W Trójkącie Beskidzkim. Hanna GreńЧитать онлайн книгу.
kolegi.
Po jakimś czasie do paczki chłopaków dołączyła Aldona, szarooka jak Konrad, o włosach jak złota przędza i z wiecznie podrapanymi kolanami, i podobnie jak jej brat nie dała się zniechęcić do uczestnictwa w ich eskapadach. Dopiero gdy poszła do szkoły i zaprzyjaźniła się z innymi dziewczynkami, zapomniała o chłopakach, piłce i łażeniu po drzewach.
A Aleks na długie lata zapomniał o Aldonie, bo też czemu miałby o niej myśleć? O sześć lat młodsza, nie mieściła się w sferze jego zainteresowań. Miał swoich kolegów ze szkoły, kumpli od niezbyt czystych interesów oraz dziewczyny aż nadto chętne do dotrzymywania towarzystwa przystojnemu i dysponującemu niemałymi pieniędzmi młodzieńcowi. Nieraz widywał ją, odwiedzając Konrada, lecz nie przywiązywał wagi do tych spotkań. Ledwie zauważał dziewczynę i gdyby ktoś wówczas kazał mu ją opisać, nie bardzo umiałby to zrobić.
Wszystko zmieniło się w siedemnaste urodziny Konrada, który zaprosił kilku kolegów na duszonki. Rozpalili ognisko w ogrodzie, postawili żeliwny kociołek nad ogniem i raczyli się piwem, gdyż Procnerowie zezwolili tylko na taki trunek. I Aleksander omal się tym piwem nie zadławił, w chwili bowiem, gdy pociągał spory łyk, do ogrodu przyszła dziewczyna o długich złoto-blond włosach i figurze mogącej wprawić w kompleksy niejedną gwiazdę filmową. Nigdy jeszcze nie widział kogoś równie zachwycającego.
Nie mniejszym szokiem było odkrycie, że ta urzekająca urodą i wdziękiem istota jest siostrą Konrada. Aleks nie pojmował, jak to możliwe, że dopiero teraz dostrzegł tę przemianę, nie rozumiał też, jak inni mogą dalej traktować dziewczynę jak kumpla.
Do końca imprezy prawie się nie odzywał, cały wysiłek wkładając w to, by nikt nie dostrzegł jego niestosownego zainteresowania. Gościnną posesję Procnerów opuścił jako już całkiem inny człowiek. Po raz pierwszy w życiu Aleksander Podżorski był zakochany.
Przez dwa lata robił wszystko, by wybić sobie z głowy to uczucie. Poddał się dopiero w siedemnaste urodziny Aldony. Przytuliwszy ją w tańcu, zapomniał o postanowieniu, że będzie się trzymać od niej z daleka.
Wkrótce namówił dziewczynę, by się do niego przeprowadziła. Nie obchodziło go, że naraził się w ten sposób Procnerom, których przecież lubił i szanował. Próbował wytłumaczyć wściekłemu Konradowi, że jego uczucie do Aldony nie jest tylko przelotną miłostką, lecz prawdziwą miłością. Kolega nie chciał słuchać, więc postawiony przed koniecznością wyboru Aleks bez żalu przyjął rozpad długoletniej przyjaźni.
Żadnemu z nich nawet nie przyszło do głowy, że z jej strony było to zwykłe wyrachowanie. Aleksander był już wtedy właścicielem przedsiębiorstwa odnoszącego spore sukcesy finansowe. Aldonie w najmniejszym stopniu nie przeszkadzał fakt, że sukces ten został osiągnięty niezbyt uczciwymi sposobami. Dla niej ważny był efekt, czyli pieniądze, ale Podżorski był zbyt zakochany, by dostrzec w swej wybrance jakieś wady.
Gdy Aldona zaszła w ciążę, omal nie oszalał ze szczęścia. W marzeniach widział już szczęśliwą rodzinę: on z piękną żoną w ramionach siedział przed kominkiem, a u ich stóp raczkowało dziecko.
Nie kontrolował swojej dziewczyny. Miał do niej pełne zaufanie, toteż kompletnym szokiem było dla niego przypadkowe odkrycie jej planów. Wcale nie miała zamiaru babrać się w pieluchach. Tak nazwała to, co dla niego było wizją szczęśliwej przyszłości, gdy później, w trakcie konfrontacji, wykrzyczała mu swą złość prosto w twarz. Planowała aborcję na Słowacji i Aleks nie miał innego wyjścia, jak nakazać swoim ludziom, by jej pilnowali.
Uważał, że kiedy Aldona zobaczy ich dziecko, przytuli, poczuje jego zapach, na pewno pokocha maluszka. Słyszał o wielu takich przypadkach i cierpliwie czekał.
Pojechał z nią do szpitala, zwolniwszy uprzednio ludzi z obstawy. Nie było sensu ich zatrzymywać, skoro on był na miejscu.
