Samobójstwo. Wiktor SuworowЧитать онлайн книгу.
wzywa Stalin do siebie. Iwanow leci samolotem do Moskwy, po czym prosto z lotniska jedzie do gabinetu Stalina. Na omówienie sytuacji mają pół godziny. Czas ten zostaje wykorzystany do maksimum. Stalin występuje w roli oponenta, ciągle zapędza w ślepy zaułek biednego pułkownika i żąda od niego natychmiastowych, jasnych i prawidłowych decyzji w skomplikowanych, przedstawianych mu sytuacjach.
W chwilach najwyższego napięcia człowiek podświadomie uruchamia własny system obronny. U każdego przejawia się to inaczej. W opisanym przypadku organizm pułkownika reagował znacznym podwyższeniem temperatury ciała i niezwykle intensywnym wydzielaniem potu. Mundur, który miał na sobie, był tak mokry, jakby ktoś uprał go w rzece. Pułkownik zdołał jednak stanąć na wysokości zadania. Wprost z gabinetu Stalina udał się na lotnisko, skąd odleciał w rejon Stalingradu. Po tak wielkim napięciu w samolocie ogarnęła go senność. Tymczasem pierwszy pilot otrzymał radiogram: „Proszę obudzić pasażera i przekazać mu gratulacje w związku z awansem na stopień generała majora”. I odpowiedni podpis.
II
Proces podejmowania decyzji przez Stalina był dwuetapowy. Najpierw zapoznawał się wstępnie z problemem. Następnie w toku narady pozwalał się wszystkim wypowiedzieć, słuchał uważnie, wyłuskiwał to, co cenne i istotne. Wreszcie podejmował jedynie słuszną decyzję.
Hitler – przeciwnie. Przede wszystkim bronił się przed analizą sytuacji. Po prostu ją ignorował.
„Przyjmując manierę artystycznej cyganerii, gardził dyscypliną pracy, nie umiał lub nie chciał zmusić się do systematyczności”[70].
„Hitler wykazywał szczególną nieznajomość prawdziwej sytuacji i nastrojów”[71].
„Mylne oceny Hitlera, oparte na groteskowych przesłankach (…)”[72].
„Jodl znał jego uprzedzenia do kalkulacji liczbowych. (…) Hitler wyrażał się z pogardą o przygotowanym przez odpowiedzialnego za gospodarkę wojenną generała Georga Thomasa opracowaniu, które ukazywało radziecki potencjał wojskowy jako nadzwyczaj silny. (…) Zakazał Thomasowi i Naczelnemu Dowództwu Wehrmachtu prowadzenia dalszych tego rodzaju badań”[73].
Hitler nie tylko nie znał i nie chciał znać realnej sytuacji, nie tylko jak struś chował głowę w piasek, by nie widzieć niebezpieczeństwa, ale zabraniał również podwładnym interesować się tymi sprawami i analizować je.
Żeby decydować, konieczna jest znajomość sytuacji. Jak można podejmować decyzje, nie znając jej? Dziś wydaje się to niemożliwe, ale w hitlerowskich Niemczech nie było rzeczy niemożliwych. Hitler podejmował decyzje nie na podstawie analizy i oceny sytuacji, lecz ot, tak sobie, nie tracąc czasu na próżne rozważania. „Stanęło na tym, że Hitler będzie podejmował wszystkie decyzje samodzielnie, bez przygotowywania odpowiednich materiałów. Zrezygnował z analiz sytuacji, z opracowywania swych koncepcji; nie uznawał żadnych grup studyjnych, które by badały ofensywne plany wszechstronnie, pod kątem osiągnięcia powodzenia i ewentualnych przeciwdziałań ze strony nieprzyjaciela”[74].
III
Oto jeszcze jedna różnica: Stalin podejmuje decyzje w wąskim kręgu, Hitler – w otoczeniu rzeszy ludzi: „Zastałem liczne audytorium, które pragnęło być obecne przy moim debiucie. Byłem wprost przerażony, widząc to zbiegowisko, przypuszczałem bowiem, że sprawy swe będę mógł zreferować w jak najściślejszym gronie. Okazało się, że popełniłem błąd, nie powiadamiając zawczasu adiutantury Hitlera o głównych tezach mego raportu, bo oto przybyli nań wszyscy zainteresowani: całe OKW, szef Sztabu Generalnego, generalni inspektorzy piechoty i artylerii, wreszcie Schmundt jako szef adiutantury. Wszyscy oni mieli coś do wytknięcia moim planom”[75].
„Jako że Szef zwoływał narady operacyjne w rozszerzonym składzie, na obiadach i kolacjach było obecnych tylu gości, że zdarzało się, iż musiałem jadać w sąsiednim pomieszczeniu – sali nr 2” – żali się Henry Picker.
