Kurier z Toledo. Wojciech DutkaЧитать онлайн книгу.
Tak, sześć lat temu wyjechałem na stypendium z uniwersytetu. Byłem w Madrycie i Saragossie.
– Sześć lat w przypadku Hiszpanii to szmat czasu – odparł Klarenbach. – Cała epoka. Sześć lat temu rządził tam król, a teraz Alfons XIII jest we Włoszech na wygnaniu. Duce udziela mu gościny na dworze króla Wiktora Emmanuela. Król Hiszpanii miał szczęście, że nie skończył jak car Mikołaj II, zabity przez bolszewików.
– Uważa pan, że Hiszpania idzie taką właśnie drogą, w stronę bolszewizmu? – zapytał Mokrzycki.
– To nieuchronna konsekwencja wygranej Frontu Ludowego w wyborach. Lewica coraz bardziej się radykalizuje. Jestem ciekaw, co tam zastaniemy.
Mokrzycki musiał się z tym zgodzić. Wznieśli toast za Hiszpanię, jakakolwiek by nie była. Hrabia dokończył posiłek, a Niemiec obiecał, że następnym razem on postawi towarzyszowi podróży wyborne hiszpańskie wino.
Mokrzycki położył się tego dnia z dziwnym bólem w klatce piersiowej. Przestraszył się, że to serce, ale po chwili uspokoił się – to nie był objaw somatyczny, lecz duchowy. Wrażenie wywołane przez Goldę, która wspomniała o jego podwójnej naturze, coraz bardziej mu ciążyło. Musiała do tego dojść, kiedy kochali się w jej pokoju. Teraz jednak Golda była wspomnieniem, a przed Mokrzyckim stała otworem nowa, zmieniająca się Hiszpania.
*
Także w pociągu Mokrzycki nie mógł uwolnić się od Niemca, który przyszedł doń z butelką wina zamówioną w wagonie restauracyjnym. Był wieczór i hrabia właśnie kładł się spać, ścieląc sobie kuszetkę. Po chwili niezręcznego zakłopotania szybko włożył spodnie, wciągnął na siebie sweter dla ochrony przed chłodem i wpuścił Niemca.
– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
– Ależ skąd. Zapraszam do środka, choć nie będzie nam tutaj zbyt wygodnie. Nie mam też kieliszków.
– Bez obaw, o wszystko zadbałem. Pożyczyłem je z restauracyjnego.
Rzeczywiście, Klarenbach wyciągnął zza siebie dłoń, w której trzymał dwa kieliszki na wino.
Prowansalski trunek było dobry, choć Mokrzyckiemu brakowało kilku oliwek i pleśniowego sera do pełni smaku.
– Nader ciekawą rozmowę przeprowadziliśmy w Paryżu – rzekł Niemiec.
– O Napoleonie i winie Châteauneuf-du-Pape...
– Możemy od Napoleona przejść do dalszej części.
– A jest jakaś dalsza część?
– To zależy tylko od pana.
– O zjednoczeniu Niemiec? – zapytał Mokrzycki, chcąc dowiedzieć się, do czego zmierza Niemiec.
– O tym także, ale przede wszystkim warto się zastanowić, dlaczego Napoleon przegrał.
– Z powodu pychy i spóźnienia się marszałka Neya pod Waterloo.
Klarenbach się zaśmiał. Byłby to dobry przyczynek do sojuszu niemiecko-angielskiego, wszak Anglików pod Waterloo wspomagał pruski marszałek Blücher. Ale jemu chodziło o coś innego. Mokrzycki nie rozumiał jeszcze, w czym rzecz. Po chwili Niemiec wyjaśnił:
– Napoleon przegrał, bo zlekceważył Rosję.
To nie miało sensu. Hitler i Stalin przecież się nienawidzili, te dwa reżimy były wobec siebie wrogo nastawione.
– A wy, Niemcy, czy wy nie lekceważycie Rosji?
– Co pan ma na myśli?
– Wasz Führer wyraża się bardzo źle o Związku Radzieckim.
– A wy, Polacy, czy wy nie gardzicie Rosją i jej bolszewizmem?
– Pogarda dla ustroju nie oznacza lekceważenia siły militarnej Sowietów. To my pokonaliśmy Amię Czerwoną pod Warszawą.
