Potentat. Katy EvansЧитать онлайн книгу.
ja zastanawiam się, czy to moja współlokatorka chce mnie poinformować, że wreszcie wyprowadziła się z mojego mieszkania.
– Halo? – odebrałam.
– Czy to Sara Davies?
– Tak, przy telefonie.
– Saro, tutaj Carly. Pamiętasz, ta nowa dziewczyna? Zastanawiałam się, czy mogłabyś dziś wieczorem zastąpić mnie na zmianie w hotelu?
– Właśnie wysiadłam z samolotu, jestem wykończona, a według grafiku w pracy mam być dopiero jutro…
– Och, tak, bardzo ci dziękuję, że to dla mnie robisz! Wiem, że proszę o wiele… – piszczy, jakbym się zgodziła, i przerywa połączenie.
Niech to…!
Ze złością wpatruję się w telefon. Nie jestem jeszcze gotowa, żeby wracać do pracy. A co z moją kąpielą…? Niech to!
– Sara, co? – Przypatruje mi się uważnie, kiedy wrzucam telefon z powrotem do torebki.
– Masz coś do mojego imienia?
– Nie. Po prostu wyobrażałem sobie coś bardziej egzotycznego. – Bawi się swoim telefonem, po czym wkłada go z powrotem do kieszeni. – Chcę cię przerżnąć na tylnym siedzeniu tego samochodu, Saro.
– Och, doprawdy? A ja mam ochotę dać ci w gębę. – Uśmiecham się z wyższością, ale gdzieś wewnątrz cała się skręcam i drżę. Wcale nie podoba mi się myśl, że mimo tej ciętej odpowiedzi mógłby mnie przejrzeć i intuicyjnie wyczuć, jak na mnie działa.
Pukam w szybę, dzielącą nas od kierowcy i mówię:
– Zmiana planów. Proszę mnie wysadzić koło hotelu Four Seasons w centrum miasta.
Siedzący obok nieznajomy wygląda, jakby próbował ukryć uśmiech, kiedy sięga w moją stronę, żeby dotknąć kosmyka moich rozpuszczonych, ciemnych włosów. Serce zaczyna mi bić jak szalone. Chciałabym, żeby mnie dotykał nie tylko tam…
W ten sposób mijają kolejne minuty. Godziny. Facet po prostu nakręca pasmo moich włosów na palec. Na swój długi, masywny, opalony palec wskazujący z perfekcyjnie przyciętym, krótkim paznokciem.
Nie wiem, dlaczego to robię. Może dlatego że wiem, że już wkrótce znajdziemy się na miejscu. A może dlatego że mam ochotę go zaszokować, bo facet zdecydowanie wygląda na takiego, którego niełatwo wprawić w osłupienie.
Osuwam się w dół na siedzeniu, powoli przybliżam się do niego, a kiedy nasze biodra już się stykają, pomału obracam się w bok i – wcale się nie spiesząc – przekładam nogę nad jego udami i siadam na nim okrakiem. Nieruchomieję w tej pozycji i, nie odrywając od niego wzroku, zastanawiam się nad śmiałością swojego ruchu, jednocześnie czując, jak coś bardzo twardego zdecydowanie przyciska się do mojego krocza.
Przełykam ślinę, pochylam się w jego stronę i szepczę mu prosto do ucha:
– Całkiem możliwe, że nie miałabym nic przeciwko, żebyś mnie przerżnął na tylnym siedzeniu samochodu. Jednak problem w tym… że jesteśmy już prawie na miejscu.
Kołyszę biodrami, a jego erekcja staje się jeszcze wyraźniejsza. Dłonie zaborczo zamykają się na moim tyłku, a palce wbijają się w moje ciało.
Samochód się zatrzymuje. Jesteśmy przed hotelem, w którym pracuję.
Ponownie przełykam ślinę, próbując ukryć, jak rozpaczliwie pragnę czegoś więcej.
– Mam nadzieję, że dzięki mnie twój dzień stał się choć odrobinę lepszy. – Droczę się z nim, ześlizgując się z jego kolan.