„ W tych naradach, które odbywały się w schronie przeciwlotniczym w ogrodzie Kancelarii Rzeszy, zawsze brała udział wielka liczba ludzi, z których wielu w istocie nie miało tam nic do roboty. (…) W niedużym pomieszczeniu obecni z trudem znajdowali dla siebie miejsce; stali stłoczeni wokół stołu z rozłożoną mapą operacyjną, przy którym siedział tylko Hitler i – nieco dalej – stenografistki.
Ciągły ruch i prowadzone półgłosem w tylnych rzędach rozmowy często przeszkadzały, Hitler jednak zwykle nie zwracał na to uwagi. Po wysłuchaniu raportów obwieszczał swoje decyzje dotyczące następnego dnia, niekiedy tylko zważając na propozycje generałów. Było regułą, że jeszcze przed rozpoczęciem narady operacyjnej miał już własny pogląd na sytuację”[76].
Oto inne relacje, niemal w pełni zgodne z poprzednimi.
„Decyzje najczęściej podejmował on sam już wcześniej i mogły ulegać zmianie jedynie w detalach”[77].
„Obecność wielu osób w stosunkowo niewielkim pomieszczeniu sprawiała, że powietrze stawało się ciężkie, co szybko mnie męczyło – podobnie zresztą jak większość pozostałych. (…) Swego rozmówcy niemal nie dopuszczał do głosu; jeżeli w rozmowie pojawiał się problem kontrowersyjny, Hitler najczęściej robił zręczny unik, odkładając wyjaśnienie do następnej rozmowy”[78].
Hitler mówił bez ustanku, a wszyscy wokół niego również. To sytuacja odmienna od tej, w której nieszczęsnych pułkowników zalewa żar. Tu panuje zupełne rozprężenie, zaduch skłania do senności, wszyscy gadają, co ślina na język przyniesie. I chociaż rozmowy prowadzone są półgłosem, jest to najlepszy dowód, że nikt ględzenia Hitlera nie słucha. Jeśli nauczyciel w czasie lekcji usłyszy w klasie szepty, powinien na to jakoś zareagować. Skoro uczniowie rozmawiają, nawet po cichu, to znaczy, że nie przyswajają przekazywanej wiedzy. Poza tym każdy szept oznacza, że nie potrafił on zainteresować uczniów. Hitlerowi jednak prowadzone nad jego głową rozmowy nie przeszkadzały i nie traktował ich jako przejawu lekceważenia. „Hitlerowi przeszkadzały tylko zbyt ożywione i głośne rozmowy. Kiedy jednak z dezaprobatą podnosił głowę, gwar natychmiast przycichał”[79].
Klasyczna narada wojenna na każdym szczeblu przebiega zgodnie z dawno sprawdzonym schematem. Przede wszystkim zaprasza się na nią tych tylko, których obecność jest rzeczywiście konieczna. Po drugie, starsi stopniem nie śpieszą się z wypowiadaniem swoich sądów, gdyż wówczas młodsi jedynie by przytakiwali. Na naradzie wojennej pierwszy zabiera głos najmłodszy funkcją i rangą. Potem kolejno, według stopni, wypowiadają się inni. Najważniejszy, wysłuchawszy wszystkich, zabiera głos na końcu.
U Hitlera wszystko było na odwrót. On sam, jednoosobowo, jeszcze przed rozpoczęciem narady, podejmował wszelkie decyzje. Skoro tak, to w jakim celu codziennie zwoływał te zebrania? Skoro decyzje już zapadły, wystarczy wydać rozkazy i rozporządzenia, bez odrywania podwładnych od pracy. Hitler jednak zwoływał ludzi codziennie, i to bardzo wielu. Również tych, którzy nic tam nie mieli do roboty. Listy zaproszonych na narady operacyjne u Hitlera doprawdy zdumiewają – znajdziemy tam ministra propagandy bądź jego pełnomocników, adiutantów jakichś generałów, historyków wojskowości, którzy kiedyś przekażą potomnym, jakie genialne decyzje podejmowano w tej sali, osobiste stenografistki i stenografów z Reichstagu, znanego już pochlebcę Henry’ego Pickera, osobistego przedstawiciela Himmlera, oficerów łącznikowych z najrozmaitszych sztabów – i generałów, generałów, generałów… Nic więc dziwnego, że wszelkie zamierzenia i plany Hitlera bardzo szybko docierały do Stalina.
Bezsens tych narad jest oczywisty. Po co je zwoływać, skoro nikt się na nich nie naradza? Skoro opinie ich uczestników w ogóle Hitlera nie interesują? Skoro i tak już powziął decyzje? I po co decyzje przekazywać tak wielkiemu audytorium? Po co odkrywać karty wobec takiej zbieraniny ludzi wszelkiej maści?
Jest rzeczą dowiedzioną, że decyzje Hitlera były samobójcze. Nie posiadając daru słuchania innych, Hitler