Ostatnia wdowa. Karin SlaughterЧитать онлайн книгу.
z łazienki przy zamkniętych drzwiach. O czytaniu książki bez konieczności pokazywania zdjęć wszystkim pluszakom w pokoju.
O głębokim oddychaniu. O chodzeniu w linii prostej. O myśleniu.
Faith rozpaczliwie pragnęła odzyskać mózg; swój mózg sprzed ciąży, który wiedział, jak być w pełni wydolnym i kompetentnym dorosłym. Czy tak było przy Jeremym? Urodziła go, mając zaledwie piętnaście lat. Nie przywiązywała wagi do tego, co się dzieje z jej umysłem. Była pochłonięta opłakiwaniem straty ojca Jeremy’ego, którego rodzice wysłali na północ do krewnych, by dziecko nie zrujnowało mu świetlanej przyszłości.
Przy córce Faith była już świadoma zmian atakujących jej zdolności umysłowe. Radziła sobie z wielozadaniowością, ale ledwie umiała skupić się na jednym zadaniu. Niepokój i czujność, nieodłączne elementy policyjnego fachu, wyostrzyły się do entej potęgi. Nigdy nie spała głębokim snem, ponieważ jej uszy czuwały nieustannie. Płacz Emmy wywoływał drżenie rąk i warg, a czasem, gdy nocna lampka córki oświetlała jej delikatne rzęsy, serce Faith wypełniało tyle miłości, że wychodziła na korytarz i zalewała się łzami.
Sara wyjaśniła jej naukowo tajemnicę zmiennych nastrojów. W trakcie ciąży i karmienia piersią mózg kobiety zalewają hormony, które wpływają na działanie istoty szarej w rejonach mózgu odpowiedzialnych za kontakty społeczne, potęgując empatię i umacniając więź z dzieckiem.
Natura doskonale to urządziła, ponieważ gdyby inna ludzka istota zachowywała się wobec nas jak małe dziecko – rzucała jedzeniem w twarz, negowała wszystko, rozwijała całą folię aluminiową z rolki, rzucała sztućcami, zmuszała do zmywania kupy z tyłka, sikała w naszym łóżku, domagała się powtarzania wszystkiego przynajmniej szesnaście razy, a potem wrzeszczała, że za dużo gadamy – wtedy pewnie mielibyśmy ochotę ją zabić.
– Omówmy teraz czworobok taktyczny, który utworzyliśmy na ulicach prowadzących na zachód – powiedział szeryf.
Faith powoli zamrugała. Potrzebowała czegoś więcej poza pracą i Emmą. Jej matka nazywała to eufemistycznie równowagą między pracą a życiem, ale w ten delikatny sposób Evelyn komunikowała, że Faith potrzebuje seksu.
A Faith nie oponowała.
Tyle że znalezienie odpowiedniego mężczyzny graniczyło z cudem. Faith nie zamierzała spotykać się z gliną, ponieważ wystarczyło iść na randkę z jednym gliniarzem, a cała reszta gliniarzy uznałaby, że może ją przelecieć. Tinder nie wchodził w rachubę. Mężczyźni, którzy nie wyglądali na żonatych, wyglądali jak osobnicy, których należy przykuć do ławki pod salą rozpraw. Faith próbowała Match.com, ale żaden z frajerów, którzy wydali jej się choćby odrobinę interesujący, nie przeszedł wstępnego sita, jakim było sprawdzenie jego przeszłości. Co mówiło więcej o typie mężczyzn, jacy ją pociągali, niż o portalach randkowych w Internecie.
W tej sytuacji jedyną metodą na seks była wyobraźnia.
– Więc tak! – Szeryf klasnął głośno w dłonie. Za głośno. – Więc przypomnijmy sobie życiorys Martina Eliasa Novaka. Sześćdziesiąt jeden lat, wdowiec, jedna córka, Gwendolyn. Żona zmarła przy porodzie. Służył w wojsku jako ekspert od materiałów wybuchowych. Nie taki znowu ekspert. W dziewięćdziesiątym szóstym stracił dwa palce lewej ręki. Został zwolniony. Potem pracował dorywczo w ochronie. W dwa tysiące drugim roku był w Iraku z prywatnym oddziałem najemników. W dwa tysiące czwartym namierzyliśmy go, kiedy przyłączył się ze znajomymi weteranami do obywatelskiego patrolu granicznego w Arizonie. – Szeryf złączył palce dłoni i wolno pochylił głowę. – Tam widzieliśmy go po raz ostatni. To był dwa tysiące czwarty. Potem Novak odciął się od świata. Nie korzystał z karty kredytowej. Zamknął konta. Wycofał akcje zakładów użyteczności publicznej. Wyprowadził się z wynajmowanego mieszkania. Czeki z emeryturą i rentą wracały jako niedoręczone. Był duchem do dwa tysiące szesnastego roku, kiedy objawił się nam w nowej roli: bankowego rabusia.