Zamierzał czuwać całą noc, pilnować, czy po porodzie nie nastąpiły jakieś komplikacje. Leżał na boku, wpatrując się w śpiącą na sąsiednim łóżku ukochaną, nasłuchiwał cichutkiego niemowlęcego posapywania i sam nie wiedział, kiedy zasnął kamiennym snem.
Domyślił się potem, że Aldona podała mu jakiś środek nasenny, obudziła go bowiem dopiero pielęgniarka, zaniepokojona brakiem reakcji młodych rodziców na płacz dziecka. I choć Aleks, wręczając personelowi niemałą kwotę, wyraźnie zaznaczył, że nie życzy sobie, by ktoś wchodził do pokoju bez wezwania, kobieta zlekceważyła ewentualne konsekwencje. Złamała zakaz, a stwierdziwszy, że młoda matka zniknęła, przystąpiła do budzenia mężczyzny.
Podejrzewający porwanie Podżorski nie mógł w pierwszej chwili uwierzyć w to, co wyczytał w liście pozostawionym przez Aldonę. Kartkę znalazła pielęgniarka, gdy wyjmowała z łóżeczka wrzeszczącego z głodu malucha. Rzuciła okiem i zbladła, potem bez słowa podała list Aleksandrowi. Przeczytał raz, drugi i zacisnął szczęki, żeby nie krzyczeć.
To było pożegnanie. Nie będzie szczęśliwej rodziny i wspólnego przesiadywania przed kominkiem. Aldona odeszła. Uciekła w nocy, nie chcąc wiązać się jeszcze bardziej z mężczyzną przedkładającym zacisze domowego ogniska nad szaleństwa w nocnych lokalach i brylowanie w towarzystwie. Nie tak wyobrażała sobie życie u boku gangstera. Dziecko również nie mieściło się w jej planach, toteż raz na zawsze zrzekła się jakichkolwiek praw do syna.
Poświęcił pół roku na jej odszukanie, angażując w to przedsięwzięcie sztab ludzi i ogromne pieniądze, a uzyskawszy w końcu upragnione informacje, bez wahania pojechał do Salonik. Była tam. Luksusowa prostytutka, rozchwytywana przez zamożnych klientów, wreszcie prowadziła wymarzone przez siebie życie. Spojrzał raz i wyszedł, nie próbując nawet się do niej zbliżyć.
Po powrocie rzucił się wir interesów, pragnąc za wszelką cenę zapomnieć o przeszłości, tylko że ta nie chciała zapomnieć o nim. Dopiero wówczas, uwolniony od szaleństwa imieniem Aldona, zauważył, że jego dawny przyjaciel stał się najgorszym wrogiem. Konrad nie mógł mu darować wyrwania siostry z rodzinnego domu, w dodatku ludzie plotkowali, jakoby Aleksander więził dziewczynę, stosując przy tym przemoc fizyczną. Z tego powodu Procner nieoczekiwanie rzucił dzienne studia, przenosząc się na indywidualny tok, i rozpoczął pracę w policji. Miał zamiar doprowadzić do aresztowania i skazania Podżorskiego.
Zbliżały się właśnie pierwsze urodziny Damiana, gdy nadeszła wiadomość o śmierci Aldony. Zginęła z ręki kochanka, który pewnego dnia odkrył, że jego wybranka obdarza swymi wdziękami jeszcze kilku innych mężczyzn, czerpiąc z tego niemały dochód.
Dowiedziawszy się o jej śmierci, Aleksander zabrał dziecko i pojechał do Procnerów, doszedł bowiem do wniosku, że powinien dać szansę rodzinie Aldony, by poznali jej syna. Pomyślał, że chłopcu, będącemu w połowie sierotą, przydadzą się dziadkowie.
Liczył, że spotka się z Procnerami lub ich młodszym synem, Mateuszem, niestety drzwi otworzył mu Konrad. Mierzący blisko dwa metry kolega nie dał mu żadnych szans. Przerwał w pół słowa, obrócił Aleksa o sto osiemdziesiąt stopni i zepchnął ze schodów, nie bacząc, że ten trzyma w ramionach dziecko. Chyba nawet nie zauważył chłopca, zbyt był wściekły.
– Spierdalaj stąd, bo cię zabiję – wykrzyknął w stronę pleców byłego kolegi. – Nigdy więcej się tu nie pokazuj.
– Posłuchaj! – Podżorski nie rezygnował. – To jest dziecko Aldony! – Wyciągnął przed siebie ręce z chłopcem.
– Zrobiłeś dziecko jakiejś kurwie i chcesz mi wmówić, że to mój siostrzeniec? Mało ci, że przez ciebie umarła? Chcesz jeszcze dręczyć moich rodziców? Masz trzy sekundy, żeby wyjść, potem cię wyniosą.
Konrad powiedział to spokojnym, lodowatym tonem, i Aleksander usłuchał. Wiedział, że tylko wąziutka linia dzieli kolegę od niekontrolowanego wybuchu wściekłości, a jeśli ją przekroczy, ich spotkanie może