To był fakt, któremu Niemiec nie mógł zaprzeczyć. Rozmowa toczyła się dalej wokół rosyjskiej literatury, którą Klarenbach dobrze znał. Mokrzycki, przywołując swobodnie dzieła Tołstoja, Czechowa i Dostojewskiego, które czytał w oryginale, zrobił na Klarenbachu duże wrażenie. Noc minęła im na dyskusjach, podczas gdy pociąg mknął przez Francję na spotkanie Pirenejów.
Po wyjściu Klarenbacha Mokrzycki długo jeszcze nie mógł zasnąć. Czyżby pracownik niemieckiego MSZ próbował wysondować, co on myśli o Rosji? A dlaczego nie o Niemczech? Na to pytanie nie zdołał znaleźć odpowiedzi i w końcu zapadł w sen. Miało to mieć swoje konsekwencje w czasie i w miejscu, których Mokrzycki się nie spodziewał.
ROZDZIAŁ III
Życie jest snem
MADRYT, KWIECIEŃ 1936 ROKU
Kilka dni wcześniej minęła właśnie piąta rocznica ucieczki króla Alfonsa XIII. Tłum zebrał się na Gran Via, reprezentacyjnej ulicy Madrytu, świętując obalenie monarchii i piąte urodziny republiki. Republika hiszpańska, la niña bonita – piękna dziewczyna (jak nazywali swój wymarzony kraj Hiszpanie), pokazywana na plakatach jako westalka z flagą i wawrzynem pokoju, uosabiała dążenia liberalnej burżuazji i sił lewicy społecznej, domagających się zmian w kraju, w którym prawie połowa mieszkańców nie potrafiła czytać ani pisać. Od pięciu lat Hiszpania zmagała się sama ze sobą. Gdzieś pod tą zastygłą skorupą lawy gotowała się piekielna magma nierówności społecznych, gotowa do wybuchu.
Mokrzycki wysiadł na dworcu Atocha w Madrycie z mieszanymi uczuciami po męczącej podróży. Zapragnął kontaktu z językiem, który dobrze znał, choć zawsze bał się, że miejscowi od razu rozpoznają w nim obcokrajowca. Miał trochę kłopotu z ciężkim bagażem, ale obsługa dworca zaraz zamówiła dla niego dorożkę, a walizy załadowano na powóz i przewieziono pod adres wskazany przez Mokrzyckiego. Czuł, że zaczyna brakować mu sił. Niemiec Klarenbach nie chciał się odczepić i Mokrzycki przez dwa dni słuchał na zmianę o Rosji lub o Hitlerze, aż dostawał od tego mdłości. Granicę francuską minęli bezpiecznie, a Hiszpania powitała ich nie tyle upałem, co lekką bryzą wiejącą od oceanu w okolicach San Sebastián. Dopiero w Madrycie poczuł, co to znaczy wiosenne słońce – było pewnie ze dwadzieścia osiem stopni.
Mokrzycki pojechał natychmiast zameldować się u polskiego posła przy rządzie Republiki Hiszpańskiej. Sanacja i republika nie miały sobie zbyt wiele do zaoferowania, a nowy przełożony Mokrzyckiego, ambasador Marian Szumlakowski, narzekał na niedostatki personelu odkąd objął placówkę rok wcześniej. Przyjazd nowego chargé d’affaires był dla niego pozytywnym zaskoczeniem. Przywitali się serdecznie, a Szumlakowski nie zadawał pytań. Mokrzycki pokazał mu list z poleceniami służbowymi od ministra Becka.
– Będzie miał pan dużo swobody – powiedział Szumlakowski, zapoznawszy się z korespondencją. – Czy ktoś jeszcze wie o pańskich zadaniach wywiadowczych dla naszej Dwójki?
Z perspektywy rządu polskiego niechętnego lewicy Hiszpania miała znaczenie drugorzędne, ale polski wywiad musiał wiedzieć, w co i dlaczego angażują się jego wrogowie: Abwehra oraz kontrwywiad SS, czyli SD, a ze strony sowieckiej także NKWD.
– Tylko minister Beck, ja i pan – odparł Mokrzycki. – Nie zabawię w Madrycie długo. Muszę spotkać się z księżną Aristizábal.
– To wielka dama – odparł ambasador i dodał: – Będziemy zatem w kontakcie. Był pan już kiedyś na południu Hiszpanii?
Hrabia zaprzeczył ruchem głowy.
– Andaluzja to w zasadzie jedyny region, którego nie znam.
– Nie zawiedzie się pan. Powodzenia! – Szumlakowski uścisnął mu dłoń. – Gdyby miał pan ważne