Potentat. Katy EvansЧитать онлайн книгу.
do jego ciała, w tym do cudownego, sprawiającego, że bezwiednie podkurczam palce u stóp, dowodu, jak bardzo jest rozpalony, jak bardzo jest twardy dla mnie.
– Weź mnie ostro – szepczę. Nie jestem w stanie przestać go całować, wsuwam dłonie w jego włosy.
– Wezmę cię ostro. – Posyła mi spojrzenie pełne seksualnego podtekstu, a mnie się wydaje, że zaraz zamienię się w kupkę rozżarzonego popiołu. – I to nie raz.
Facet ponownie pochyla się do moich ust i serwuje mojemu językowi najlepszy masaż, jakiego ten w życiu doświadczył. Masaż, który obiecuje mojemu ciału prawdziwy happy end…
Gładzę palcami przód jego spodni. Jest ogromny, nie jestem nawet w stanie oszacować jego rozmiaru, a sama myśl o tym, że jest tak hojnie obdarzony przez naturę i tak chętny, żeby podzielić się ze mną tym, co ma, sprawia, że jestem coraz bardziej mokra. Przesuwam ręką po jego spodniach w górę i w dół, czuję, że mój oddech staje się ciężki, że umysł staje w ogniu rozpalony myślami o nim – o tym, jak dobrze go dotykać, czuć, całować, ponieważ jest taki rozpalony.
Cały jest rozpalony.
***
Sara
Dzień wcześniej…
Wreszcie jestem z powrotem w Nowym Jorku pomimo opóźnienia w Houston i burzy nad Manhattanem, przez którą krążyliśmy w powietrzu przez dodatkowe pół godziny. Kiedy opuszczam terminal, ciągnąc za sobą walizkę na kółkach, jestem wykończona i nie w humorze, ale w gruncie rzeczy zadowolona, że jestem w domu.
Marzę tylko o tym, żeby zanurzyć się w wannie pełnej wody i zapomnieć o wszystkich wydarzeniach tego weekendu, łącznie z tym, że moja rodzina rozpadła się w – wydawałoby się – mgnieniu oka.
To stało się zupełnie niespodziewanie.
Myślałam, że rodzice zestarzeją się razem, że będą ze sobą do końca życia. Myślałam, że są szczęśliwi. Myślałam, że są jedną z tak niewielu par na tym świecie, które mimo upływu czasu nadal są w sobie zakochane.
Jednak okazało się, że tata już nie kocha mamy. Nie wiem, kto jest bardziej zdruzgotany, mama czy ja.
Pogrążona w niewesołych rozmyślaniach zbyt późno zdaję sobie sprawę, że podeszłam na sam początek kolejki do taksówki – kolejki, która oznacza przynajmniej godzinę czekania.
– Kolejka kończy się tam – rzuca przez zaciśnięte zęby niezadowolony starszy pan. Wyciągam telefon, żeby otworzyć aplikację Ubera. Ostatnia próba jego zamówienia na lotnisko zakończyła się totalną porażką. Facet nie mógł mnie znaleźć, ja nie mogłam znaleźć jego, a i tak ściągnęli opłatę. Nikt nie lubi płacić za usługę, która nie została wykonana, więc się zawahałam.
Uważnie rozejrzałam się dokoła, moją uwagę przykuł mężczyzna w garniturze, który właśnie wsiadał do taksówki. Podeszłam, zastanawiając się, czy wypada zapytać, dokąd jedzie i czy mogłabym się z nim zabrać.
Facet jest gorrrrący i doskonale o tym wie, ale staram się nie zwracać na to uwagi. Jestem zbyt zmęczona.
Taksówkarz właśnie pakuje jego walizkę do bagażnika, a mężczyzna pytająco mierzy mnie wzrokiem. Unosi brwi, a ja otwieram usta i szybko wyrzucam z siebie:
– Jedzie pan może w kierunku Nolity?
Odsuwa się i zaciska usta, jakby był zirytowany, ale jednocześnie gestem pokazuje, żebym wsiadała. Przez moment jestem zniechęcona jego jawną wrogością – w Nowym Jorku co rusz napotykam nieżyczliwych ludzi – ale w końcu szybko podaję taksówkarzowi walizkę i wskakuję do auta.