Faith zauważyła, że szeryf pominął niezmiernie istotną część tej układanki. To samo robili inni w trakcie wcześniejszych spotkań.
Novak był antyrządowym świrem. Nie takim, który po prostu nie chce płacić podatków i słuchać nakazów władzy. W końcu żaden dziarski Amerykanin tego nie chciał. Udział w tak zwanym obywatelskim patrolu granicznym wzniósł go na wyższy poziom sprzeciwu. Przez pół roku Novak przebywał w towarzystwie mężczyzn przekonanych, że rozumieją konstytucję lepiej niż cała reszta. Co gorsza, planowali chwycić za broń i coś z tym zrobić. A to oznaczało, że dzięki napadom na bank ktoś gdzieś miał pół miliona dolców na rzecz sprawy.
I nikt w tej sali nie wydawał się tym przejmować.
– Dobrze. – Szeryf znowu klasnął w dłonie. Ktoś w pierwszym rzę-dzie podskoczył nerwowo. – A teraz agent specjalny Aiden Van Zandt z FBI wyjaśni, dlaczego Novak jest więźniem specjalnego znaczenia.
Faith poczuła, że znowu przewraca oczami.
– Dziękuję, szeryfie. – Agent Van Zandt bardziej przypominał Humperdincka niż Westleya. Faith nie ufała mężczyznom w okularach. Ale Van Zandt przynajmniej nie zaklaskał i nie wygłosił długiego wstępu.
Zamiast tego zwrócił się w stronę monitora i powiedział: – Obejrzyjmy wideo. Novak wchodzi jako pierwszy. Widać brak palców w lewej dłoni.
Agent Van Zandt włączył nagranie. Faith pochyliła się na krześle. Wreszcie coś nowego. Dotąd przeczytała wszystkie raporty policyjne, ale nie widziała żadnych materiałów filmowych.
Na ekranie pojawiło się wnętrze banku w pełnym kolorze.
Piątek, 24 marca 2017 roku, godzina 16:03.
Czterej kasjerzy w okienkach. Co najmniej dwunastu klientów w kolejce. Przez cały dzień spory ruch. Ludzie realizowali czeki przed weekendem. Żadnego przeszklenia czy krat przy stanowisku kasjerskim. Podmiejski oddział Wells Fargo pod Macon, gdzie banda Novaka dokonała pierwszego skoku.
Na ekranie wszystko działo się szybko. Faith omal nie przeoczyła Novaka w drzwiach banku, chociaż miał na sobie czarny strój bojowy i kominiarkę na twarzy. Na prawym ramieniu wisiał mu karabin AR-15. Na lewym plecak. W lewej dłoni brakowało mu małego i serdecznego palca.
Strażnik wszedł w kadr po prawej stronie Novaka. To Pete Guthrie, rozwiedziony ojciec dwójki dzieci. Sięgał do kabury po broń, ale AR-15 zwrócił się w jego stronę i Pete Guthrie padł martwy na ziemię.
Ktoś w sali jęknął, jakby oglądał film, a nie prawdziwy koniec czyjegoś życia.
Reszta bandy Novaka wpadła do banku i szybko zajęła pozycje. Sześciu ludzi, wszyscy w identycznych bojowych strojach. Wszyscy wymachiwali AR-15, wszechobecnymi w Georgii jak brzoskwinie. Nagraniu nie towarzyszył dźwięk, ale Faith widziała otwarte usta krzyczących klientów. Po chwili została zastrzelona kolejna osoba, siedemdziesięciodwuletnia babcia sześcioletniej dziewczynki, Edatha Quintrell, która według zeznań świadków za wolno kładła się na podłogę.
– Wojsko – zauważył ktoś.
Nie musiał tego mówić. Było oczywiste, że napastnicy są oddziałem taktycznym. Nie upłynęło dziesięć sekund od wejścia, a już otwierali szuflady kasjerów, odrzucali ukryte pojemniki z farbą, a pieniądze chowali do białych płóciennych toreb.
– Przejrzeliśmy nagrania z czterech poprzednich miesięcy. Chcieli-śmy sprawdzić, czy ktoś nie obserwował banku, ale nic na to nie wskazuje – powiedział Van Zandt. – Spójrzcie na stoper w jego ręce. Do najbliższego posterunku jest dwanaście minut drogi. Najbliższy patrol znajduje się o osiem minut od banku. Novak wie, ile mają czasu. Co do sekundy. Wszystko jest dokładnie zaplanowane.
Napastnicy