Parska śmiechem i zmrużonymi oczami przypatruje się, jak biorę swoją walizeczkę.
– Dzięki za przejażdżkę!
– To moja kwestia – mówi, po czym poprawia spodnie i wysiada za mną.
Wow. Prawdziwy dżentelmen!
Podchodzi do bagażnika i wyjmuje moją walizkę.
– Naprawdę nie musiałeś… Ale dziękuję! – mówię, odbierając od niego bagaż.
Tymczasem on wyjmuje również swoją walizkę. Oczy mi się rozszerzają, kiedy wyciąga z portfela banknot i wręcza go kierowcy. Wpatruję się w niego szeroko otwartymi oczami:
– Yyyy, co ty właściwie…?
– Sara, dzięki Bogu…! – Carly przerywa mi, zbliżając się do nas od tyłu. – Wezmę to. – Schyla się po moją walizkę, jednocześnie taksując spojrzeniem gorący towar, z którym przyjechałam.
– Kto to jest? – wyrzuca z siebie, zerkając mi przez ramię, kiedy taszcząc moje bagaże, wchodzimy do środka.
– Nikt. A ty masz u mnie potężny dług wdzięczności – mruczę pod nosem.
Zajmuję miejsce na stanowisku konsjerżki, przez cały czas śledząc wzrokiem jego poczynania. Patrzę, jak melduje się na stanowisku dla VIP-ów, a następnie idzie przez lobby hotelowe w moim kierunku. Kiedy dociera do mnie, że zmierza prosto w moją stronę, serce znowu zaczyna mi walić jak szalone.
Staje przy moim stanowisku i pochyla się do przodu. Nie sądziłam, że to w ogóle możliwe, ale z miejsca, w którym stoję, wydaje się jeszcze wyższy i jeszcze bardziej gorący.
– Interesujące z ciebie odkrycie, co? – mówi bez cienia uśmiechu, ale najwyraźniej zainteresowany.
– Istnieję na tej ziemi już dobrych parę lat. Nie odkryłeś mnie.
– Ależ owszem, odkryłem! A może ty odkryłaś mnie…
Może i coś w tym jest. Mam wrażenie, że wiodłam nieznośnie nudne i monotonne życie, dopóki nie wsiadłam do jego taksówki.
– Jestem zmęczony. Mam za sobą długi dzień. Przed pójściem do łóżka miałem zamiar wypić lampkę wina i zjeść lekką kolację. Może dotrzymasz mi towarzystwa? – podnosi pytająco brwi.
– Pracuję do północy.
– Rozumiem. A jutro od której jesteś wolna?
– Zastępuję koleżankę, więc dopiero o dziewiątej wieczorem.
Kiwa głową, po czym odchodzi.
Buuu… Najwyraźniej nie był tak zainteresowany, jak mi się wydawało. Nagle mam ochotę wybuchnąć głośnym płaczem.
Jednak zamiast tego biorę się w garść i zabieram się do pracy. Odbieram parę telefonów dotyczących zakupu biletów na Broadway, udzielam wskazówek, jak dojść do restauracji, oraz informacji o dostępie do Netflixa w pokoju.
Kończę właśnie rozmowę z jakąś rodziną, kiedy dzwoni telefon. Jestem dzisiaj jedyną konsjerżką na nocnej zmianie, więc szybko odbieram.
– Stanowisko konsjerża, przy telefonie Sara.
– Sprawa wygląda tak… Minutę po północy widzę cię w swoim pokoju na górze. Bez majtek. Bez biustonosza. Za to z tym twoim seksownym uśmiechem. A, i rozpuść włosy.
– Przepraszam, pan… Kto mówi? – Doskonale wiem, kto mówi, ale chcę się z nim podroczyć. Poza tym chcę się dowiedzieć, jak ma na nazwisko.
– Po prostu przyjdź. Kolacja i drinki nie wchodzą w tym momencie w grę.
– Och, przykro mi, że pańskie plany na wieczór…
– Przeprosisz mnie w moim pokoju.
– Przykro mi, ale jestem zalatana. – Hm, raczej