Mężczyzna wsiada zaraz za mną i zatrzaskuje drzwiczki, podczas gdy ja mówię kierowcy, pod jaki adres ma mnie zawieźć. Kiedy jesteśmy już w drodze, szybko poprawia mi się nastrój, a moje myśli mkną z powrotem w stronę wanny wypełnionej gorącą wodą. Odwracam się w jego stronę, żeby mu podziękować, ale on już ma telefon przyklejony do ucha. Mówi głębokim głosem, a jego wypowiedzi przypominają krótkie warknięcia.
Wydaje się, że jest trochę dupkiem. Wiecie, facet z konkretnymi oczekiwaniami, który nie jest przyzwyczajony do słowa „nie”.
Kiedy się uczyłam w nowojorskiej szkole tańca, wielu tancerzy, którym partnerowałam, oczekiwało, że pójdę z nimi do łóżka. Stałam się ekspertką w spławianiu ich. Miałam nawet specjalny gest, który stosowałam, kiedy szli w zaparte – stanowczym ruchem wyciągałam przed siebie ramię, podnosiłam dłoń i szybko odwracałam głowę. Nazwałam tę pozycję: „Do cholery, nie!”. To wystarczało, żeby zrozumieli przekaz, dzięki Bogu, nie musiałam nic mówić; ruch dłoni był o wiele bardziej subtelny.
Czy będę musiała użyć tego gestu w stosunku do tego faceta…?
Świetne pytanie, Saro! Inna sprawa, że facet ma w sobie coś takiego, że do głowy przychodzi mi zupełnie inny ruch ręką… Przechodzi mnie dreszcz, gdy mój wzrok wędruje w górę po jego twardym ciele.
– Tak i prześlijcie kopię do hotelu – wydaje krótkie polecenie.
Zmieniam pozycję, a jego wzrok natychmiast wędruje w stronę mojej minispódniczki.
Z niedowierzaniem unoszę brwi, ale on tak intensywnie wpatruje się w moje uda, że nawet tego nie zauważa. A kiedy ponownie zwraca się do swojego rozmówcy, ja mam wrażenie, że tak naprawdę mówi do mnie: „Właśnie tak… Otwórz, wyjmij i daj mi to…. Daj mi wszystko, najszybciej, jak możesz”.
Zaczynam się niespokojnie kręcić.
Tymczasem on podnosi oczy, a kąciki jego ust leciutko unoszą się do góry.
Próbuję nie oddychać zbyt głośno, kiedy jego oczy ponownie wędrują w dół. Przysięgłabym, że w jego oczach błysnęło pożądanie, jednak wyraz jego twarzy jest nieodgadniony.
– Dzięki. I niech Roberts zadzwoni, kiedy będzie na miejscu. – Kończy rozmowę i wkłada telefon do kieszeni. Spogląda na mnie w milczeniu.
Wygląda w pełni profesjonalnie, ale spod jego garnituru bije taki seksapil, że mogę się tylko zastanawiać, jak by to było wbić paznokcie pod tę białą koszulę, rozwiązać mu krawat, chwycić go za kołnierzyk, rozczochrać mu trochę tę idealną, czarną fryzurę i poczuć na sobie te jego boskie ręce.
Mruży oczy, kiedy oblizuję usta; następnie odwraca wzrok, wygląda przez okno i z westchnieniem przesuwa ręką po twarzy. Potrząsa głową i przeklina pod nosem, uśmiechając się sardonicznie.
Zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie wyobraziłam sobie tego seksualnego napięcia między nami, ale on jeszcze wyżej podnosi kąciki ust, po czym odzywa się znaczącym tonem:
– Przysuń się.
Lekko się wzdrygam i parskam cichym śmiechem:
– Zwykle to działa? – pytam szeptem.
– Nie wiem. Działa? – Obrzuca mnie powłóczystym spojrzeniem, a w jego czarnych jak atrament oczach zapalają się psotne chochliki.
Wzdycha, pociąga za krawat, żeby trochę go poluzować, po czym odchyla się do tyłu, żeby się oprzeć o siedzenie.
– Długi dzień.
Niecierpliwym ruchem wyciąga przed siebie nogi i patrzy na mnie, jakby oczekiwał, że zrobię mu masaż czy coś takiego.
– Taaa…? A ja mam za sobą długi lot.
Nie mogę się powstrzymać i gapię się na jego rozkosznie szeroką klatkę piersiową i przystojną