienie w połączeniu z jego wyrzutami sumienia były ciężarem ponad siły. Dlatego uciekł do pracy. Wiedział, że to tchórzostwo. Nie miał już co do siebie złudzeń. Stracił je dawno temu. Na pewno nie był ani silny, ani odważny.
Nie powinno to jednak uderzyć w Sarę, w nikogo. Siedząc nieruchomo za wielkim biurkiem, na którym piętrzyły się karty pacjentów i różne dokumenty, chwycił się za pierś. Ból był przeszywający, płynął żyłami prosto do serca. Pomyślał, że tak właśnie jest, kiedy się ma zawał. Ból przy zawale chyba nie może być silniejszy od tego, co teraz czuje.
Przesunął ręką po włosach. To, co się wydarzyło i musi znaleźć finał, było dla niego nierozwiązywalnym rebusem. A jednak musi go rozwiązać. Musi coś zrobić, musi się wydostać z pułapki, w którą sam się wpędził. Dotychczas zawsze mu się udawało. Kiedyś przed konsekwencjami własnego postępowania ratowały go urok osobisty, otwarty, szczery uśmiech i miłe usposobienie, ale teraz ta droga prowadzi już tylko donikąd.
Zadzwonił telefon. Zaczął się dyżur. Powinien leczyć innych, choć sam jest kompletnie rozbity.
Erika sprzątała z dzieckiem w nosidełku na brzuchu. Doskonale pamiętała poprzednią wizytę teściowej i zawzięcie jeździła odkurzaczem po całym salonie. Jeśli tylko Kristina nie znajdzie powodu, by wchodzić na piętro, wszystko będzie dobrze. Parter powinien się prezentować całkiem nieźle.
Ostatnio Kristina zjawiła się, gdy Maja miała trzy tygodnie, a Erika żyła jeszcze jak w transie. W domu było pełno kurzu zbitego w kłaki wielkości szczura, w zlewie piętrzyła się sterta brudnych naczyń. Wprawdzie Patrik kilkakrotnie zabierał się do sprzątania, ale kończyło się na wyciągnięciu odkurzacza, bo natychmiast musiał przejmować Maję z rąk Eriki.
Na twarzy Kristiny już od progu malował się niesmak. Znikał tylko wtedy, gdy patrzyła na wnuczkę. Potem przez trzy dni bez przerwy zrzędziła: jakie to szczęście, że przyjechała, bo od tego kurzu Maja na pewno dostałaby astmy. Dodawała, że za jej czasów nikomu nie przyszłoby do głowy siedzieć cały dzień przed telewizorem, bo trzeba było zająć się niemowlęciem, młodszym rodzeństwem i jeszcze ugotować obiad dla wracającego z pracy męża. Jej słowa docierały do Eriki jak przez mgłę. Na szczęście nie miała siły się na nią złościć. Była jej nawet wdzięczna za chwile, które mogła spędzić w samotności, gdy Kristina wychodziła na spacer, dumnie pchając wózek z dzieckiem, albo wyręczała ją, kąpiąc i przewijając Maję. Przygnębienie jej nie opuszczało, ale fizycznie czuła się o wiele lepiej i rozumiała, że lepiej będzie, w miarę możliwości, nie narażać się teściowej.
Spojrzała na zegarek. Została tylko godzina, a jeszcze nie zdążyła pozmywać. Przydałoby się też zetrzeć kurze. Zerknęła na córkę, spokojnie śpiącą w nosidełku mimo szumu odkurzacza. Przez chwilę zastanawiała się, czy uda jej się włożyć ją do łóżeczka tak, żeby nie zauważyła. Dotychczas takie próby kończyły się głośnymi protestami. Dzieci podobno lubią spać przy akompaniamencie odkurzacza albo suszarki. Warto spróbować. Na razie jedynym sposobem na uśpienie Mai było noszenie jej w nosidełku na brzuchu albo przystawienie do piersi. Erika miała tego dość. Może powinna wreszcie wypróbować metody opisane w Barnaboken, fundamentalnym dziele o pielęgnacji i wychowaniu dziecka, pióra Anny Wahlgren, matki dziewięciorga dzieci. Przeczytała tę książkę jeszcze przed urodzeniem Mai, jako jedną ze stosu książek na ten temat, ale po pojawieniu się dziecka cała teoria uleciała. Starali się po prostu przetrwać. Erika pomyślała, że może czas spróbować odzyskać władzę. Przecież to absurd, żeby do tego stopnia podporządkowywać się dwumiesięcznemu dziecku. Co innego, gdyby umiała się z tym pogodzić. Tymczasem czuła się tak, jakby się zapadała w coraz głębszą otchłań.
Przerwało jej pukanie do drzwi. Albo godzina minęła tak szybko, albo teściowa zjawiła się godzinę za wcześnie. Prawdopodobnie to drugie. Erika rozejrzała się z rozpaczą. Trudno, stało się. Trzeba przykleić uśmiech i wpuścić teściową. Otworzyła drzwi.
– Moja droga, stoisz w przeciągu z dzieckiem! Nie przychodzi ci do głowy, że zaraz się przeziębi?
Erika zamknęła oczy i w myślach policzyła do dziesięciu.
Patrik miał nadzieję, że Erika będzie miała jakiś pożytek z odwiedzin teściowej. Zdawał sobie sprawę, że jego matka jest trochę… przytłaczająca, by tak to ująć. Dawniej Erika umiała sobie z nią radzić, ale od urodzenia Mai nie była sobą. Potrzebowała, żeby ktoś ją odciążył, a skoro sam nie mógł jej tego zapewnić, należało sięgnąć po jedyną możliwą pomoc. Zastanowił się, czy nie warto spróbować znaleźć kogoś, kto się na tym zna, z kim Erika mogłaby porozmawiać. Ale do kogo miałby się zwrócić? Najlepiej po prostu przeczekać. Wszystko minie, kiedy nabiorą wprawy. Będzie dobrze. Zaraz jednak pomyślał, że sam w to nie wierzy i po prostu chce się wykręcić najmniejszym kosztem.
Zmusił się, żeby nie myśleć o domu, i wrócił do leżących przed nim notatek. Do dziewiątej, czyli do zebrania, zostało tylko pięć minut. Tak jak przewidywał, Mellberg nie miał nic przeciwko temu, aby włączyć do śledztwa pozostałych funkcjonariuszy. Wyglądało nawet na to, że uważa to za oczywiste. Każde inne rozwiązanie byłoby idiotyczne, nawet z punktu widzenia Mellberga. Jak mieliby tylko we dwóch z Ernstem prowadzić śledztwo w sprawie zabójstwa?
Pierwszy zjawił się Martin. Zajął jedyne krzesło dla gości. Pozostali będą musieli przynieść własne.
– Jak poszło z mieszkaniem? – spytał Patrik. – Fajne?
– Fantastyczne! – odpowiedział Martin. Oczy mu zalśniły. – Od razu się zdecydowaliśmy. Za dwa tygodnie będziesz nam mógł pomóc nosić kartony.
– Coś takiego, naprawdę? – zaśmiał się Patrik. – To bardzo ładnie z waszej strony. Wrócimy do tematu po konsultacji z moją szefową. Erika nie lubi dzielić się moim wolnym czasem, więc niczego nie obiecuję.
– Jasne – powiedział Martin. – Znajdzie się paru innych dłużników, którym pomagałem w przeprowadzkach. Damy radę bez ciebie.
– Co ja słyszę, przeprowadzka? – spytała Annika, wchodząc do pokoju. W jednej ręce niosła filiżankę kawy, w drugiej notatnik. – Martinie, nie wierzę własnym uszom, czyżbyś się w końcu ustatkował?
Martin się zarumienił, jak zawsze, kiedy się z nim drażniła, ale nie mógł przestać się uśmiechać.
– Dobrze słyszałaś. Znaleźliśmy z Pią mieszkanie w Grebbestad. Przeprowadzka za dwa tygodnie.
– Proszę, proszę – powiedziała Annika. – Najwyższy czas. Bałam się, że w końcu nikt cię nie zechce. A kiedy usłyszymy tupot małych stópek?
– Daj spokój – powiedział Martin. – Pamiętam, jak dręczyłaś Patrika, kiedy poznał Erikę, i proszę, czym to się skończyło. Biedactwo, musiał zapłodnić swoją kobietę i teraz wygląda, jakby mu przybyło dziesięć lat. – Mrugnął do Patrika na znak, że żartuje.
– Gdybyś potrzebował rady, jak to zrobić, wal do mnie jak w dym – powiedział dobrodusznie Patrik.
Martin